czwartek, 11 października 2012

Rozdział 16



„Piękna ty, ze smukłymi ramionami i swoimi kłamstwami.
Moknąc w deszczu zastanawiałem się, czy moje nadzieje również są kłamstwem.”


Sakura Haruno potrzebowała sześciu tygodni w Kraju Ognia, by w pełni zmartwychwstać. Jeśli byli tacy, którzy wątpili, że to ona była odpowiedzialna za zabójstwa w Chmurze, to teraz nie wątpił już prawie nikt.
- Powinnaś usłyszeć niektóre plotki, Sakura – powiedział Suigetsu. Była właśnie w drodze do Hayase, kiedy natknęła się  na niego, zmierzającego w tym samym kierunku. Oczywiście nie pytała, po co wybiera się na południe, i tak by jej nie powiedział.
- Już i tak płacę ci fortunę, Suigetsu.
- To dostaniesz gratis.
- Miękniesz z wiekiem. W takim razie, mów.
- Powody, dla których przez trzy lata nie było o tobie słychać: poważna kontuzja, nieplanowana ciąża, emerytura w Kraju Wodospadów, więzienie w Sunie, Dźwięku, Iwie lub Kiri – niepotrzebne skreślić, nieudany związek, udany związek, nawiązanie współpracy z Akatsuki lub Taką!
Sakura parsknęła głośnym śmiechem.
Przez cały miesiąc podróżowała po Kraju Ognia, tylko po to, żeby ludzie zaczęli gadać, by mogła stać się niezależna. Tanie hotele i pensjonaty, zimne noce spędzone na dworze, stęchły smród papierosów w jadłodajniach. Na zachód od Konohy czymś się zatruła i spędziła trzydzieści sześć godzin zgięta w lesie. Zaraziła się też grypą i w czasie przemieszczenia się z jednej wioski do drugiej czuła się jak narkoman, który próbuję zerwać z uzależnieniem: miała wysoką gorączkę, mdłości, łamało ją w kościach, bolały mięśnie i nie była w stanie zebrać myśli. Osady Kraju Ognia zawsze były wyczekiwanym przystankiem podróży: wymiana ubrań, pranie, noc przespana w łóżku. Jadała w wiosce lub kupowała gotowe dania na wynos. Sformułowanie „zatrzymać się gdzieś nie dłużej” oznaczało dwadzieścia cztery godziny.
Z Dźwiękiem kontaktowała się przez Hanabi, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami.
Kiedy jej podróż po wszystkich większych osadach w Kraju Ognia dobiegła końca, Sakura spotkała się z Itachim. Znalazł ją w jednej z większych wiosek położonej na wschód od ruin Konohy, gdzie zameldowała się w jednym z pensjonatów. Sakura, półżywa z wyczerpania, nie była tym zachwycona. Powiedziała, że mieszka tu paru shinobi i że to nieostrożne i głupie, zatrzymywać się w tym pensjonacie. Itachi zgodził się i pocałował ją w usta.
- Itachi, myślałam, że mamy się ukrywać.
- Bo tak jest. Dlatego właśnie aż do wyruszenia w dalszą drogę nie możemy wychodzić z tego hotelu.
Uśmiechnął się a ona nie potrafiła się na niego gniewać.
- A kiedy wyruszasz?
- Pojutrze.

Następnego ranka, Sakura brała odprężającą kąpiel w wannie, na wpół pogrążona we śnie, kiedy Itachi pojawił się w zaparowanej łazience.
- Dotarły do mnie plotki o paru morderstwach w Kraju Ognia. To twoja robota?
- Nie pytaj.
Następnego dnia spakował się i wyruszył do Chmury.
- Będę tutaj za tydzień – powiedział na pożegnanie.

 Parę dni później Sakura złożyła wizytę Hayase, który stał akurat w drzwiach budynku i zbladł, widząc ją na ulicy. Tak jak poprzednio nawet nie próbował stawiać oporu ani uciekać. Sakura ujęła go pod ramię, zaprowadziła do pokoju na piętrze i zamknęła drzwi.
- Czego chcesz?
Sakura poczuła, jak wracają stare przyzwyczajenia. Teraz Hayase wzbudzał w niej już tylko pogardę.
- Transakcja do której nie doszło. Dlaczego nie wspomniałeś o Hidanie?
- Nie… nie wiem.
- Naprawdę? Więc może ja ci powiem? Nie wspomniałeś o nim, bo boisz się go bardziej niż mnie.
- Nie!
Spędziła z nim dziesięć minut. Odpowiedział na wszystkie jej pytania. Im więcej mówił, tym bardziej nim pogardzała. Słyszała o burdelu w Kiri od Omoi’ego, i wiedziała, jakim był człowiekiem. Uważał się za ofiarę i to była jego największa słabość.
Sakura wstała.
- Widzę, że opuchlizna już zeszła. Boli jeszcze?
Kość została nastawiona, siniak zbladł, ale na grzbiecie nosa zostały blizny po trzech szwach. Hayase nie był w stanie odpowiedzieć. Pochyliła się i przytknęła koniec palca wskazującego do nowej różowej skóry. Skumulowała ckakre w palcach i pstryknęła.
- Następnym razem, kiedy nie będziesz wiedział, kogo się bać, wybierz raczej mnie.
Później żałowała trochę, że po raz drugi złamała mu nos. Nie dlatego, że zrobiło jej się go żal, ale dlatego, żeby było to niepotrzebne i, co gorsza, pokazało, że nie potrafiła nad sobą zapanować. Za najlepszych czasów nie chciałoby się jej tego robić. Wystarczyłaby groźba.
Nie miała siły na podróż więc zatrzymała się w jednym z hoteli w wiosce, gdzie mieszkał Hayase. Pokój był beznadziejny: zepsute ogrzewanie i wilgoć na jednej ścianie. Rano wstała jeszcze bardziej zmęczona niż, kiedy się kładła.
Swoje urodziny spędziła z Itachim, w wiosce, w której spotkali się ostatni raz.
- Chodź ze mną do Chmury, Sakura.
- Nie mogę. Muszę pojawić się w Mgle.
- Myślałem, że możesz robić, co zechcesz.
- To nie znaczy, że nie mam zobowiązań.
- Wobec kogo?
- Daj spokój…
- Zleceniodawcy?
Nie spodobał jej się ton jego głosu.
- Tak. Wobec zleceniodawcy.
- Więc odwołaj tą misje. Zmień plany. Zrób coś.
- Dlaczego ja? Dlaczego nie ty?
- Bo w moim przypadku to nie takie proste.
- Nie? Dlaczego?
- Ty jesteś niezależna. Ja mam większą odpowiedzialność…
Sakura zaśmiała się sucho.
- Oczywiście. Sławny Uchiha Itachi.
- Co to ma znaczyć?
- Czy powiedziałbyś, że to związek dwojga równych sobie partnerów?
- Zwykle nie marnuję czasu na zastanawianie się nad takimi rzeczami.
- Cóż, zmarnuj na to trochę czasu teraz.
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Bo nie jestem typem człowieka, który przez cały czas rozmyśla nad tym, co czuje.
- A w ogóle coś czujesz?
- Płaskie pytanie.
- Czujesz?
- A jak myślisz?
- Cóż, mam wrażenie, że jest ci przyjemnie, kiedy się pieprzymy, ale poza tym trudno powiedzieć. Kto wie? Może udajesz. Może nic nie czujesz.
Zrobił krok w jej stronę i się zatrzymał. Jego twarz wyrażała gniew.
- Co się stało Itachi? Boisz się mnie uderzyć?
Cisza.
- Bo to właśnie chciałeś zrobić, prawda? Zachować się jak prawdziwy mężczyzna. Pokazać swojej pyskatej babie, gdzie jest jej miejsce, choćby miała potem podbite oko.
Patrzył jej prosto w oczy.
- Bo o to właśnie chodzi, prawda? O płeć. O kontrolę.
Itachi wydawał się szczerze zaskoczony.
- Dlaczego się tak zachowujesz?
- Dlaczego spotykamy się tam, gdzie ty chcesz? I tylko wtedy, kiedy nie koliduje to z twoimi planami?
- Bo tylko w ten sposób mogę się z tobą spotykać. Alternatywą byłoby w ogóle cię nie widywać. To byłoby jeszcze gorsze.
- To za mało. Nie chcę być w takim związku. Za kogo ty mnie masz? Za jakąś smarkulę, która z kataną w ręku ugania się po Kraju Ognia i rozkłada nogi na hotelowym łóżku, kiedy masz na nią ochotę? Co to za związek?
Pokręcił głową.
- Nie wiem, ale mogę powiedzieć ci jedno.
- Co?
- Nie ma drugiego takiego związku. Ten związek jest niepodobny do niczego, co znam. Czy choćby słyszałem. Jest inny. Ponieważ my nie jesteśmy jak inni shinobi, nie żyjemy według ich zasad, nie akceptujemy ich standardów. Jak więc można tę sytuacje porównywać z życiem innych? Ich kryteria nie znajdują tu zastosowania. Musimy stworzyć własne.
- Chrzań się.
Sakura odwróciła się do drzwi.
- Zanim odejdziesz – powiedział Itachi – chcę, żebyś wiedziała o mnie jedno. Nigdy nie zaatakowałem kunoichi pierwszy, nigdy nie zraniłem kobiety bez powodu. Nigdy nie miałem takiego zamiaru. Nawet w ciągu ostatnich sześćdziesięciu sekund.


Pada od rana. Idę przed siebie przez ruiny Kirigakure. Jestem tu dłużej niż jedną noc i dziwnie się z tym czuję. Cóż, wcześnie czy później musiałam tu wrócić.
Budynek jest upiorny. Wchodzę do środka. Korytarz o ścianach i podłodze w kolorze brudnej czerwieni prowadzi do pokoju.
Siedzi w fotelu przy drewnianych przesuwanych drzwiach, prowadzących na taras. Luźny, czarny strój shinobi sprawia, że jego skóra jest bledsza niż normalnie. Włosy miał ułożone tak jak zawsze, zaczesane do tyłu. Na szyi miał łańcuszek ze znakiem jego boga, Jashina. Raczej nie zmienił się przez te lata, dalej prezentował się całkiem przystojnie.
Ja zrobiłam wszystko, żeby wyglądać jak najgorzej, co nie było trudne. Włożyłam najbrzydszy, sprany strój kunoichi w szarym kolorze i płaszcz, z którego ciągle ścieka woda, wsiąkając w drewnianą podłogę. Do czoła lepią mi się kosmyki mokrych włosów. Mam czerwony nos i drżę z zimna.
- Nie masz parasola, Haruno?
Hidan. Członek Brzasku. Handlarz żywym towarem. Shinobi, który potrafiłby udusić cię gołymi rękami i pociąć kosą, nie przestając się uśmiechać.
- Ile to już czasu?
Nie dość. Stłumiłam odrazę, ale w głębi ducha zawsze będę ją czuła. Kiedy Shikaku sugerował, żebym spotkała się z Hidanem, zignorowałam jego radę. Pomyślałam, że znajdę inny sposób. Ale nie znalazłam. A moja powtórna wizyta u Hayase tylko potwierdziła to, co usłyszałam od Shikaku.
- Ładne sobie uwiłeś gniazdko, Hidan.
- Prawda? Tylko pół kilometra od burdelu, który prowadzę. Ale co u ciebie, Sakura? Słyszałem różne historie…
- Powinieneś wiedzieć, że lepiej ich nie słuchać.
- Szukałem cię. Przez dwa lata, nic. A potem, nagle, wszędzie cię pełno.
Hidan wstaje z fotela. Jest takiego samego wzrostu co Itachi, a przynajmniej tak jest podane w jego aktach
Otwiera przesuwane drzwi i wychodzimy na taras. Jest zimno, nasze oddechy zamarzają w powietrzu, ale Hidanowi zdaje się to nie przeszkadzać.
- Więc czego chcesz?
- Informacji. I jestem skłonna dobrze za nie zapłacić
Mówię mu o Akatsuki, Tace, broni biologicznej i zabójcy Aburame. Nie odpowiada na moje pytania, stara się tyko zawęzić obszar moich zainteresowań. Stoimy na tarasie przez dziesięć minut. Deszcz uderzający w drewnianą posadzkę niemal zagłusza nasze głosy.
Wracamy do środka.
- Możesz mi pomóc? – pytam.
Kiwa głową.
- Trochę mogę powiedzieć od razu, resztę w ciągu jakiegoś czasu.
- Ile?
- A ile masz?
- Po prostu podaj mi kwotę i jak chcesz ją otrzymać. Mogę dostarczyć pieniądze w ciągu dwóch godzin.
- Nie potrzebuję pieniędzy, Sakura. I tak mam ich już aż za dużo. Nie mógłbym ci powiedzieć dokładnie ile, ale wierz mi, Akatsuki jest szczodre.
- Więc czego chcesz?
- Jak mnie znalazłaś?
- Przez starego znajomego.
- Kto to?
Nigdy nie mogłabym poświęcić Shikaku. Ale Hayase… to nie byłoby takie złe.
- Jeśli podam ci nazwisko i adres, czy dobijemy targu?
Patrzy na mnie przez dłuższą chwilę. A potem bez słowa dotyka moich pleców, gdzie znajdują się blizny jego autorstwa. Krew ścina mi się w żyłach.
- Nie zapomniałaś, prawda?
Próbowałam.
- Tylko tak dobijemy targu
- Te czasy już się skończyły, Hidan. Wymyśl coś innego.
- Nie martw się, Sakura. Nie jestem idiotą. Wiem kim jesteś i co możesz zrobić. Nie zamierzam cię naciskać. Chcę, żebyś sama zdecydowała. Tak jak kiedyś.
- Chyba nie wierzysz, że miałam na to ochotę? Nie zrobię tego.
- Bądźmy szczerzy. Przyszłaś tu, bo to twoja ostatnia szansa. A ja chcę d ciebie tylko jednego. – Uśmiecha się szeroko. – Nie masz nic więcej do zaoferowania.
Kręcę głową.
- Nie po raz pierwszy tak się przeceniasz – mruczę.


W czasie spędzonych dni w Kirigakure, Sakura słyszała plotki o zabójstwach w Kraju Ognia, które są jej przypisane. Kabuto powiedział, że jej powrót na scenę zacznie się od paru zabójstw, uznała więc, że teraz jest już czysta i nie ma żadnych powiązań z Dźwiękiem.
Po porażce u Hidana wróciła do Kraju Ognia i spędziła trochę czasu z Itachim, w wiosce na wschód od Konohy. Złość minęła i spędzone wspólnie dni były namiętne i piękne. Uchiha zachowywał się tak, jakby kłótnia nigdy nie miała miejsca.
- Nie mam czasu, żeby przeciągać nieporozumienia, Sakura.
Oczywiście, że nie. Jak mogliby mieć czas, skoro ich związek opierał się na kilku godzinach, które od czasu do czasu udawało im się dla siebie wykraść? Zgodziła się z nim chętnie. Pod koniec pobytu w Kraju Ognia pojawiła się między nimi zażyłość. Sakura doszła do tego etapu tylko z kilkoma mężczyznami. Jednak wówczas zażyłości na ogół towarzyszyły rutyna i nuda. Ale z Itachim było inaczej. Zażyłość przyniosła za sobą ciepło, zadowolenie, poczucie bezpieczeństwa. A Sakura odkryła, że potrzebuje tego coraz więcej.
Oboje opuścili Kraj Ognia. Itachi wrócił do Kumogakure a Sakura musiała się spotkać w Kuso z Hanabi. Przybyła do osady nazajutrz późnym popołudniem i poszła do swojego mieszkania. O ósmej trzydzieści poszła coś zjeść. Kiedy wróciła do domu, Hanabi już na nią czekała.
Sakura w pierwszej chwili jej nie poznała. Włosy miała krótsze, nie sięgały nawet do ramion, i była znacznie szczuplejsza. Na prawym policzku miała rozległe rozcięcie i zabandażowaną prawą dłoń. Sakura spojrzała na nią pytająco.
- Zlecenie w Kraju Żelaza. Nie doceniłam samurajów.
- I co się stało?
Hanabi uśmiechnęła się nieco zakłopotana.
- Prawie dostałam kataną w twarz, przewróciłam się by uniknąć ciosu i chyba złamałam nadgarstek.
Sakura skinęła głową i zaczęła leczyć jej rozcięcie na policzku, by nie została zbyt duża blizna. Gdy skończyła zrobiła herbatę i wróciła z parującym napojem do młodej Hyuugi.
- Więc?
- Jakiś tydzień temu złapaliśmy niezbyt silnego shinobi, który kręcił się po terenie Oto, a który należy do Brzasku. Został przesłuchany i wypuszczony po wyczyszczeniu mu pamięci. Dzięki wyrafinowanym torturom jednego z shinobi Dźwięku, zdołaliśmy wyciągnąć od niego informacje. Wyjawił nam, że w zabójstwo Aburame Shino było zamieszane Akatsuki, choć nie wiedział, kto dokonał tego czynu osobiście. Mówił też, że Brzask ma zamiar sprzedać broń dużego rażenia Tace. Mieli to zrobić w tamtym roku, ale coś nie wyszło i wszystko odwołano. Teraz jest nowy plan. Pytaliśmy kim jest Lider, kto nimi przewodzi. Powiedział, że nigdy się nie ujawnił, ale słyszał plotki, że pochodzi z Kraju Ognia. Ma niezłe kontakty w Kraju Błyskawic i Wody.
Hanabi skończyła mówić i pokazała Sakurze zdjęcie martwego mężczyzny w płaszczu Akatsuki pod drzewem, z twarzy ciekła mu krew a oczy były otwarte. W tle majaczyły zabudowania dalekiej wsi.
- Gdzie to jest? – spytała Sakura.
- Jakieś trzydzieści kilometrów od miejsca, gdzie zostawiliśmy go nieprzytomnego, z usuniętymi wspomnieniami.
- Niech zgadnę: miał obcięty język a przyczyna zgonu nieznana?
Hanabi zmarszczyła brwi.
- Wiedziałaś o tym?
- Znam tę metodę. Jest jak podpis. To Akatsuki. W taki sam sposób został zabity w Chmurze Aburame Shino.
- Powiedział co wiedział. I przez to został zabity.


Pod koniec tygodnia Sakura złożyła mu wizytę w Kumogakure. Zarezerwowała pokój w hotelu Tobu, tam, gdzie zameldowała się ostatnio, kiedy tu była. Itachi zauważył, że Sakura sprawia wrażenie wyczerpanej, a ona nie zaprzeczyła. On także wyglądał na zmęczonego. Pierwszą noc oboje przespali mocnym, głębokim snem. Było już po dziesiątej, kiedy następnego ranka Sakura otworzyła oczy. Nad osadą wisiało szare, ciężkie niebo. Deszcz zacinał w okna.
Na śniadanie zjedli rybę takifugu kupioną przez Sakure w sklepie za rogiem, a po południu spędzili czas na wspólnej rozmowie w jadalni na dole. Później wrócili do pokoju, kochali się, ucięli sobie drzemkę, wykąpali się wspólnie i wypili trochę mirinu. Na kolację poszli do małej restauracji w pobliżu hotelu. W środku było gorąco, aż szyby zaparowały, i pachniało dobrą kuchnią. Na niskich drewnianych stolikach paliły się świece na glinianych podstawkach. Itachi wybrał sushi, Sakura okonomiyaki. Do tego wypili butelkę mocnego, wyrazistego sake. A potem zamówili drugą.
- O co chodzi? – spytał. – Wyglądasz, jakbyś chciała coś powiedzieć.
Sakura odwróciła wzrok.
- Nie, nic.
- Sakura…
Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze.
- Muszę cię o coś zapytać. Wolałabym tego nie robić, ale znalazłam się w takiej sytuacji, że… I nie chcę, żeby coś między nami stanęło.
- Na przykład co?
- Chciałabym, żebyś zabrał mnie do swojego brata. Do Lidera Taki.
Żadnej reakcji.
- Jak najszybciej – dodała.
Poczuła niesmak. Ta prośba zabrzmiała tak tanio. I sądząc po wyrazie twarzy Itachiego, był on tego samego zdania.
- Od kiedy czekałaś, żeby o to poprosić?
Spodziewała się tego pytania, ale nie zamierzała odpowiadać. Wzruszyła ramionami.
- Kilka godzin? Dni? Dłużej?
- Zapomnij o tym.
- Od czasu spotkań w Kraju Ognia? A może planowałaś to już w Kumo?
- Czy to ma jakieś znaczenie?
- Tak, to ma znaczenie.
- Przykro mi, Itachi. Nie powinnam była cię o to prosić.
- Ale to zrobiłaś.
- Nie możemy po prostu o tym zapomnieć?
- Teraz już nie.
- Dlaczego?
- Bo to, o co mnie poprosiłaś, może wszystko zmienić.
- Więc nie rób tego.
- Znam cię od dość niedawna, a Sasuke to mój brat. Gdyby świat był czarno-biały, wybór byłby prosty. Ale świat jest szary.
- Przepraszam.
Itachi uśmiechnął się lekko, a potem zmrużył oczy.
- Zabiłem mu rodziców, nie ma znaczenia jakie były okoliczności, on powinien się na mnie zemścić. A to, że zrozumiał sytuacje i wybaczył mi, to tylko jego dobra wola. Przez ostatnie dziesięć lat powoli traciłem z nim dobry kontakt, ale to nadal mój brat.
- Myślałam, że jesteście sobie bliscy.
- Niezupełnie. Łączy nas ta sama krew i wspólna przeszłość, dość silna więź.
- Więc co mi odpowiesz?
- Nie możesz zakładać, iż fakt, że ze sobą sypiamy, sprawi, że przedłożę ciebie ponad Take czy Akatsuki. Nie, gdy chodzi o zaufanie.
- Nie ufasz mi?
- Tego nie powiedziałem.
- Na Piątą Hokage…
- Nie reaguj tak emocjonalnie, Sakura. Pomyśl o tym. Wiemy, co do siebie czujemy, ale poza tym? Jeśli zrobię to, czego chcesz, podejmę ogromne ryzyko. Chciałbym udawać, że to bez znaczenia, bo chodzi o ciebie. Ale nie mogę. W tym świecie to tak nie działa. Muszę mieć pewność.
Sakura poczuła, jak z upokorzenia zaczynają ją palić policzki. Przeprosiła, ale miała wrażenie, że nawet to zabrzmiało słabo i nieprzekonująco.
- Nie tylko ty nie chcesz, żeby coś między nami stanęło, Sakura.
- W takim razie zapomnij o tym. Znajdę inny sposób.
Sięgnął nad stolikiem i ujął jej dłoń.
- Nie słuchasz mnie. Nie mówię, że tego nie zrobię. Mówię tylko, że jeśli to zrobię… cóż, to nie będzie gra.
- Nigdy nie sądziłam, że to gra.

3 komentarze:

  1. Hm. Zdaje mi się, że między Itachi'm a Sakurą rodzi się coś więcej, niż tylko zażyłość. Cóż, zobaczymy. :D
    Tak czy siak - świetnie! Strasznie zazdroszczę Ci talentu i pomysłu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na Era-krytyki ukazała się ocena Twojego bloga, zapraszam do zapoznania się z nią!
    ~pozdrawiam cieplutko! C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Między Sakurą, a Itachim zaczyna się robić poważnie! Ciekawe, co czas przyniesie :)

    OdpowiedzUsuń