Padał ulewny
deszcz. Osada Chmury lśniła pod niebem, ciemnym i sinym jak ramię Sakury.
Spojrzała przez okno. Z wybitych okien apartamentu Darui’ego wydobywały się
kłęby czarnego dymu, a pomarańczowe płomienie szalejącego ognia lizały gzyms
powyżej. Pod budynkiem zebrali się mieszkańcy zastanawiając się pewnie, co się
stało i kim mogą być sprawcy. Sakura zerknęła na zegar w rogu pokoju. Siódma
trzydzieści dziewięć.
Jeśli
lokalne władze Chmury zainteresują się tą sprawą będą zakładać, że akcja
została przeprowadzona nie przez jednego shinobi ale przez grupę. Zawsze było
też założenie, że napastnikami są mężczyźni, jeśli dowody nie wskazują
jednoznacznie na kobietę. Ona, jako kunoichi, zawsze uważała to przypuszczenie
za najlepszą przykrywkę, jaka mogłaby jej się przytrafić. No i wreszcie motyw.
Od czego zacząć?
Prawda była
więc taka, że nikt nie wiedział, kto stoi za zabójstwem Darui’ego i Samui.
Sakura także tego nie wiedziała. Wiedziała jednak, komu zabójstwo zostanie
przypisane. Akatsuki.
Dopiero
teraz, po dwugodzinnej drzemce poziom adrenaliny w jej krwi zaczął opadać i
odezwał się przeszywający ból w ramieniu – zdołała tylko powierzchownie uleczyć
paskudną ranę. Połknęła trzy tabletki przeciwbólowe i popiła je wodą z kranu.
Potem ponownie wpełzła do łóżka i zapadła w niespokojny sen.
Zegar
wskazywał dwunastą. Połknęła kolejne trzy tabletki i puściła gorącą wodę do
wanny. Ani pigułki, ani kąpiel nie uśmierzyły bólu. Kiedy leczyła otarcie na
dłoni ktoś zapukał do drzwi. Był to Omoi.
Otworzyła mu
w samym ręczniku i poinstruowała go, by poczekał na nią w restauracji
hotelowej. Sakura ubrała się i zeszła na dół. Omoi miał na sobie znoszony szary
kombinezon shinobi, przy którym jego karnacja wydawała się jeszcze ciemniejsza
niż zwykle. Kunoichi usiadła naprzeciw niego, wydawał się w dobrym nastroju.
- Co
porabiałaś wczoraj wieczorem?
- Nie twoja
sprawa.
- Co ci się
stało w ramię?
- Mieliśmy
się więcej nie spotykać. Czego chcesz?
Pochylił się
nad stolikiem i konspiracyjnie zniżył głos.
- Kiedy
usłyszałem, że Darui nie żyje, nie wierzyłem własnym uszom.
- I nie
powinieneś wierzyć. Kiedy się tam pojawiłam, oboje byli już martwi.
- Chrzanisz.
- Ja ich nie
zabiłam.
- Więc kto
to zrobił?
- Nie mam
pojęcia.
Omoi
wzruszył ramionami.
- A zresztą…
Co to za różnica?
Kelnerka
przyniosła im dwie filiżanki herbaty i jajka na twardo z rybą dla Omoi’ego.
Kunoichi
patrzyła, jak Omoi atakuje swoje śniadanie, połowa zniknęła niemal natychmiast.
Potem zwolnił, ale nie na tyle, by przerwać przeżuwanie, kiedy chciał coś
powiedzieć.
- Czego
chcesz? – powtórzyła Sakura.
-
Zastanawiałem się czy Suna nie potrzebuje jakiegoś shinobi albo szpiega w
Chmurze…
- Suna?
- Przecież
dla nich pracujesz.
Ale kiedy to
mówił, w jego głosie pojawiła się nuta niepewności. Sakura milczała, czekając,
aż cisza zrobi za nią resztę.
W końcu Omoi
zwerbalizował swoje podejrzenie.
- Nie
wykonujesz zadania dla Suny?
Sakura
milczała.
- Więc dla
kogo, kurwa, pracujesz?
- Dla
nikogo, kto powinien cię niepokoić. Dziś wieczorem już mnie tu nie będzie.
Najlepiej zrobisz, jak zapomnisz o moim istnieniu. W ten sposób oboje będziemy
czyści.
Omoi
najpierw był zaskoczony, potem zły, w końcu spojrzał na nią niepewnie.
- A co z
Karui?
- Nie
mieszajmy jej do tego.
Patrzył na
nią z niedowierzaniem.
- Cholera!
- Dokończ
śniadanie, Omoi.
On stracił
jednak apetyt. Przez chwilę pili herbatę w milczeniu i Omoi powoli się
uspokoił. Sakurze było go żal, ale nic nie powiedziała i w żaden sposób tego
nie okazała. Była pewna, że ten czarnoskóry shinobi nie był żadnym zagrożeniem
dla Dźwięku. Miał jednak rację co do jednego: nie nadawał się do tej roboty,
był zbyt emocjonalny.
Patrzył
niewidzącym wzrokiem w przestrzeń za oknem.
- Co za noc…
- Pamiętam
lepsze – zgodziła się Sakura.
- On pewnie
powiedziałby to samo, gdyby mógł.
- Ona też.
Omoi
zmarszczył brwi.
- Kto?
- Samui.
- Nie
mówiłem o Daruim.
- A o kim?
- Pamiętasz
tego shinobi od robali?
Doskonale
wiedziała, o kogo mu chodzi.
- Shino
Aburame?
- Zgadza
się.
Sakura
zesztywniała.
- Co z nim?
- Nie
słyszałaś? Nie żyje. Zginął tej nocy. Okazało się, że był szpiegiem Suny, a
przez jego osobę wiele osób kontaktowało się z Akatsuki. Prawdopodobnie Uchiha
również.
Przez chwilę
patrzyła na niego w milczeniu.
- Znaleźli
jego ciało parę kilometrów na południe stąd.
- Co mu się
stało?
- Znalazł go
miejscowy rolnik i wysłał jastrzębia do osady. Leżał martwy pod jakimś drzewem,
związany i z obciętym językiem. Bezpośrednia przyczyna zgonu nieznana, stawiam
na jakieś wyjątkowo silne genjutsu.
- Kto za tym
stoi?
Omoi
zmarszczył brwi.
- Pytasz poważnie?
- Tak. Kto?
- Chcesz
powiedzieć, że nie wiesz?
Zaprzeczyła
ruchem głowy.
- A ty
wiesz?
- Jasne. To
Akatsuki.
- Skąd
wiesz?
- Metoda.
Nieznana przyczyna zgonu i odcięty język. To podpis.
- Podpis
Akatsuki?
Kiwnął
głową.
- To nie
znaczy, że nie zabijają normalnie. Ale jeśli chcesz przekazać wiadomość, musisz
się podpisać.
- Kto o tym
wie?
- Poza nami?
- Tak.
- Tylko
shinobi z Suny, połowa mieszkańców Kiri i cała osada Kumo.
Wschodnia
część Chmury, południe. Weszła do budynku, w którym pierwszy raz spotkała się z
Uchihą. Nie wątpiła w to, że należał cały do niego.
Poprzednim
razem gdy tu była miała na sobie elegancki strój kunoichi. Teraz przyszła w
swoim najgorszym pozadzieranym komplecie. Włosy, ostatnio ładnie uczesane, były
brudne i w paru miejscach poplątane. Weszła po schodach na górę i bez pukania
wtargnęła na teren Uchihy, który siedział na fotelu i czytał jakąś książkę. Drgnął,
wyraźnie zaskoczony.
Sakura
zamknęła za sobą drzwi. Podeszła do niego zachowując jednak bezpieczną
odległość.
- Co ci się
stało w ramię? – spytał.
Sakura
zawsze miała przygotowane kłamstwo.
- Sparzyłam
się. A co się stało z Shino Aburame?
- On też się
sparzył.
- Wydaje ci
się to zabawne?
- Dzisiaj
nic nie wydaję mi się zabawne. Co ty tu robisz?
Sakure,
którą do tej pory podtrzymywała adrenalina, teraz ogarnęła zimna furia.
- Zgadnij.
- Myślisz,
że miałem z tym coś wspólnego.
- Bardzo
dobrze. Dalej.
- Ponieważ
między innymi przez Shino kontaktowałem się z Akatsuki.
- Naprawdę
jestem pod wrażeniem. Nie przerywaj. Świetnie ci idzie.
- Ja go nie
zabiłem.
- Wiem.
Zrobiło to Akatsuki.
- Nie
zleciłem też jego zabójstwa. Ani Akatsuki, ani nikomu innemu. Znałem Shino od
jakichś dwóch lat. Zdziwiła mnie jego zdrada. To wszystko, co mam na ten temat
do powiedzenia. Może sądzisz, że Darui’ego też zabiłem?
To nazwisko
było dla niej jak policzek.
Sakure aż
mdliło ze zmęczenia, i wiedziała, że to widać.
- Po co tu
przyszłaś?
Żeby zapytać
wprost o Shino. Tak miała zamiar mu odpowiedzieć. Ale to nie była prawda, i
czuła, że Itachi by się tego domyślił. W ogóle nie powinna tu przychodzić.
Postąpiła impulsywnie, pozwoliła, by kierowały nią gniew i zmęczenie. Ibiki
byłby na nią wściekły. Ta myśl sprawiła, że na jej usta wypłynął w końcu słaby,
znużony uśmiech.
- Sama nie wiem…
Poszli do
jednej z knajp w Chmurze. Było pełno ludzi, udało im się jednak znaleźć miejsca
na tyłach sali. On zamówił sake, ona herbatę, ale zaraz zmieniła zdanie.
- Dla mnie
też sake.
Alkohol na
chwilę postawił ją na nogi. Sakura przyglądała mu się spod oka. Kto spośród
innych gości mógłby się domyślić, kim jest ten człowiek? Tu, wśród tych
biednych mieszkańców Chmury czuł się jak ryba w wodzie. Ujęła butelkę obiema
dłońmi, oparła łokcie na stole i upiła łyk.
- Gdy byłam
młodsza, w życiu bym nie pomyślała, że moja rodzinna wioska zostanie zniszczona
– wypaliła niespodziewanie.
Przez chwilę
żadne z nich się nie odzywało.
- Młody
człowiek nigdy nie jest dość wdzięczny za to, co ma. Nawet jeśli nie ma nic.
- Ty nic nie
miałeś?
- Miałem
silną rodzinę, będącą częścią historii, z której byliśmy dumni. Koniec tej
historii chyba jednak znasz… W każdym razie, gdziekolwiek się znajdowałem,
cokolwiek się ze mną działo, zawsze wiedziałem, skąd pochodzę. Wiedziałem, kim
jestem. Miałem więcej niż większość ludzi, którzy mieli mniej niż ja. A ty?
- Kiedyś
wiedziałam, kim jestem. Gdy byłam młoda. Gdy oni żyli.
Itachi,
który podniósł właśnie butelkę do ust, znieruchomiał.
- Nie mówisz
o rodzinie, prawda?
Sakura
pokiwała głową i umilkła nagle. Oczywiście śmierć rodziców też w jakiś sposób
ją dotknęła. Jednak nie była z nimi tak zżyta jak z przyjaciółmi.
Itachi
przyjął jej milczenie za smutek i zmienił temat.
- Jak długo
zostajesz jeszcze w Chmurze?
- Mam zamiar
wyruszyć jeszcze dzisiaj w nocy. A ty?
- Jutro.
Dokąd zmierzasz?
- A dokąd
ty?
Itachi się
uśmiechnął.
- To właśnie
cały problem, prawda?
- Przykro
mi.
- Musimy
podjąć jakąś decyzję, Sakura. Może jednak moglibyśmy sobie zaufać?
- Naprawdę
nie wiem.
- Bo jeśli
nie, jaki to ma sens?
Nareszcie
potwierdzenie przypuszczeń… Sakura miała wrażenie, że w jej wnętrzu chmara
motyli poderwała się do lotu. Ale co z zaufaniem? Było jeszcze za wcześnie, by
mogła zdobyć się na całkowitą szczerość, zrobiła więc to, co potrafiła
najlepiej.
- Wyruszam
do Kraju Ognia.
Itachi
wyraźnie odczuł ulgę.
- A ja do
Kraju Wody.
Przypomniała
sobie rozmowę z Shino, którą odbył pewnego wieczora, kiedy chciał ją zabrać na
kolacje. Mówił prawdę. Była jednocześnie szczęśliwa i rozczarowana: chciała móc
cofnąć wypowiedziane kłamstwo i zdobyć się na tyle wiary, na ile zdobył się on.
Całuje mnie, a ja znów mam siedemnaście lat; wiem że nie powinnam
tego robić, ale czuję się wspaniale. Jestem tak zmieszana jak jeszcze nigdy.
Wiem, że jestem tu dziś, bo jutro już zniknę. To tylko jedna noc – czy też
raczej popołudnie – ale myślałam o tym od chwili, kiedy się poznaliśmy. Kiedy
moje usta mówiły o Liderze Akatsuki, mój umysł myślał tylko o tym, jak trudno
byłoby mi zapanować nad sobą, gdyby pojawiła się sprzyjająca sytuacja. I
właśnie nastała. Usprawiedliwia mnie tylko to, że znałam odpowiedź, jeszcze
zanim padło pytanie.
Tylko raz, mówię sobie.
Jesteśmy w jego mieszkaniu. Przyszliśmy tu z knajpy, co zajęło nam
jakieś pięć minut. Zapytał, czy mam kogoś. Zdziwiło mnie to pytanie.
- Nie. Nie jestem z nikim.
Dom Itachiego wcale nie jest tak duży jak mi się wydawał na
początku. Widzę też, że prócz obrazów jego matki i kuzyna nie ma tu osobistych
akcentów wystroju. Mam wrażenie, że nic co znajduje się w tym mieszkaniu nie ma
dla niego żadnego znaczenia. Z wyjątkiem obrazów. Tylko one zdają się do niego
należeć.
Teraz, w sypialni, ujmuje moje zabandażowane ramię i całuje w
koniuszki palców. Pozwalam mu się rozebrać. Kiedy przykuca, żeby zdjąć mi buty,
opieram zdrową rękę na jego ramieniu, by nie stracić równowagi. Bose stopy
kleją mi się do podłogi. Kiedy zaczyna zsuwać moje legginsy, mam wrażenie,
jakby cienki materiał był naładowany elektrycznością. Czuję jego palce między
gumką majtek a moją skórą.
Nie wiem, co tu robię. Jest wiele powodów, dla których powinnam
być gdzie indziej. Potem myślę o wszystkich mężczyznach, których miałam.
Dziesiątki rozmytych twarzy. Oni mogliby to zepsuć. Ale nie pozwolę im na to.
Chyba oszalałam.
Czarna bawełna spływa w dół moich ud i łydek na podłogę.
Wstrzymuję oddech. Wszystkie zmysły mam w tej chwili maksymalnie wyostrzone. On
staje przede mną i ujmuje brzeg mojej bluzki. Podnoszę ramiona nad głowę i
syczę z bólu. Nieruchomieje i patrzy na mnie.
- Wszystko w porządku – mówię.
Koszulka zostaje zdjęta; widzi, że wcale nie jest w porządku.
Teraz z niewytłumaczalnego powodu wstydzę się sińców na swoim lewym ramieniu.
On nie może oderwać wzroku od barwnego kolażu. Potem przenosi wzrok na
opatrunek na drugim ramieniu. Dobrze, że go założyłam, skóra w tym miejscu jest
całkiem zdarta. Potem kieruję wzrok na bliznę pod piersią. Na lewym barku, z
przodu i z tyłu, widnieje okrągły ślad i nieregularnych krawędziach. Popatrzył
na mnie z czułością i pocałował delikatnie.
Zdejmuje mój czarny stanik i teraz jestem zupełnie naga. Jeszcze
nigdy, w całym moim życiu nie czułam się tak bardzo naga. Mam wrażenie, że nie
tyle mnie rozebrał, ile odarł ze wszystkiego.
Całuje mnie, a wtedy ja zaczynam rozbierać jego. Podciągam lekko
jego bluzkę. Jego oczy ani przez chwilę nie odrywają się od mojej twarzy;
wkrótce zaczynam rozumieć, dlaczego. Wyłaniają się stopniowo; w płaskim świetle
ponurego popołudnia niewiele widać. Zsuwam ubranie z jego lewego barku. Skóra
na nim jest pokryta bliznami. Wszędzie.
Nie powinnam być zaskoczona. Ale jestem. Dotychczas udawało mi się
unikać myślenia o przeszłości Itachiego. Zapomniałam o latach, które spędził na
wykonywaniu samobójczych misji w Akatsuki, teraz jednak muszę sobie o tym
przypomnieć. Przesuwam palcami po jego brzuchu. Nigdzie nie ma ani grama
tłuszczu. Ten człowiek od stóp do głów zdaje się wykuty w marmurze.
Koszulka upada na podłogę. Ramiona, pierś i brzuch pokryte są
szaroniebieskimi sińcami. Wyglądają gorzej niż moje.
Patrzy na mnie, czekając na moją reakcję. Całuję go w usta. Chcę,
żeby przejął inicjatywę, a on zdaje się czytać w moich myślach. Kładzie mnie na
łóżku i zaczyna wędrować ustami po moim ciele. Kiedy ściska mnie za ramię,
wydaję zduszony pisk bólu.
- Przepraszam.
- Nie przerywaj.
Całuje moje piersi, ja widzę w mroku jego ramiona: barwną mozaikę
siniaków połączonych z bliznami różnego kształtu.
Potem kładzie dłonie na moich udach i delikatnie je rozchyla.
Patrzę w sufit i czekam na jego usta. On także czeka, zwleka, drażni się ze
mną. Wydaje mi się, że mija wieczność. Potem czuję jego język między nogami.
Ktoś wzdycha. Przypuszczam, że ja.
Tooru, pozwól mi skomentować tylko ten rozdział, nie jestem zdolna wykrzesać nic więcej. Nie komentowałam, bo pracowałam, teraz jednak nadrobiłam zaległości i będę regularnie się udzielać, słowo honoru!
OdpowiedzUsuńPolubiłam Omoi'ego dzięki tobie, wydaje się pocieszny i nieco ciapowaty, mimo wszystko lubię go.
Informacja o zabiciu Shino zwala z nóg, z rozdziału na rozdział jesteś coraz bardziej nieprzewidywalna, zupełnie nie wiem co mam myśleć o kolejnym rozdziale. Nie mam nawet potencjalnych kandydatów na osobę, która mogła go zabić. Nawet nie podejrzewam Akatsuki, sama nie wiem dlaczego.
No i końcówka, której chyba nikt się nie spodziewał :o Sakura idzie niby na niewinne odwiedziny, co może złego się stać? A tu proszę bardzo, lądują razem w łóżku. Nie wiem co o tym myśleć, bo mnie zaskoczyłaś. Opis bardzo dobry, podobał mi się, bo nie był nachalny. I takie perełki jak wtrącenie do opisów tych blizn i siniaków, urzekło mnie to...
Cóż, pozostaje mi czekać tylko na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się niedługo : )
Pozdrawiam gorąco, twoja
Chihiro.
Czytać jeszcze nie zaczęłam, ale na wstępie mówię, że szablon jest fantastyczny! :O
OdpowiedzUsuńDobra! Blog mnie zaciekawił i na pewno go przeczytam... jutro ;) lub dzisiaj...? o.O
OdpowiedzUsuńŚwietne! I do końca tego opowiadania będę się zachwycać pomysłem. Kilkanaście lat po wojnie i jeszcze rozbicie wśród wiosek, ludzie niegdyś im wierni, teraz wrogowie... Na dodatek wybrałaś dawno zapomniane postacie przez co można sobie to wyobrazić całkiem inny torem. Dzięki tobie nie są one już zakurzone, a znów odżyły. Trochę wyidealizowałaś Sakurę, ale i tak ciekawie się czyta. Wybrałaś paring ItaSaku? Cóż... Jestem zwolenniczką SasuSaku, ale takie też czytam. Jeśli są dobre. A twoje jest rewelacyjne! Jesteś geniuszem! :) Po przeczytaniu, będę się tym zachwycała do końca dnia! Mam nadzieję, że w następnych mój zachwyt przejdzie na następne rozdziały.^^
UsuńMoja kochana Tooru, dałaś mi świetnie napisane opowiadanie i zabawę na kilka godzin. Teraz będę z niecierpliwością wyczekiwać nowego rozdziału.
Pozdrawiam gorąco i życzę ci weny,
twoja nowa czytelniczka! Na pewno zostanę z tobą do samego końca! Pozdrawiam gorąco!
Oh, to wszytko jest genialne, na tyle, że mam problem ze sformułowaniem swoich myśli w cokolwiek sensownego. Na pewno jestem zaciekawiona obrotem spraw, ciekawa jestem jak to wszytko dalej się potoczy. No i jeszcze wspomnę- końcówka genialna, jak wspomniała Chihiro, niepozorne spotkani i taka niespodzianka... Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo przykro, ale nie ocenię Twojego bloga. To jest tylko i wyłącznie moja wina, bo nie napisałam w swoim opisie, że nie ocenię nic, co za główną bohaterkę ma Sakurę, a jak już to jest paringu SakuraxItachi...
Po prostu nie lubię tej pani. W ocenie byłabym nieobiektywna, zabrałabym Ci punkty za samą tematykę, Ty byś się udenerwowała, ja też, bo nie dałabym rady tego przeczytać. I po co to komu? Nie wystawiam odmowy, bo to moja wina, więc jeśli chcesz, to albo wycofaj się z oceny, bądź wybierz inną oceniającą. Ja naprawdę nie mam nic ani do Ciebie, ani do tego bloga, bo ani Ciebie nie znam, ani bloga nie czytałam. Jestem po prostu bardzo uprzedzona do takiej tematyki, więc nie dotykam się tego.
Jeszcze raz bardzo przepraszam i podrawiam
Midori z KDO
Zgłosiłaś się do mnie, ale moja kolejka jest zablokowana, a co za tym idzie nie przyjmuję nowych blogów do oceny.
OdpowiedzUsuń[Z góry bardzo przepraszamy za SPAM, ale dzięki niemu pozyskujemy nowych klijentów!] Chciał(a)byś poznać opinię o swoim blogu? Nie wiesz, co robisz nie tak, a chcesz dążyć do perfekcji? Sądzisz, że popełniłeś/aś jakieś błędy, lecz nie wiesz, w którym miejscu? Zgłoś się do nas. Członkowie ekipy z pewnością Ci pomogą – pytanie tylko, czy Ty tej pomocy chcesz? To Twój wybór i my go uszanujemy.
OdpowiedzUsuńPoszukujemy chętnych do oceniania – szczegóły w zakładce „Branka”.
Jesteś gotowy stanąć naprzeciw ostrza?
{www.miecz-krytyki.blogspot.com}
Bardzo dziękuję za komentarze na moich obu blogach :) Wybacz, że odpowiadam dopiero teraz, jednak nie było mnie w domu i wcześniej po prostu nie miałam ku temu sposobności.
OdpowiedzUsuńMiragan założyłam ponad rok temu, także pierwsze notki uważam już za niezbyt udane, ale i tak cieszę się, że są w stanie kogoś zachęcić do dalszej lektury. Oczywiście, jest on w dalszym ciągu aktywny, jednak nie jestem w stanie określić kiedy pojawi się kolejny rozdział. Fakt, nie ma co patrzeć na datę dodania notek, ponieważ, prawdę powiedziawszy, dodawałam je jedną po drugiej, kiedy przenosiłam się z Onetu.
Co do Niepokonanej, naprawdę nie masz pojęcia jak ogromnie się cieszę, że tenże blog przypadł Ci do gustu. Bardzo długo zastanawiałam się nad opublikowaniem go (miałam z góry gotowe kilka rozdziałów), ponieważ obawiałam się, że pomysł się nie spodoba i będzie, że tak powiem, oklepany. A tu taka miła niespodzianka ^^ Owszem, Deidara jest moją ulubioną postacią, jednak mimo to staram się go zbytnio nie faworyzować i skupić uwagę również na pozostałych bohaterach. Na przykład na Hidanie, który również jest jedną z moich ulubionych postaci. Opowiadania, gdzie przedstawiany jest jako zwykły zboczeniec, którego na dobrą sprawę można pokonać (za przeproszeniem) kopem w jaja, przejadły mi się już kilka lat temu, więc staram się przedstawić go w innym świetle, niemniej jak najbardziej interesującym.
Staram się nigdy nie tworzyć opisów bohaterów podczas pisania opowiadań. Ewentualnie mogę zamieścić jakieś zdjęcia postaci obecnych w fandomie, żeby czytelnik, który jest w nim obeznany wiedział na czym stąpa. Jednakże, wolę nigdy nie umieszczać własnych opisów i ocenę charakteru postaci zostawić do własnego gustu czytelnika. Nie narzucam osobowości postaci, zwłaszcza tych wprowadzonych przeze mnie. W końcu mogłabym napisać o Hanabi, że jest odważna, skoro, przykładowo, była w stanie próbować wykonać taki manewr, jak w ostatnim rozdziale. Ktoś inny może to jednak uznać za najzwyklejszy akt głupoty. Dlatego wolę tą kwestię pozostawić każdemu z osobna :)
Kiedy tylko ogarnę wszystko, co tu się działo podczas mojej nieobecności, z chęcią zabiorę się za przeczytanie Twojego bloga i oczywiście również skomentowanie go. Prosiłabym jednak o cierpliwość, ponieważ jestem z natury dość leniwa i zapominalska ^^"
Pozdrawiam serdecznie!