Sakura nigdy
nie przypuszczała, że widok Dźwięku wywoła w niej jakiekolwiek emocje. A jednak
czuła dziwny ucisk w piersi. Nie widziała tych górzystych terenów od czterech
lat i wcale za tym widokiem nie tęskniła.
Po chwili
doszła do skalnej jaskini. Powietrze z każdym krokiem wgłęb niej było bardziej
wilgotne i gorące, a w powietrzu unosił się zapach zgnilizny. Podążając dobrze
znaną drogą skręciła w lewo i zeszła na niższe poziomy podziemnego labiryntu.
Dotarła do kolejnego rozwidlenia i skręciła w prawo. Stanęła przed mosiężnymi
drzwiami. Otworzyła je i weszła. Kabuto stał przy regale ze zwojami, które
oświetlało słabe światło świec.
- Nie
uznajesz pukania?
- Nie uznaję
nic. Już nic.
- Na
odgrywanie zbuntowanej nastolatki jesteś już trochę za stara, Sakura.
- A na
emeryturę za młoda?
Chyba nic
się nie zmieniło: półki pełne ksiąg i zwojów po obu stronach pokoju, stara
sofa, mapa Kraju Ognia w rogu.
- Co ci się
stało w rękę? – spytał Kabuto.
- Zacięłam
się przy goleniu.
Zignorował
to i odsunął się od regału. Dziwne, ale tu, na własnym terenie, wydawał się
bardziej czujny.
- Podjęłaś
słuszną decyzje, wiesz o tym.
- Kiedyś
musiało się to stać.
Przesunął w
jej stronę leżącą na biurku kopertę. Sakura podniosła ją i wyczuła klucze. Na
wierzchu napisany był adres.
- Tam teraz
będziesz mieszkać – powiedział Kabuto. – Mieszkanie jest umeblowane. Zaczynamy
w poniedziałek o dziewiątej rano. Masz cały weekend, żeby się zadomowić
Sakura
uśmiechnęła się bez cienia wesołości czy ciepła.
- Zabierze
mi to więcej niż jeden weekend. Co najmniej kilka lat.
Trzypokojowe
mieszkanie znajdowało się na ostatnim piętrze pięciopiętrowego budynku. Było
brudno i unosił się zapach stęchlizny. Sakura rzuciła swój plecak na podłogę w
przedpokoju i otworzyła okna, by wpuścić trochę świeżego powietrza
Drewniana
podłoga oraz ściany, na oknach nie było zasłon, tylko żaluzje. Sakura odkręciła
kran w łazience, popłynęła gorąca woda. Zajrzała do szafek. W jednej zobaczyła
jakiś słoik i do połowy opróżnioną torbę z pełnoziarnistym ryżem. W większej
sypialni stało niskie podwójne łóżko z materacem twardym jak beton, przykryte
śnieżnobiałą narzutą.
W salonie
ustawiono kanapę i stolik do kawy z blatem z grubego szkła. Na półkach książki
w miękkich okładkach. Zdecydowanie było to mieszkanie mężczyzny, pomyślała
Sakura.
W podziemnej
siedzibie Kabuto i jego zwolenników panował nieznośny zaduch. Sakura czekała w
sali konferencyjnej, która niczym nie różniła się od innych wyrytych w skale
pomieszczeń w podziemiach.
- Witaj,
Sakura.
Odwróciła
się i zobaczyła stojącą w drzwiach Hanabi Hyuuge. Była trochę wyższa niż cztery
lata temu, przez co wyglądała doroślej.
- Hanabi.
- Przykro mi
znowu cię tu widzieć.
- Nawzajem.
Uśmiechnęły
się. Mimo dzielących je lat całkiem dobrze się dogadywały w przeszłości, a
Sakura zajęła się szesnasto letnią Hyuugą, kiedy cała jej rodzina zginęła w
trakcie napadu na jej klan. Razem dołączyły do Dźwięku, a teraz po czterech
latach spotkały się ponownie.
- Dobrze
wyglądasz.
- Ty także.
Kiedy do
pomieszczenia wszedł Kabuto, Hanabi wyszła, zabierając ze sobą ciepło. Usiadł
przy jednym końcu stołu, Sakura zajęła miejsce po przeciwnej stronie. Nie było
żadnych uprzejmości. Podał jej zdjęcie: czarno-biały portret mężczyzny
wyglądającego na około pięćdziesiąt lat, o pociągłej twarzy, z dużą blizną na
policzku, którą zakrywały po części dość duże zmarszczki. Jedno oko było
zakryte opaską Chmury, co przypominało Sakurze o jej sensei, Kakashim.
- To Sinobi
Gashir. Były ninja Kumo, który przeszedł do nas, a następne dość wcześnie na
emeryturę. Możesz go kojarzyć, został wyznaczony przez Kraj Pioruna do
podpisania traktatu pokojowego z Konohą jakieś 14 lat temu. – Kabuto poruszył
się niespokojnie. – Niestety popadł w kłopoty z alkoholem i cóż… zaczął tracić
efektywność. Tłumaczył to wspomnieniami z wojny.
- Zupełnie
nie rozumiem, jak coś takiego może się przytrafić komuś, kto tu pracuje.
- W
przeszłości był bardzo skuteczny. To częściowo wyjaśnia, dlaczego, przez wzgląd
na źle pojętą lojalność, zatrudnialiśmy go nadal, choć nieformalnie i tylko w
ograniczonym zakresie. Dla obu stron było to korzystne rozwiązanie; on dorabiał
do swojej haniebnie niskiej emerytury, a my mieliśmy człowieka, od czasu do
czasu wykonującego jakieś zadanie, które lepiej było powierzyć komuś z
zewnątrz. Dlatego właśnie trzy miesiące temu wybrałem Gashira, by załatwił dla
mnie pewną sprawę w Kumo.
Kabuto podał
jej jeszcze jedno zdjęcie. Sakura zdziwiła się lekko widząc byłego sensei
trójki rodzeństwa z Suny. Przyjrzała się dokładniej mężczyźnie. Upływający czas
i wojna nie były dla niego łaskawe, wyglądał starzej niż powinien. Miał też
więcej tatuażów na twarzy niż kiedy go ostatnim razem widziała, czyli…
dwanaście lat temu.
- Baki, po
twoim wyrazie twarzy zgaduje, że go znasz. Nie wiesz jednak, że od jakichś
sześciu lat, kiedy wojna zaczynała cichnąć, zaczął specjalizować się w handlu
zakazanymi jutsu i bardzo interesującą bronią, nad którą ostatnio pracowali specjaliści
z Amegakure oraz Kusogakure. Kręcił się ostatnio po okolicach Oto,
podejrzewamy, że chciał skrócić drogę z Ame do Kumo. W każdym razie dwóch
naszych ninja zatrzymało go. Znając jego reputacje, spodziewali się, że będzie
miał przy sobie jakieś zwoje z tajnymi jutsu. Zamiast tego jednak znaleźli przy
nim tak zwany purutoniumu-239. Tysiąc siedemset pięćdziesiąt gramów
dziewięćdziesięcioczteroprocentowego purutoniumu-239. Wiesz, dlaczego ma to
znaczenie?
Sakura
pokręciła głową.
- Wszystko
powyżej dziewięćdziesięciu trzech procent jest klasyfikowane jako broń. Co
więcej, wystarczy około ośmiu kilogramów do wytworzenia broni nuklearnej. Baki
miał przy sobie także pewną ilość richiumu-6, który zwiększa siłę rażenia bomb,
choć sam w sobie nie jest radioaktywny.
- Co
handlarz zakazanych jutsu mógł robić z bronią nuklearną?
- Dobre
pytanie.
- A jak
odpowiedział na nie Baki?
- Nie
odpowiedział. Umarł.
Sakura
uniosła jedną brew.
- Kiedy go
zatrzymali, w tej samej chwili? Twoi ninja go zabili?
- Nie,
uciekł. Dzień później w Chmurze.
- Jak?
- Na zawał
serca.
Spojrzała na
zdjęcie. Baki wyglądał na najwyżej czterdzieści pięć lat.
- Zawał?
Kabuto
kiwnął głową.
- Sztucznie
wywołany. Podczas sekcji zwłok odkryto niewielkie nakłucie na jego lewym
nadgarstku. Jestem prawie pewny, że sam się zabił. Który shinobi wykonałby
zadanie w ten sposób? Kiri? Teoretycznie zmiecione z powierzchni ziemi…
- Jakby nic
go nie obchodziło.
- Albo jakby
bardzo go obchodziło.
- Ale zrobić
coś takiego bez zmrużenia oka?
Sakura nie
odrywała wzroku od zdjęcia Bakiego.
- Wiemy już,
że był pierwszym z pięciu kurierów, z których dwóch ma związki z Suną. O
pozostałych trzech nie wiemy nic. Akcja została wstrzymana po jego śmierci.
Jeśli chodzi o pochodzenie purutoniumu-239, nasi ludzie dotarli do Deszczu.
Pojawiła się jedna informacja. Lider Akatsuki. Pewnie coś ci to mówi, prawda?
Potem nasi szpiedzy dowiedzieli się, że Akatsuki interesuje się owym przemytem
broni nuklearnej. I – uwaga, uwaga – spotkali się z naszym podstawionym
człowiekiem przez pośrednika Aoi Rokushou, który swoją drogą przyłączył się do Suny
po ucieczce i zdradzeniu Akatsuki. Cóż, plan był dość prosty. Udając jednego z
kurierów, Gashir spotkał się z Rokushou w Chmurze. Podczas tego spotkania
Rokushou miał mu dać zwój zawierający informacje o Ame i Kuso, który
zażądaliśmy w zamian za transakcje bronią, która tak czy inaczej nie doszłaby
do skutku. O ile wiemy, spotkanie odbyło się zgodnie z planem. Jednak kiedy
wyszli z baru, które Rokushou wybrał na miejsce spotkania…
Kabuto podał
jej kolejne zdjęcie. Dwa ciała leżały twarzami do ziemi, jedno na chodniku,
drugie w ścieku przy krawężniku. Krew na zdjęciu wydawała się niemal czarna.
Sakura nie odrywała wzroku od zdjęcia, wiedziała, że Kabuto patrzy na nią.
- Przy
żadnym z ciał nie znaleziono zwoju. Nikt nie widział, by shinobi, który ich
zabił przeszukiwał któregoś z nich. Możliwe, że zwój zabrano później lub
zastosowano jakieś wyjątkowo dobre genjustsu maskujące. Na pewno wiemy tylko,
że teraz znajduje się on w posiadaniu Daruiego z Kumo.
- Nigdy o nim
nie słyszałam.
- Słyszałaś.
Generał dywizjonu w trakcie IV Wielkiej Wojnie Shinobi, spokrewniony z Raikage
i aktualnie kandydat na nowego.
- Racja,
pamiętam. Co go łączy z tą sprawą?
- To samo,
co ze wszystkimi innym. Władza. Nie wiemy, jak przejął zwój, ale możesz być
pewna, że go wykorzysta,
- Jak?
- Sprzeda go
za niebotyczną sumę albo użyje jako narzędzia wpływu. Tak czy inaczej, zwój
jest walutą. Nie możemy na to pozwolić.
- Więc Darui
jest celem?
- Celem jest
zwój. Jeśli Darui wejdzie nam w drogę… trudno, to już jego problem.
- Więc na
tym polega zadanie, tak? Chodzi o zwój.
Kabuto
spojrzał na nią ostro.
- Morderca
Sinobiego Gashira musi ponieść karę. To nie jest kwestia zemsty, ale pewnego
przesłania. No i jest jeszcze Lider Akatsuki. Nie wiemy na pewno, czy
purutoniumu-239, który przemycał Baki, miał dotrzeć właśnie tutaj, czy też
skrócił sobie drogę z Ame do Kumo. Zakładamy najgorsze. Musimy więc dowiedzieć
się kto jest Liderem Akatsuki, i kto jest celem.
- I co
dalej?
- Przywódca
Akatsuki, tak długo, jak będzie żył, stanowi zagrożenie. Problem w tym, że
gdybyśmy po prostu chcieli znaleźć jakiegoś członka Brzasku, byłoby to dość
łatwe. Ale my musimy dowiedzieć się kto nimi kieruje.
- Chyba nie
nadążam, nie domyślasz się kto to?
-
Zawęziliśmy grupę do dwóch shinobi, jednym z nich jest Uchiha Itachi. Do czasu,
kiedy będziesz gotowa, dowiemy się, który to ninja.
- A jeśli
nie?
- Zawsze
zostaje opcja, która wyklucza pomyłkę.
- Załatwić
obydwu?
- Światu nie
będzie brakowało żadnego z nich.
- Czy ten
Lider lub ktoś inny z Akatsuki mógł zabić Gashira i Rokushou?
Kabuto
spojrzał na nią z ukosa.
- Nie wiem.
Ty mi powiedz.
- Co masz na
myśli?
Kabuto
spojrzał na zdjęcie.
- Był jeden
zabójca, który bez problemu zbiegł, obaj shinobi zginęli nim zdążyli zareagować.
Byli świadkowie, ale ich zeznania bardzo się między sobą różnią. Padał ulewny
deszcz. Popołudnie było ciemne. Ninja, który ich zabił miał na sobie coś
czarnego, szarego albo granatowego, prawdopodobnie płaszcz z kapturem,
częściowo zasłaniającym twarz. Jeśli chodzi o jego wygląd, nie mamy prawie nic,
czego można by się uchwycić. Szczupłej budowy ciała, wzrost metr sześćdziesiąt
jeden a metr osiemdziesiąt… powiedzmy, metr siedemdziesiąt pięć, był mniej
więcej twojego wzrostu.
Twarz Kabuto
częściowo skrywał cień. Widziała w jego oczach drgające odbicie płomieni świec.
- To mógł
być mężczyzna – powiedział, patrząc jej prosto w oczy. – To mogła być kobieta.
– Nachylił się w jej stronę i na jego twarz padło mdłe światło. – Czy coś z
tego, co powiedziałem, wydaje ci się znajome?
Sakura z
niedowierzaniem zmarszczyła brwi.
- Myślisz,
że ja miałam z tym coś wspólnego?
- Krążą
plotki, że…
- Chyba
oszalałeś.
- Naprawdę?
- Mówisz
poważnie?
- Zawsze.
- Ale nie
jesteś w stanie tego udowodnić, prawda?
Kabuto
uśmiechnął się zimno.
- Nie muszę.
To ty masz mi coś udowodnić.
Porwanie Mizukage było ostatnim zadaniem wykonanym przeze mnie dla
Dźwięku. W chaosie, jaki potem zapanował, udało mi się zniknąć. I to powinien
być koniec. Ale zamiast tego przez kolejne dwa i pół roku zajmowałam się
zleceniami bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Zgodnie z zasadą, według której
życie naśladuje sztukę, stałam się profesjonalnym zabójcą.
Dziś, siedząc w tym pokoju, widzę wyraźnie, w jaki sposób Oto
zmieniło mnie w osobę, którą jestem, i rozumiem ten proces, choć budzi we mnie
odrazę. Nie rozumiem jednak, dlaczego wcieliłam się w nią bez reszty z chwilą,
kiedy wreszcie mogłam się od niej uwolnić. Kabuto także tego nie rozumie.
Dlatego właśnie zastanawia się, czy to ja zabiłam Sinobiego Gashira i Aoi’ego
Rokushou. Dwa lata temu nie zawahałabym się, jeśli tylko warunki umowy by mi
odpowiadały. Więc dlaczego teraz nie potrafię tego zrobić?
Widzę, do czego to wszystko prowadzi. Muszę znaleźć winnego, by
oczyścić siebie. Kabuto twierdzi, że chce wiedzieć kim jest Lider Akatsuki i odnaleźć
zwój z informacjami o Ame i Kuso, ale naprawdę szuka zabójcy z Kumo. Chce
pokazać, że Dźwięku nie można lekceważyć, i tylko w ten sposób może się z tym
uporać. Ktoś musi za to zapłacić. Życie za życie.
- Dużo
trenowałaś by odkryś w sobie moc władania trzecim żywiołem chakry – suiton. Po
co?
- Chciałam
być skuteczniejsza w walce z katon.
- Ktoś ci w
tym pomagał?
- Suigetsu.
- Byłaś w
kontakcie z Suigetsu?
Nuta
zdumienia w głosie Kabuto zaskoczyła Sakure.
- Tak.
- Wiesz,
gdzie ukrywa się Taka?
-
Oczywiście, że nie.
Suigetsu,
przed wojną jeden z sprzymierzeńców Sasuke, później członek Akatsuki. Teraz
handlarz informacją. Sprzedający za pieniądze informacje i plotki. Taka
przetrwała do dziś, ale nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie wyszła
z ukrycia. Niektórzy twierdzą, że organizacja, która długo po wojnie zbierała
żniwa w Liściu i tworzyła potężne wojsko, zaszyła się gdzieś w okolicach Yukigakure.
Inni twierdzą, że mają swoją siedzibę gdzieś w Kuso albo nawet w samych
poziemnych jaskiniach Konohy.
- Opowiedz
mi o tym.
- Po
porwaniu Mizukage spotkałam go w jednym z barów w Kuso. Zaczęliśmy rozmawiać,
oczywiście obydwoje byliśmy bardzo ostrożni jako, że i ja, i Suigetsu
wiedzieliśmy nawzajem o naszej tożsamości. W końcu powiedział, że ma dla mnie
zlecenie, jeśli jestem zainteresowana.
- I jak się
rozwijała współpraca?
- Doszliśmy
do porozumienia. Zgaduję, że odwalałam brudną robotę za Take, chociaż nigdy o
niczym takim nie wspominał. W każdym razie zgodziłam się, by działał w moim
imieniu. Było to korzystne, bo oznaczało, że nigdy nie musiałam spotykać się z
klientami osobiście. Mogłam zachować anonimowość.
- Płaciłaś
mu, jak przypuszczam?
- Brał
piętnaście procent od sum, jakie wynegocjował w moim imieniu. Poza tym oferował
też oddzielne usługi, które kupowałam oddzielnie.
- Na
przykład jakie?
-
Informacje, ogólnie albo szczegółowe. Bezpieczne kontakty w różnych krajach,
wioskach. I tym podobne. Myślę, że Taka ma dość dużą rozwiniętą sieć kontaktów.
Nie zdziwiłabym się gdyby pewnego dnia wyszli z ukrycia…
- Nigdy cię
to niepokoiło?
- Raczej
nie. Wiesz, jak potrzebne są dochody po wojnie. Każda osada stara się odbudować
jak może, każdy potrzebuje teraz jak najwięcej. Gdyby coś mi się stało,
Suigetsu straciłby pieniądze. A on tego bardzo nie lubi.
- Jak my
wszyscy, czyż nie?
Zaskoczył ją
ton jego głosu, więc nie odpowiedziała.
- Wiesz, o
czym mówię, prawda?
Wiedziała
doskonale.
- Nie.
- O
dwudziestu milionach i osiemdziesięciu tysiącach jenów, plus minus jakieś drobniaki.
- Zarobiłam
te pieniądze.
- Te
pieniądze należały do Dźwięku.
- Należały
do mnie.
- A ty
należałaś do nas.
- Do nikogo
nie należałam. Ani wtedy, ani teraz.
Rzucił jej
mordercze spojrzenie.
- Zwrócisz
te pieniądze.
- Chcesz się
założyć?
- To my cię
stworzyliśmy.
- A to, co
działo się po porwaniu Mizukage?
- Mówimy o
jenach zarobionych przed Mizukage.
- Wiesz co?
Przed Mizukage, po Mizukage… nie obchodzi mnie to, co ty o tym sądzisz. Jeśli
chcesz odzyskać pieniądze, będziesz musiał się mnie pozbyć.
***
I mamy trzy rozdziały za sobą! Dziękuję za komentarze pod poprzednimi postami. Znalazłam bardzo ładny fanart przedstawiający Hanabi starszą niż w m&a, TUTAJ link. Przypominam, że akcja opowiadania dzieje się jakieś jedenaście lat po aktualnych wydarzeniach w mandze :). Czyli młoda Hyuuga ma tutaj 21 lat, Sakura 27, Kabuto 33 itd. Do następnego rozdziału!
Jejku, powoli się uzależniam, serio. Po raz kolejny świetnie napisany rozdział! Dobrze rozegrałaś tą sprawę i fajnie wytłumaczyłaś o co chodzi, inni by na tym polegli i nic bym nie zrozumiała. A tutaj, proszę ;) Wszystko elegancko! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Życzę weny!! ;*
OdpowiedzUsuńSuper, opisy, dialogi no ogólnie cud miód i orzeszki! :D nienawidzę Kabuto, dla mnie to ona może go zarżnąć, nie obraziłabym się xdd Czytam dalej, wciągnęło mnie ;]
OdpowiedzUsuń