„Piękna
ty, ze smukłymi ramionami i swoimi kłamstwami.
Moknąc
w deszczu zastanawiałem się, czy moje nadzieje również są kłamstwem.”
Sakura
Haruno potrzebowała sześciu tygodni w Kraju Ognia, by w pełni zmartwychwstać.
Jeśli byli tacy, którzy wątpili, że to ona była odpowiedzialna za zabójstwa w
Chmurze, to teraz nie wątpił już prawie nikt.
- Powinnaś
usłyszeć niektóre plotki, Sakura – powiedział Suigetsu. Była właśnie w drodze
do Hayase, kiedy natknęła się na niego,
zmierzającego w tym samym kierunku. Oczywiście nie pytała, po co wybiera się na
południe, i tak by jej nie powiedział.
- Już i tak
płacę ci fortunę, Suigetsu.
- To
dostaniesz gratis.
- Miękniesz
z wiekiem. W takim razie, mów.
- Powody,
dla których przez trzy lata nie było o tobie słychać: poważna kontuzja,
nieplanowana ciąża, emerytura w Kraju Wodospadów, więzienie w Sunie, Dźwięku,
Iwie lub Kiri – niepotrzebne skreślić, nieudany związek, udany związek,
nawiązanie współpracy z Akatsuki lub Taką!
Sakura
parsknęła głośnym śmiechem.
Przez cały
miesiąc podróżowała po Kraju Ognia, tylko po to, żeby ludzie zaczęli gadać, by
mogła stać się niezależna. Tanie hotele i pensjonaty, zimne noce spędzone na
dworze, stęchły smród papierosów w jadłodajniach. Na zachód od Konohy czymś się
zatruła i spędziła trzydzieści sześć godzin zgięta w lesie. Zaraziła się też
grypą i w czasie przemieszczenia się z jednej wioski do drugiej czuła się jak
narkoman, który próbuję zerwać z uzależnieniem: miała wysoką gorączkę, mdłości,
łamało ją w kościach, bolały mięśnie i nie była w stanie zebrać myśli. Osady
Kraju Ognia zawsze były wyczekiwanym przystankiem podróży: wymiana ubrań,
pranie, noc przespana w łóżku. Jadała w wiosce lub kupowała gotowe dania na
wynos. Sformułowanie „zatrzymać się gdzieś nie dłużej” oznaczało dwadzieścia
cztery godziny.
Z Dźwiękiem
kontaktowała się przez Hanabi, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami.
Kiedy jej
podróż po wszystkich większych osadach w Kraju Ognia dobiegła końca, Sakura
spotkała się z Itachim. Znalazł ją w jednej z większych wiosek położonej na
wschód od ruin Konohy, gdzie zameldowała się w jednym z pensjonatów. Sakura,
półżywa z wyczerpania, nie była tym zachwycona. Powiedziała, że mieszka tu paru
shinobi i że to nieostrożne i głupie, zatrzymywać się w tym pensjonacie. Itachi
zgodził się i pocałował ją w usta.
- Itachi,
myślałam, że mamy się ukrywać.
- Bo tak
jest. Dlatego właśnie aż do wyruszenia w dalszą drogę nie możemy wychodzić z tego
hotelu.
Uśmiechnął
się a ona nie potrafiła się na niego gniewać.
- A kiedy
wyruszasz?
- Pojutrze.
Następnego
ranka, Sakura brała odprężającą kąpiel w wannie, na wpół pogrążona we śnie,
kiedy Itachi pojawił się w zaparowanej łazience.
- Dotarły do
mnie plotki o paru morderstwach w Kraju Ognia. To twoja robota?
- Nie pytaj.
Następnego
dnia spakował się i wyruszył do Chmury.
- Będę tutaj
za tydzień – powiedział na pożegnanie.
Parę dni później Sakura złożyła wizytę Hayase,
który stał akurat w drzwiach budynku i zbladł, widząc ją na ulicy. Tak jak
poprzednio nawet nie próbował stawiać oporu ani uciekać. Sakura ujęła go pod
ramię, zaprowadziła do pokoju na piętrze i zamknęła drzwi.
- Czego
chcesz?
Sakura
poczuła, jak wracają stare przyzwyczajenia. Teraz Hayase wzbudzał w niej już
tylko pogardę.
- Transakcja
do której nie doszło. Dlaczego nie wspomniałeś o Hidanie?
- Nie… nie
wiem.
- Naprawdę?
Więc może ja ci powiem? Nie wspomniałeś o nim, bo boisz się go bardziej niż
mnie.
- Nie!
Spędziła z
nim dziesięć minut. Odpowiedział na wszystkie jej pytania. Im więcej mówił, tym
bardziej nim pogardzała. Słyszała o burdelu w Kiri od Omoi’ego, i wiedziała,
jakim był człowiekiem. Uważał się za ofiarę i to była jego największa słabość.
Sakura
wstała.
- Widzę, że
opuchlizna już zeszła. Boli jeszcze?
Kość została
nastawiona, siniak zbladł, ale na grzbiecie nosa zostały blizny po trzech
szwach. Hayase nie był w stanie odpowiedzieć. Pochyliła się i przytknęła koniec
palca wskazującego do nowej różowej skóry. Skumulowała ckakre w palcach i
pstryknęła.
- Następnym
razem, kiedy nie będziesz wiedział, kogo się bać, wybierz raczej mnie.
Później
żałowała trochę, że po raz drugi złamała mu nos. Nie dlatego, że zrobiło jej
się go żal, ale dlatego, żeby było to niepotrzebne i, co gorsza, pokazało, że
nie potrafiła nad sobą zapanować. Za najlepszych czasów nie chciałoby się jej
tego robić. Wystarczyłaby groźba.
Nie miała
siły na podróż więc zatrzymała się w jednym z hoteli w wiosce, gdzie mieszkał
Hayase. Pokój był beznadziejny: zepsute ogrzewanie i wilgoć na jednej ścianie.
Rano wstała jeszcze bardziej zmęczona niż, kiedy się kładła.
Swoje
urodziny spędziła z Itachim, w wiosce, w której spotkali się ostatni raz.
- Chodź ze
mną do Chmury, Sakura.
- Nie mogę.
Muszę pojawić się w Mgle.
- Myślałem,
że możesz robić, co zechcesz.
- To nie
znaczy, że nie mam zobowiązań.
- Wobec
kogo?
- Daj
spokój…
-
Zleceniodawcy?
Nie spodobał
jej się ton jego głosu.
- Tak. Wobec
zleceniodawcy.
- Więc
odwołaj tą misje. Zmień plany. Zrób coś.
- Dlaczego
ja? Dlaczego nie ty?
- Bo w moim
przypadku to nie takie proste.
- Nie?
Dlaczego?
- Ty jesteś
niezależna. Ja mam większą odpowiedzialność…
Sakura
zaśmiała się sucho.
-
Oczywiście. Sławny Uchiha Itachi.
- Co to ma
znaczyć?
- Czy powiedziałbyś,
że to związek dwojga równych sobie partnerów?
- Zwykle nie
marnuję czasu na zastanawianie się nad takimi rzeczami.
- Cóż,
zmarnuj na to trochę czasu teraz.
- Nie.
- Dlaczego
nie?
- Bo nie
jestem typem człowieka, który przez cały czas rozmyśla nad tym, co czuje.
- A w ogóle
coś czujesz?
- Płaskie
pytanie.
- Czujesz?
- A jak
myślisz?
- Cóż, mam
wrażenie, że jest ci przyjemnie, kiedy się pieprzymy, ale poza tym trudno
powiedzieć. Kto wie? Może udajesz. Może nic nie czujesz.
Zrobił krok
w jej stronę i się zatrzymał. Jego twarz wyrażała gniew.
- Co się
stało Itachi? Boisz się mnie uderzyć?
Cisza.
- Bo to
właśnie chciałeś zrobić, prawda? Zachować się jak prawdziwy mężczyzna. Pokazać
swojej pyskatej babie, gdzie jest jej miejsce, choćby miała potem podbite oko.
Patrzył jej
prosto w oczy.
- Bo o to
właśnie chodzi, prawda? O płeć. O kontrolę.
Itachi
wydawał się szczerze zaskoczony.
- Dlaczego
się tak zachowujesz?
- Dlaczego
spotykamy się tam, gdzie ty chcesz? I tylko wtedy, kiedy nie koliduje to z
twoimi planami?
- Bo tylko w
ten sposób mogę się z tobą spotykać. Alternatywą byłoby w ogóle cię nie
widywać. To byłoby jeszcze gorsze.
- To za
mało. Nie chcę być w takim związku. Za kogo ty mnie masz? Za jakąś smarkulę,
która z kataną w ręku ugania się po Kraju Ognia i rozkłada nogi na hotelowym
łóżku, kiedy masz na nią ochotę? Co to za związek?
Pokręcił
głową.
- Nie wiem,
ale mogę powiedzieć ci jedno.
- Co?
- Nie ma
drugiego takiego związku. Ten związek jest niepodobny do niczego, co znam. Czy
choćby słyszałem. Jest inny. Ponieważ my nie jesteśmy jak inni shinobi, nie
żyjemy według ich zasad, nie akceptujemy ich standardów. Jak więc można tę
sytuacje porównywać z życiem innych? Ich kryteria nie znajdują tu zastosowania.
Musimy stworzyć własne.
- Chrzań
się.
Sakura
odwróciła się do drzwi.
- Zanim
odejdziesz – powiedział Itachi – chcę, żebyś wiedziała o mnie jedno. Nigdy nie
zaatakowałem kunoichi pierwszy, nigdy nie zraniłem kobiety bez powodu. Nigdy
nie miałem takiego zamiaru. Nawet w ciągu ostatnich sześćdziesięciu sekund.
Pada od rana. Idę przed siebie przez ruiny Kirigakure. Jestem tu
dłużej niż jedną noc i dziwnie się z tym czuję. Cóż, wcześnie czy później
musiałam tu wrócić.
Budynek jest upiorny. Wchodzę do środka. Korytarz o ścianach i
podłodze w kolorze brudnej czerwieni prowadzi do pokoju.
Siedzi w fotelu przy drewnianych przesuwanych drzwiach,
prowadzących na taras. Luźny, czarny strój shinobi sprawia, że jego skóra jest
bledsza niż normalnie. Włosy miał ułożone tak jak zawsze, zaczesane do tyłu. Na
szyi miał łańcuszek ze znakiem jego boga, Jashina. Raczej nie zmienił się przez
te lata, dalej prezentował się całkiem przystojnie.
Ja zrobiłam wszystko, żeby wyglądać jak najgorzej, co nie było
trudne. Włożyłam najbrzydszy, sprany strój kunoichi w szarym kolorze i płaszcz,
z którego ciągle ścieka woda, wsiąkając w drewnianą podłogę. Do czoła lepią mi
się kosmyki mokrych włosów. Mam czerwony nos i drżę z zimna.
- Nie masz parasola, Haruno?
Hidan. Członek Brzasku. Handlarz żywym towarem. Shinobi, który
potrafiłby udusić cię gołymi rękami i pociąć kosą, nie przestając się
uśmiechać.
- Ile to już czasu?
Nie dość. Stłumiłam odrazę, ale w głębi ducha zawsze będę ją
czuła. Kiedy Shikaku sugerował, żebym spotkała się z Hidanem, zignorowałam jego
radę. Pomyślałam, że znajdę inny sposób. Ale nie znalazłam. A moja powtórna
wizyta u Hayase tylko potwierdziła to, co usłyszałam od Shikaku.
- Ładne sobie uwiłeś gniazdko, Hidan.
- Prawda? Tylko pół kilometra od burdelu, który prowadzę. Ale co u
ciebie, Sakura? Słyszałem różne historie…
- Powinieneś wiedzieć, że lepiej ich nie słuchać.
- Szukałem cię. Przez dwa lata, nic. A potem, nagle, wszędzie cię
pełno.
Hidan wstaje z fotela. Jest takiego samego wzrostu co Itachi, a
przynajmniej tak jest podane w jego aktach
Otwiera przesuwane drzwi i wychodzimy na taras. Jest zimno, nasze
oddechy zamarzają w powietrzu, ale Hidanowi zdaje się to nie przeszkadzać.
- Więc czego chcesz?
- Informacji. I jestem skłonna dobrze za nie zapłacić
Mówię mu o Akatsuki, Tace, broni biologicznej i zabójcy Aburame.
Nie odpowiada na moje pytania, stara się tyko zawęzić obszar moich
zainteresowań. Stoimy na tarasie przez dziesięć minut. Deszcz uderzający w
drewnianą posadzkę niemal zagłusza nasze głosy.
Wracamy do środka.
- Możesz mi pomóc? – pytam.
Kiwa głową.
- Trochę mogę powiedzieć od razu, resztę w ciągu jakiegoś czasu.
- Ile?
- A ile masz?
- Po prostu podaj mi kwotę i jak chcesz ją otrzymać. Mogę
dostarczyć pieniądze w ciągu dwóch godzin.
- Nie potrzebuję pieniędzy, Sakura. I tak mam ich już aż za dużo.
Nie mógłbym ci powiedzieć dokładnie ile, ale wierz mi, Akatsuki jest szczodre.
- Więc czego chcesz?
- Jak mnie znalazłaś?
- Przez starego znajomego.
- Kto to?
Nigdy nie mogłabym poświęcić Shikaku. Ale Hayase… to nie byłoby
takie złe.
- Jeśli podam ci nazwisko i adres, czy dobijemy targu?
Patrzy na mnie przez dłuższą chwilę. A potem bez słowa dotyka
moich pleców, gdzie znajdują się blizny jego autorstwa. Krew ścina mi się w
żyłach.
- Nie zapomniałaś, prawda?
Próbowałam.
- Tylko tak dobijemy targu
- Te czasy już się skończyły, Hidan. Wymyśl coś innego.
- Nie martw się, Sakura. Nie jestem idiotą. Wiem kim jesteś i co
możesz zrobić. Nie zamierzam cię naciskać. Chcę, żebyś sama zdecydowała. Tak
jak kiedyś.
- Chyba nie wierzysz, że miałam na to ochotę? Nie zrobię tego.
- Bądźmy szczerzy. Przyszłaś tu, bo to twoja ostatnia szansa. A ja
chcę d ciebie tylko jednego. – Uśmiecha się szeroko. – Nie masz nic więcej do
zaoferowania.
Kręcę głową.
- Nie po raz pierwszy tak się przeceniasz – mruczę.
W czasie
spędzonych dni w Kirigakure, Sakura słyszała plotki o zabójstwach w Kraju
Ognia, które są jej przypisane. Kabuto powiedział, że jej powrót na scenę
zacznie się od paru zabójstw, uznała więc, że teraz jest już czysta i nie ma
żadnych powiązań z Dźwiękiem.
Po porażce u
Hidana wróciła do Kraju Ognia i spędziła trochę czasu z Itachim, w wiosce na
wschód od Konohy. Złość minęła i spędzone wspólnie dni były namiętne i piękne.
Uchiha zachowywał się tak, jakby kłótnia nigdy nie miała miejsca.
- Nie mam
czasu, żeby przeciągać nieporozumienia, Sakura.
Oczywiście,
że nie. Jak mogliby mieć czas, skoro ich związek opierał się na kilku
godzinach, które od czasu do czasu udawało im się dla siebie wykraść? Zgodziła
się z nim chętnie. Pod koniec pobytu w Kraju Ognia pojawiła się między nimi
zażyłość. Sakura doszła do tego etapu tylko z kilkoma mężczyznami. Jednak
wówczas zażyłości na ogół towarzyszyły rutyna i nuda. Ale z Itachim było
inaczej. Zażyłość przyniosła za sobą ciepło, zadowolenie, poczucie
bezpieczeństwa. A Sakura odkryła, że potrzebuje tego coraz więcej.
Oboje
opuścili Kraj Ognia. Itachi wrócił do Kumogakure a Sakura musiała się spotkać w
Kuso z Hanabi. Przybyła do osady nazajutrz późnym popołudniem i poszła do
swojego mieszkania. O ósmej trzydzieści poszła coś zjeść. Kiedy wróciła do
domu, Hanabi już na nią czekała.
Sakura w
pierwszej chwili jej nie poznała. Włosy miała krótsze, nie sięgały nawet do
ramion, i była znacznie szczuplejsza. Na prawym policzku miała rozległe
rozcięcie i zabandażowaną prawą dłoń. Sakura spojrzała na nią pytająco.
- Zlecenie w
Kraju Żelaza. Nie doceniłam samurajów.
- I co się
stało?
Hanabi
uśmiechnęła się nieco zakłopotana.
- Prawie
dostałam kataną w twarz, przewróciłam się by uniknąć ciosu i chyba złamałam
nadgarstek.
Sakura
skinęła głową i zaczęła leczyć jej rozcięcie na policzku, by nie została zbyt
duża blizna. Gdy skończyła zrobiła herbatę i wróciła z parującym napojem do
młodej Hyuugi.
- Więc?
- Jakiś
tydzień temu złapaliśmy niezbyt silnego shinobi, który kręcił się po terenie
Oto, a który należy do Brzasku. Został przesłuchany i wypuszczony po
wyczyszczeniu mu pamięci. Dzięki wyrafinowanym torturom jednego z shinobi
Dźwięku, zdołaliśmy wyciągnąć od niego informacje. Wyjawił nam, że w zabójstwo
Aburame Shino było zamieszane Akatsuki, choć nie wiedział, kto dokonał tego
czynu osobiście. Mówił też, że Brzask ma zamiar sprzedać broń dużego rażenia
Tace. Mieli to zrobić w tamtym roku, ale coś nie wyszło i wszystko odwołano.
Teraz jest nowy plan. Pytaliśmy kim jest Lider, kto nimi przewodzi. Powiedział,
że nigdy się nie ujawnił, ale słyszał plotki, że pochodzi z Kraju Ognia. Ma
niezłe kontakty w Kraju Błyskawic i Wody.
Hanabi
skończyła mówić i pokazała Sakurze zdjęcie martwego mężczyzny w płaszczu
Akatsuki pod drzewem, z twarzy ciekła mu krew a oczy były otwarte. W tle
majaczyły zabudowania dalekiej wsi.
- Gdzie to
jest? – spytała Sakura.
- Jakieś
trzydzieści kilometrów od miejsca, gdzie zostawiliśmy go nieprzytomnego, z
usuniętymi wspomnieniami.
- Niech
zgadnę: miał obcięty język a przyczyna zgonu nieznana?
Hanabi
zmarszczyła brwi.
- Wiedziałaś
o tym?
- Znam tę
metodę. Jest jak podpis. To Akatsuki. W taki sam sposób został zabity w Chmurze
Aburame Shino.
- Powiedział
co wiedział. I przez to został zabity.
Pod koniec
tygodnia Sakura złożyła mu wizytę w Kumogakure. Zarezerwowała pokój w hotelu
Tobu, tam, gdzie zameldowała się ostatnio, kiedy tu była. Itachi zauważył, że
Sakura sprawia wrażenie wyczerpanej, a ona nie zaprzeczyła. On także wyglądał
na zmęczonego. Pierwszą noc oboje przespali mocnym, głębokim snem. Było już po
dziesiątej, kiedy następnego ranka Sakura otworzyła oczy. Nad osadą wisiało
szare, ciężkie niebo. Deszcz zacinał w okna.
Na śniadanie
zjedli rybę takifugu kupioną przez Sakure w sklepie za rogiem, a po południu
spędzili czas na wspólnej rozmowie w jadalni na dole. Później wrócili do
pokoju, kochali się, ucięli sobie drzemkę, wykąpali się wspólnie i wypili
trochę mirinu. Na kolację poszli do małej restauracji w pobliżu hotelu. W
środku było gorąco, aż szyby zaparowały, i pachniało dobrą kuchnią. Na niskich
drewnianych stolikach paliły się świece na glinianych podstawkach. Itachi
wybrał sushi, Sakura okonomiyaki. Do tego wypili butelkę mocnego, wyrazistego
sake. A potem zamówili drugą.
- O co
chodzi? – spytał. – Wyglądasz, jakbyś chciała coś powiedzieć.
Sakura
odwróciła wzrok.
- Nie, nic.
- Sakura…
Wzięła
głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze.
- Muszę cię
o coś zapytać. Wolałabym tego nie robić, ale znalazłam się w takiej sytuacji,
że… I nie chcę, żeby coś między nami stanęło.
- Na
przykład co?
-
Chciałabym, żebyś zabrał mnie do swojego brata. Do Lidera Taki.
Żadnej reakcji.
- Jak
najszybciej – dodała.
Poczuła
niesmak. Ta prośba zabrzmiała tak tanio. I sądząc po wyrazie twarzy Itachiego,
był on tego samego zdania.
- Od kiedy
czekałaś, żeby o to poprosić?
Spodziewała
się tego pytania, ale nie zamierzała odpowiadać. Wzruszyła ramionami.
- Kilka
godzin? Dni? Dłużej?
- Zapomnij o
tym.
- Od czasu spotkań
w Kraju Ognia? A może planowałaś to już w Kumo?
- Czy to ma
jakieś znaczenie?
- Tak, to ma
znaczenie.
- Przykro
mi, Itachi. Nie powinnam była cię o to prosić.
- Ale to zrobiłaś.
- Nie możemy
po prostu o tym zapomnieć?
- Teraz już
nie.
- Dlaczego?
- Bo to, o
co mnie poprosiłaś, może wszystko zmienić.
- Więc nie
rób tego.
- Znam cię
od dość niedawna, a Sasuke to mój brat. Gdyby świat był czarno-biały, wybór
byłby prosty. Ale świat jest szary.
-
Przepraszam.
Itachi
uśmiechnął się lekko, a potem zmrużył oczy.
- Zabiłem mu
rodziców, nie ma znaczenia jakie były okoliczności, on powinien się na mnie
zemścić. A to, że zrozumiał sytuacje i wybaczył mi, to tylko jego dobra wola.
Przez ostatnie dziesięć lat powoli traciłem z nim dobry kontakt, ale to nadal
mój brat.
- Myślałam,
że jesteście sobie bliscy.
-
Niezupełnie. Łączy nas ta sama krew i wspólna przeszłość, dość silna więź.
- Więc co mi
odpowiesz?
- Nie możesz
zakładać, iż fakt, że ze sobą sypiamy, sprawi, że przedłożę ciebie ponad Take
czy Akatsuki. Nie, gdy chodzi o zaufanie.
- Nie ufasz
mi?
- Tego nie
powiedziałem.
- Na Piątą
Hokage…
- Nie reaguj
tak emocjonalnie, Sakura. Pomyśl o tym. Wiemy, co do siebie czujemy, ale poza
tym? Jeśli zrobię to, czego chcesz, podejmę ogromne ryzyko. Chciałbym udawać,
że to bez znaczenia, bo chodzi o ciebie. Ale nie mogę. W tym świecie to tak nie
działa. Muszę mieć pewność.
Sakura
poczuła, jak z upokorzenia zaczynają ją palić policzki. Przeprosiła, ale miała
wrażenie, że nawet to zabrzmiało słabo i nieprzekonująco.
- Nie tylko
ty nie chcesz, żeby coś między nami stanęło, Sakura.
- W takim
razie zapomnij o tym. Znajdę inny sposób.
Sięgnął nad
stolikiem i ujął jej dłoń.
- Nie
słuchasz mnie. Nie mówię, że tego nie zrobię. Mówię tylko, że jeśli to zrobię…
cóż, to nie będzie gra.
- Nigdy nie
sądziłam, że to gra.
Hm. Zdaje mi się, że między Itachi'm a Sakurą rodzi się coś więcej, niż tylko zażyłość. Cóż, zobaczymy. :D
OdpowiedzUsuńTak czy siak - świetnie! Strasznie zazdroszczę Ci talentu i pomysłu. ;)
Na Era-krytyki ukazała się ocena Twojego bloga, zapraszam do zapoznania się z nią!
OdpowiedzUsuń~pozdrawiam cieplutko! C:
Między Sakurą, a Itachim zaczyna się robić poważnie! Ciekawe, co czas przyniesie :)
OdpowiedzUsuń