niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 2


 
Mówisz sobie, że to nie może być prawda. Choć raz jesteś uczciwy wobec siebie, ale pierwszą reakcją i tak jest wyparcie. To na pewno jakaś pomyłka. Błąd. Twój albo kogoś innego, to bez znaczenia. Człowiekowi, który nie jest w stanie stanąć twarzą w twarz z prawdą o samym sobie, przyda się każda wymówka.
Wszyscy mają jakiś talent. Tak mówi stare powiedzenie. Ale to chyba zależy od tego, co rozumiemy przez to słowo. Jeśli najniższy wspólny mianownik określa próg tego talentu, niemal wszystko może mieć znaczenie; ładny uśmiech, fakt, że potrafi się dobrze kłamać, brak skłonności do tycia. Osobiście jednak nie wierzę, że każdy ma jakiś talent. To tak, jakby powiedzieć, że „sztuka jest dla ludzi”. Nie jest. Jest dla tych, którzy potrafią ją docenić i zrozumieć. Jest czymś elitarnym. Tak jak talent.
Większość ludzi nie ma żadnych szczególnych zdolności. Przeciętność to jedyna cecha, której im nie brakuje. Wiem coś o tym. Przez długi czas do nich należałam. Ale to było, zanim odkryłam, że bylejakość jest dla mnie alternatywą; że istnieje inny świat, w którym mogę wznieść się ponad przeciętność, przejść samą siebie.
Odkryć, że jest się kimś wyjątkowym, to jedno, zrozumieć, że to, co czyni cię wyjątkowy jest nieakceptowane, to drugie. Co zrobić, kiedy w końcu nie można już uciekać od tego, kim – a raczej czym – jesteś, i że uosabiasz wszystko, co społeczeństwo uważa za złe? Mówisz sobie, że to nie może być prawda. To pierwsza myśl, jaka przychodzi ci do głowy. I może ty właśnie tej myśli trzymasz się aż do końca. Ale ja nie. Ja okłamywałam się już wystarczająco długo. Kiedy nadeszła odpowiednia chwila, przestałam udawać, że jestem kimś innym, i postanowiłam stać się sobą. Postanowiłam być uczciwa.
Aż do bólu.



- Co słychać, Sakura?
Odwrócił się powoli, a z pamięci kunoichi wypłynęła jego twarz; ogorzała, sucha, napięta skóra, żółte, cienkie jak u węża oczy i białe włosy.
- Słyszałem pogłoski, oczywiście. Że Sakura Haruno wróciła. To jasne, że w nie wierzyłem. A kiedy okazało się, że może w nich być ziarno prawdy, założyłem, że ktoś podszył się pod nią, by chronić własną tożsamość. – Spojrzał na nią z ukosa, zdumiony, urażony. – Nigdy nie przyszło mi do głowy, że to naprawdę możesz być ty.
Kabuto przyglądał jej się uważnie. Czekał na odpowiedź.
- Byłem pewny, że jeśli zniknęłaś, już nigdy o tobie nie usłyszę, nie mówiąc już o tym, bym miał cię kiedyś zobaczyć. Ale ty, przez ponad dwa lata wypełniałaś najtrudniejsze zlecenia w Kraju Wody. Pozostaje tylko pytanie, dlaczego? Uciekłaś z Dźwięku na rzecz samobójczych misji w Kiri?
Sakura milczała.
- A potem nagle znowu zniknęłaś. Jakieś osiemnaście miesięcy temu, prawda? Bez uprzedzenia, bez żadnych wyjaśnień. I znowu nasuwa się pytanie, dlaczego?
Yakushi Kabuto. Człowiek, o którym od czterech lat usiłowała zapomnieć.
- O co chodzi? Straciłaś mowę? To do ciebie niepodobne.
Sakura nie mogła się już dłużej powstrzymać.
- Odpieprz się.
A tak się starała. Teraz Kabuto dostał to, na co czekał.
Przycisnęła kunai do jego szyi.
- Spadaj stąd.
- Znasz takie powiedzenie „co nagle to po diable”?
- Znasz takie powiedzenie „liczę do trzech”?
Nawet nie mrugnął.
- Przesiadujesz tu od równo osiemnastu miesięcy, kiedyś mieszkał tu Seiji Asahara, ale został przeniesiony do Kiry, by zainwestować w nowe gospodarstwa. Ale to tylko przykrywka, tak naprawdę stary dobry Tsuchikage przed śmiercią kazał deportować wszystkich podejrzanych o zdradę w czasie sojuszu Pięciu Wielkich Nacji, także nie wiadomo gdzie twój gospodarz aktualnie przebywa, kiedy wróci i czy w ogóle…
- Jeden.
- Przypuszczałem, że o tym nie masz pojęcia – kontynuował Kabuto. – Ale to dlatego, że nie sprawdziłaś wszystkiego tak dokładnie jak my. A wiesz, jacy jesteśmy skrupulatni. Ja wiem, na przykład, że rzadko zapuszczasz się dalej niż do zachodnio północnej części Iwy. Wiem, że trzymasz swoje pieniądze w banku Shonai w Amegakure, co miesiąc wpływa tam sto milionów jenów jenów, co wydaje się sporą sumą, biorąc pod uwagę twój obecny tryb życia. Za każdym razem pieniądze wpływają z innego źródła. Sprytna sztuczka. Wiem również, że masz romans z Saiem z naszej rodzinnej wioski, który również się tu ukrywa…
- Dwa.
- …ale ciekaw jestem, czy powiedział ci dla kogo zbierał żniwa w trakcie wojny. – Wyraz twarzy zdradził Sakure. – Tak właśnie myślałem. – Przez jakiś czas był szpiegiem Mgły, przekazywał informacje o poszczególnie uzdolnionych ninja Konohy i Suny.
Sakura przycisnęła ostrze do jego szyi jeszcze mocniej.
Kabuto spojrzał jej prosto w oczy.
- Trzy.
Był moment, w którym potrafiłaby to zrobić. Jej umysł na ułamek sekundy osiągnął stan idealnej równowagi. Każde rozwiązanie miało dokładnie pięćdziesiąt procent szans. Kabuto także to wyczuł, ale się nie ugiął.
Odsunęła kunai.
- Co tu robisz?
- Domyślam się, że Sai sądził, iż w Iwie nikt nie będzie go niepokoił. Że zdoła tu odbudować swoje życie. Tak jak ty. Prawda? Mam dla ciebie propozycje…
- Mowy nie ma.
- Jeszcze jej nie wysłuchałaś.
- To bez znaczenia. Nie jestem zainteresowana.
- Ale będziesz. Więc może usiądziesz i posłuchasz?
Sakura nawet się nie poruszyła.
Kabuto przybrał znudzony wyraz twarzy.
- Nie wyjdę stąd, dopóki mnie nie wysłuchasz.
- Więc mów.
- Nie masz prawa oczekiwać ode mnie pobłażania… Jedno zlecenie w dwóch albo trzech częściach…
- Nie.
Kabuto ciągnął, jakby jej nie usłyszał.
- A potem… cóż, będziesz wolna. Nigdy więcej się nie spotkamy. Co bez wątpienia będzie ulgą dla nas obojga.
- Nie.
- Sakura…
- Nie rozumiesz. Nie mogę znowu dla ciebie pracować.
- To znaczy, że nie chcesz.
- To znaczy, że nie mogę. Zmieniłam się.
- Wszyscy się zmieniliśmy, jedni bardziej, inni mniej. Ale nikt nie zmienił się tak jak ty. To coś, co potrafisz najlepiej. Wystarczy, że jeszcze raz załatwisz kilka spraw dla Dźwięku, a będziesz wolna i staniesz się znowu osobą, którą jesteś teraz, albo kim tylko zechcesz.
- Nie słyszałeś, co powiedziałam? Już nigdy więcej nie będę dla ciebie pracować. Prędzej umrę.
- Nie przypuszczałem, że się zgodzisz. Nie tu, nie teraz. Masz swoją dumę. Ale kiedy zdołasz zapomnieć o niej na chwilę, zobaczysz, że to bardzo dobra oferta. Dziś jest poniedziałek. Oczekuję, że pojawisz się w Oto do końca tego tygodnia.
- Chyba oszalałeś.
- Zdaje się, że żyłaś tu sobie całkiem przyjemnie. Po co to rujnować? Po co znowu uciekać? Bo przecież to właśnie będziesz musiała robić. Pomyśl o tym. Możesz się uwolnić. Naprawdę miałaś zamiar poderżnąć mi gardło?
- Tak.
- Ale tego nie zrobiłaś. – Ruszył w stronę tarasu, ale zatrzymał się jeszcze. Na kuchennym blacie, przy zlewie, leżały rysunki, które robiła poprzedniego dnia. Kabuto podniósł jeden i przyglądał mu się przez chwilę.
- To twoje?
- Wynoś się.
Rzucił szkic na blat ze swobodnym lekceważeniem.
- Powinnaś trzymać się zabijania, Sakura. Jesteś w tym fachu wybitnie uzdolnioną kunoichi.
- Przeszłam na emeryturę.
Kabuto uśmiechnął się tylko. Nie była pewna, czy kiedykolwiek wcześniej widziała na jego twarzy tak szeroki uśmiech.
         - Masz dwadzieścia siedem lat. Jesteś jeszcze za młoda na emeryturę.


Sakura patrzyła, jak Kabuto wychodzi i znika w kłębie dymu. Klon. Jak zwykle ostrożny.
„Możesz stworzyć sobie dom, możesz zorganizować życie, ale nie rób nic, od czego nie będziesz mogła odejść w ciągu sekundy”.
Nie musiała się zastanawiać. Procedura uruchomiła się sama.
Chwyciła kunai i poszła na górę do swojego pokoju. Pod łóżkiem leżała stara mosiężna skrzynka, otworzyła ją. Paszport ninja Wioski Chmur, wystawiony na nazwisko Junko Hamada i dwieście tysięcy jenów. Dość, by mogła uciec.
Otworzyła szafę po prawej stronie łóżka i stanęła na krześle, by sięgnąć do najwyższej półki. Tam, za pustym pudełkiem po butach, leżał czarny plecak. Wszystko było już spakowane: trochę bielizny, skarpetki, czyste ubrania i cienki czary płaszcz z kapturem. Była też tam kosmetyczka zawierająca przybory toaletowe i mała podręczna apteczka ze środkiem dezynfekującym, opatrunkami i tabletkami przeciwbólowymi.
Sakura spojrzała na zegarek. Było dopiero wpół do jedenastej. Jutro o tej porze po Kiyo Mitsuwa nie zostanie żaden ślad.


Siódma piętnaście. Sai wszedł do kuchni od strony tarasu, jak to czasem robił, i stanął jak wryty. Podłoga była zasłana sztućcami, odłamkami szkła i kawałkami potłuczonych naczyń. Drewniane krzesło, które stało przy lodówce, było połamane. Nie pęknięte, ale roztrzaskane w drobny mak.
Zawołał Sakure po imieniu, ale odpowiedziała mu cisza.
W salonie wszystkie książki zostały zrzucone z półek i rozsypane po pokoju. Sai wbiegł po schodach do sypialni; pokój był nietknięty, ale pusty. Wrócił do kuchni i dopiero teraz zauważył krew. Drobne krople prowadziły do tylnych drzwi, a za nimi nikły w uschniętej trawie. Podniósł wzrok i dostrzegł Sakure. Siedziała na wysokiej kamiennej górze pod drzewem oliwkowym.
- Sakura!
Była gotowa do wyjazdu. Ale nie wyjechała. Zaczęła się wahać. Teraz nie pamiętała nawet dlaczego. Minęła godzina. Gonitwa myśli ustała. W jej umyśle zapanował spokój. Ale po południu psychologiczna narkoza przestała działać. Najpierw pojawił się smutek, potem nieokiełznana wściekłość.
- Twoja ręka – szepnął Sai, kiedy do niej dotarł i usiadł obok. – Co ci się stało?
Trzymała obie dłonie na kolanach. Wierzch lewej był pokaleczony, spod zdartej skóry wystawały ostre fragmenty kości.
- Co się stało?
Sakura nie była w stanie przypomnieć sobie dokładnie, co wydarzyło się między późnym popołudniem a wczesnym wieczorem. Czarny plecak leżał przy frontowych drzwiach. Nie pamiętała, kiedy go tam umieściła, wiedziała jednak, że w bocznej kieszeni znajduje się paszport Junko Hamady i dwieście tysięcy jenów.
- Muszę ci to opatrzyć.
Poczuła nagle, że obraca się szybko. W nagłym porywie furii, ze wzrokiem zamglonym przez łzy wściekłości i frustracji, zamachnęła się i uderzyła na oślep. Nie wiedziała w co, ale ból, który ją przeszył, miał oczyszczające działanie. Wiedziała, że tak będzie.


Od chwili, kiedy się ocknęła, żadne z nich się nie odezwało. Sakura miała teraz na lewej dłoni cztery szwy. Mniejsze rozcięcia zostały oczyszczone i zdezynfekowane. Tyle był w stanie zrobić dla niej Sai. W końcu nie był medic ninja. Odmówiła przyjęcia środka przeciwbólowego.
Weszli do kuchni i wzrok Saia przyciągnęło coś, co wcześniej przeoczył: leżący przy drzwiach plecak. Podniósł go, a na jego twarzy pojawił się niepokój.
- Uciekasz?
Widziała, jak rozpaczliwie chciał usłyszeć, że nie.
- Tak.
- Dlaczego?
- Nie pytaj.
- Pytam. Pytam też, co się tu wydarzyło.
- Mogę udzielić ci odpowiedzi, jeśli chcesz. Ale nie będzie miała ona wiele wspólnego z prawdą.
- Chyba jesteś mi winna coś więcej.
- Nic ci nie jestem winna – rzuciła. – Żadnych zobowiązań, pamiętasz?
- Nie sądzisz, że sytuacja się zmieniła?
- Sądzę, że wszyscy mamy swoje tajemnice, Sai. Historie z przeszłości, które lepiej zostawić w spokoju – Umilkła, pozwalając mu przez chwilę nad tym się zastanowić. – I co ty na to?
Odwrócił się.
- Wracasz do zawodu, czyż nie? – Sakura nie odpowiedziała. – Myślę, że trochę tu posprzątam.
- Nie teraz. To może zaczekać.
- Gdybyś czegokolwiek potrzebowała… możesz mi zaufać.
- Nie mogę, nie po tym co usłyszałam.
Sai westchnął.


Przebrnęli jakoś przez wtorek i środę. Sakura prawie nie spała i nie jadła. Czasami wpadała w panikę, czasami w bliski katatonii letarg. Jej myśli krążyły po linii błędnego koła; nowe życie warte było tego, by o nie walczyć, warto było dla niego wrócić do przeszłości, ale przecież tego nic nie było warte, nic poza szansą na to, by w końcu raz na zawsze zostawić tę przeszłość za sobą.
Całą środę spędziła na wzgórzach, w palącym słońcu, wśród poszarpanych skał i ciernistych krzewów. Mogłaby uciec, wiedziała o tym. I może nawet udałoby jej się wyprowadzić Dźwięk w pole, ale na jak długo? Gdyby tylko się zatrzymała, znowu by ją znaleźli. Widziała teraz wyraźnie, to była kwestia czasu. A nawet gdyby jej nie znaleźli, cały czas żyłaby pod groźbą tej możliwości. Bez względu na to, jak bardzo starałaby się udawać, że tak nie jest, niebezpieczeństwo zawsze by istniało.
Bardziej niż czegokolwiek innego pragnęła przestać uciekać. Przynajmniej tego dowiedziała się o sobie, mieszkając na tym bezludziu. Nie wiedziała, gdzie chciałaby osiąść na stałe. Ale to było bez znaczenia. Chodziło o fakt, nie o miejsce.
Gra dobiegła końca, wspomnienia zostały wskrzeszone. Tej nocy nie mogła zasnąć, nie pozwoliły jej na to strach, gniew i odraza. Później, już o świcie, chwilami była niemal zdolna przekonać samą siebie, że nie będzie źle. Tylko jedno zadanie. Wiedziała jednak, że to nieprawda. Przekonało ją o tym osiemnaście miesięcy prawdziwego życia. Żadnym, nawet największym wysiłkiem nie zdoła wrócić do tego, kim kiedyś była.





Otogakure. Wioska, która nie powinna istnieć, rządzona przez ludzi, którzy nie powinni żyć. W erze trzeciej wielkiej wojny shinobi, gdzie wiele osad zostało doszczętnie zniszczonych, nie trudno zatuszować byt jednej z nich.
Nie wiem, ilu zabójców pracuje dla Dźwięku – czterech, może pięciu czy sześciu – ale wiem, że ja byłam wśród nich kimś wyjątkowym. Tamci zostali wyszkoleni do zabijania. Mnie przygotowywano do czegoś więcej. Działając pod swoim prawdziwym nazwiskiem nauczyłam się, jak zdobywać informacje, uwodzić, kłamać, podsłuchiwać, kraść i mordować o wiele skuteczniej niż zwyczajny ninja. Nauczyłam się jak znosić ból i jak go zadawać.
Od chwili, kiedy zniknęłam, minęły cztery lata. Przez cały ten czas uciekałam, najpierw jako Sakura, potem jako Kiyo. Nawet teraz, mimo że mieszkam w Iwie ponad rok, nadal uciekam. Propozycja Kabuto może pozwolić mi się w końcu zatrzymać.
Na pierwszy rzut oka wybór wydaje się prosty.  Jedno zadanie może kupić mi przyszłość, jaka tylko mi się zamarzy. Ale odkąd uciekłam, bardzo się zmieniłam. Myślę, że powoli staje się osobą, którą powinnam być. I w tym właśnie tkwi problem. Mogłam być trudna i samolubna, mogłam być dziwką – ale nie byłam zabójczynią. W przeciwieństwie do mnie z czterech lat wstecz – nie byłam niczym innym.
Myślę o ludziach takich, jak ja, ludziach bez twarzy. Zastanawiam się, co oni wszyscy robią w tej chwili, gdziekolwiek się znajdują. To, co robiłam, nigdy nie było niczym nadzwyczajnym. Ninja, zabijających dla pieniędzy, można znaleźć w całym kraju ognia. Ale ci z nas, którzy tworzą elitę tej profesji, są zaledwie garstką, nie więcej niż tuzin osób. Pochodzimy z różnych wiosek i środowisk, ale łączy nas jakość usług.
Czasem docierały do mnie plotki. Zazwyczaj ich źródłem był Suigetsu - ninja Taki, której przywódcą był Sasuke, mój pierwszy zawód miłosny i nieprzyjemne wspomnienie z czasów świetności Konohy. Od informatora Taki wiem na przykład, że była starszyzna Suny jest odpowiedzialna za zamach w Kiri, w którym zginęło kilku ich najlepszych medic-ninja. Wiem też, że to TenTen zamordowała Temari z Suny. Zgodnie z tym co twierdzi Suigetsu, był to jeden celny kunai wymierzony w głowę z odległości trzydziestu metrów.
Kiedy pracowałam, nie dotyczyły mnie żadne troski ani żadne rozterki związane z moją profesją. Nie myślałam o moralności. Interesowała mnie tylko skuteczność. Nie zastanawiałam się nad tym, kto był moim celem. Jeśli dostałam zadanie do wykonania, ten człowiek był już martwy, bo gdybym ja nie przyjęła zlecenie, zrobiłby to ktoś inny. Patrząc w oczy ofiary nigdy nie widziałam osoby. Nigdy nie myślałam też o pieniądzach; to przyszło później. Myślałam właściwie tylko o jednym… czy ktoś inny zrobiłby to lepiej?
        



Czwartek rano. Sakura patrzyła z tarasu na wschodzące słońce. Przez chwilę było chłodno. Później pojawił się Sai z kubkiem kawy w ręce.
- Słuchaj… jesteś pewna, że wiesz, co robisz?
- Szczerze mówiąc, nie bardzo. Ale wiem, co się stanie, jeśli nie stawie się w Oto, i to jest coś, czemu nie potrafię stawić czoła. Ostatni rok był dla mnie naprawdę dobry, ale wcześniej, cóż…
- Co?
Sakura westchnęła
- Dość długo było bardzo źle.
- Nie tobie jednej – odparł, raczej tonem licytacji niż współczucia.
- Wiem.



5 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że przeniosłaś się na blogspot. Na razie nie mam czasu tego na spokojnie przeczytać, ale zrobię to niebawem. Mam nadzieję, że póki co będą tu tylko te dwa rozdziały i prolog, żeby to szybko nadrobić. Czy ta wersja będzie się bardzo różnić od poprzedniej na Onecie?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również bardzo się z tego cieszę, onet był ostatnio nie do wytrzymania. Tak, będzie się różnić szczegółami ale jednak będzie, więc zalecam zapoznać się z tymi rozdziałami, żeby potem się nie zdziwić :)

      Usuń
  2. Wchodzę na bloga, a tu jaka miła niespodzianka! Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam :)
    Jak już pisałam ostatnio masz świetny styl pisania. Dobrze oddajesz emocje, panującą atmosferę, opisy, wszystko jest po prostu cacy. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Kolejny rozdział już jutro :)

      Usuń
    2. Już nie mogę się doczekać! ;D

      Usuń