niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 8


Świeciło ostre słońce, na niebie nie było ani jednej chmury, ale w lodowatym powietrzu zamarzał oddech. Sakura przemieszczała się najszybciej jak mogła, żeby tylko wczesnym rankiem dotrzeć do Kumo. Gdy minęła bramy wioski sprawdziła adres, który zanotowała. Ośrodek pomocy chorym. Znalazła ten opuszczony budynek pomiędzy jakimś barem a obskurną chałupą.
W środku było ciemno, w powietrzu unosił się słodki zapach pomarańczy. Na ścianach wisiały obrazy martwej natury, na podłodze, pod nimi, leżały drewniane i szklane pudełka pełne suchych traw i liści, korzonków, sproszkowanych ziół. Każde z pudełek było opatrzone karteczką z listą schorzeń, które leczy jego zawartość. Dalej, przy końcu pomieszczenia znajdowała się ciemna drewniana lada.
- Czy zastałam Omoi’ego?
Mężczyzna w czarnym zapinanym na guziki swetrze podniósł głowę i spojrzał na Sakure poczym rozsunął wiszącą za nim fioletową zasłonę i rzucił w ciemność z tyłu kilka niezrozumiałych słów.
Chwilę później przejście wypełniła postać Omoi’ego. Raczej był taki, jakim go zapamiętała. Ciemna karnacja i kontrastujące z nią prawie białe, nastroszone włosy. Trzydniowy zarost na jego twarzy był trochę ciemniejszy. Ubrany był w bordowy strój shinobi.
Omoi gdy tylko zobaczył Sakure przez moment wydawał się zaskoczony, ale zaraz pojawiła się irytacja.
- Co tu robisz?
Sakura uśmiechnęła się, ale nie odpowiedziała. Wspomnienia z tych ciężkich dni wróciły natychmiastowo, kiedy tylko go zobaczyła. Po powstaniu Połączonych Sił Shinobi został przydzielony do oddziału Ataku Z Zaskoczenia.
- Chodźmy stąd – powiedział.
Wyszli na dość zatłoczone o tej porze ulice Chmury.
- Zatrzymałaś się teraz na dłużej w Iwie, mam racje?
- Nie.
- To gdzie?
- Nigdzie.
Uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd równych białych zębów.
- Wszyscy jesteście tacy sami.
- Podoba ci się tu, Omoi?
- Jasne. To w końcu moja wioska, najmniej poszkodowana z wszystkich. Zniszczenia są widoczne, ale to kwestia jeszcze paru lat.
- A Mgła?
- Co Mgła? Mam tam lokum. Ale tu jest mój dom.
- A jednak cztery razy do roku pojawiasz się w Kiri.
Wzruszył ramionami.
- Mam tam przyjaciół…
- Naturalnie.
Dotarli do deptaka i skręcili w lewo, mijając parę sklepów.
- Co wiesz o Itachim Uchiha?
- Wiem, że wzbogacił się przez ostatnie lata. Słyszałem, że ma mieszkanie w Deszczu.
- A tu się czasami pojawia?
- Tak.
- Co go interesuje?
- Import-eksport…
- Import-eksport?
- Uhm.
- Czyli, z grubsza biorąc, wszystko, nawet ludzi, prawda?
Zatrzymali się przed słabo oświetloną restauracją przy deptaku. Wielki zielony szyld wiszący nad nią był zepsuty. Weszli do środka, Omoi zamówił dwie filiżanki herbaty i usiedli do stolika pod przyciemnioną okienną szybą, która ciągnęła się przez całą długość lokalu od strony deptaka.
- Jaki jest Uchiha?
- Nie poznałem go osobiście przez te wszystkie lata.
- A ze słyszenia?
- Teraz sika sake i sra jenami. Doprawdy, zauważyłaś jak zmieniły się nasze wartości przez ostatnie parę lat? Odkąd większość osad nie ma już kage, nie ma żadnego człowieka sprawującego władzę, a duża część shinobi zginęła, wszystkich interesują tylko pieniądze, żeby odbudować to, co zostało zniszczone...
Omoi skrzywił się nieznacznie.
- Coś jeszcze?
- Słyszałem historie, że jakieś dwa lata temu, kiedy przesiadywał w Mgle, wtrącił się w sprawy pomiędzy Akatsuki a Taką. Poszło o tereny wkoło Kraju Wody, wiesz, te okoliczne wyspy i tak dalej. W każdym razie zrobiła się z tego grubsza chryja. Paru shinobi zostało zabitych, a do tego wtrącili się neutralni ninja z Mgły. I wtedy zajął się tym Uchiha. Nie dla siebie, dla wszystkich. W ciągu paru dni doszło do porozumienia. Uzgodniono kwotę odszkodowania za zmarłych shinobi. Ponoć Sasuke Uchiha, lub ktoś kto przewodził wtedy Taką, zgodził się zapłacić Akatsuki dwadzieścia miliardów jenów za prawo do ziem wokół Kraju Wody. Poprosili więc Itachiego, żeby załatwił transport i zabezpieczenie dla tak dużej sumy pieniędzy. Obie strony mu ufały. Uchiha zatrudnił swojego zaufanego ninje, któremu wcześniej zlecał już takie sprawy. Rzecz w tym, że nigdy nie z taką dużą sumą pieniędzy. Dwadzieścia miliardów! Wyobraź to sobie. W każdym razie ten szczur wystawił Uchihe. Rozpłynął się w powietrzu.
- Razem z pieniędzmi Taki.
- Tak. Zrobił Uchihe w bambuko. Ale Itachi i tak dostarczył Akatsuki tę kasę. To było tak ważne, że oddał własne pieniądze. Dwadzieścia miliardów. Które miał gdzieś na boku, jak to czasem bywa. Tak czy inaczej, Itachi zapłacił i wszyscy byli zadowoleni. Ponoć nigdy nawet nie powiedział o tym Tace i Akatsuki. Dowiedzieli się później. A tymczasem Itachi dał zlecenie na kuriera, który miał przekazać pieniądze. Pięćset milionów jenów. Nikt jednak go nie znalazł. Więc Uchiha wrócił do swoich interesów, bogacił się coraz bardziej, a ten shinobi pewnie myślał, że mu się upiecze. Ale nic z tego. Rok później był w Trawie i tam natknął się…
- Na Uchihe.
- Tak. No więc ten ninja jest sobie w Trawie i pewnego ranka obsługa hotelowa znajduje go w łazience. Martwego. Wszędzie pełno krwi. Wiesz, jak Uchiha go zabił?
- Jak?
- Jednym ciosem. Facet był martwy, zanim jeszcze upadł na podłogę. Uderzył go w brzuch z taką siłą, że pięść przeszła przez jamę brzuszną i przebiła się przez ciało. Bez żadnych technik, zwykłe taijutsu.
Na stole pojawiły się dwie szklanki z herbatą w mosiężnych uchwytach na okrągłej trzcinowej tacy.
- Chcesz czegoś jeszcze?
- Darui’ego. Twojego kamrata z Chmury. Zaprowadzisz mnie do niego?
Przez chwilę Omoi patrzył na nią niepewnie, potem skinął głową.
- Dobra. Nie ma problemu.
Sakura uśmiechnęła się lekko. Upiła łyk herbaty. Była mocna i gorzka.


Sakura szukała w Chmurze miejsca, do którego klientela nie przywiązuje zbyt wielkiej wagi do jakości zakwaterowania, a obsługa nie przejmuje się klientelą. Hotel Tobu wydawał się idealnym lokum.
Biorąc pod uwagę fakt, że dalej mogą być wystawione na nią listy gończe, zameldowała się pod nazwiskiem Hitomo Iwahara. Człowiek siedzący w recepcji dał jej klucz do pokoju na szóstym piętrze. Poszła na górę, weszła do pokoju i zamknęła się od środka. Potem przez chwilę siedziała nieruchomo na łóżku, słuchając przytłumionych dźwięków wydobywających się z dworu. Materac był nierówny, sprężysty i skrzypiały.
Kiedy weszła do pokoju, okna były zasłonięte. Rozsunęła nieco zasłony i wyjrzała na zewnątrz. Sprawdziła szafę, szuflady i grubość ścian, zajrzała pod łóżko. W łazience obejrzała sedes, zbiornik na wodę i listwę wokół wanny. Potem wróciła do sypialni i podniosła wykładzinę w rogu. Pod spodem były tylko gołe deski.
Rzuciła kaburę na łóżko i wyszła z hotelu.



Zamówiłam posiłek do pokoju i zaczęłam przeglądać plany apartamentu Darui’ego. Niemal widzę dach tego budynku z mojego okna, które wychodzi na jego południowo-wschodni róg.
Analizuje raz jeszcze spotkanie z Suigetsu, które odbyło się dosłownie godzinę temu w pobliskim barze.

- Kiedy widzieliśmy się ostatnio, byłeś w lepszym nastroju.
Długa chwila ciszy. A później:
- Czego chcesz?
Podaję mu listę.
- Na kiedy to potrzebujesz?
- Jak najszybciej.
- Trzy dni?
- Spróbuj na pojutrze.
- Za wcześnie.
- Spróbuj.
Wzdycha ciężko, co było do przewidzenia.
- Spróbuję…
- Ile?
- Dziesięć.
- Dobra.

Pojawia się mój posiłek, ale czuję, że nagle straciłam apetyt. Potem rozbieram się do bielizny i wykonuję zestaw ćwiczeń rozciągających, czerpiąc trochę przyjemności z rozgrzanych ruchem mięśni. Pół godziny później biorę kąpiel i staram się rozluźnić. Wychodzę z wanny i ubieram się powoli.
Wybrałam jedwabną tunikę w odcieniu tak głębokiego szafiru, że pod pewnym kątem wydaje się fioletowa albo czarna. Do tego legginsy, doskonale skrojone, całość wygląda dość elegancko. Jestem przyjemnie zaskoczona faktem, że tak dobrze wyglądam. I natychmiast zaczynam czuć się jak oszustka. Ja nie jestem elegancka. Z drugiej strony, przed kim ja tu udaję? Jestem oszustką.

Sakura została wprowadzona do małego pomieszczenia, które urządzone było w zachodnim stylu. Poproszono ją by chwilę poczekała, i zaproponowano jej herbatę. Podziękowała. Kiedy drzwi się zamknęły podeszła do okna. Ludzie mali jak mrówki tłoczyli się na chodniku. Miała wrażenie, że dzieli ją od nich znacznie więcej niż tylko pięć pięter.
Na ścianach pokoju wisiało kilkanaście utrzymanych w jednym stylu obrazów. Nawet nieprawne oko Sakury dostrzegło, że mogły być pędzla tego samego malarza. Oleje na płótnie, przedstawiały krajobrazy wioski Liścia; lasy, rozkwitłe letnie ogrody, złote jesienne drzewa, rozświetlony słońcem staw. Spojrzała na podpis na jednym z pejzaży.
- Uchiha Mikoto – odezwał się za nią męski głos.
Odwróciła się szybko.
- Słucham?
Na jego widok odczuła nagły skurcz w klatce piersiowej, jakby spotkała kogoś, kogo już znała. I wydawało jej się, że on doświadczył czegoś podobnego. Dziwne, wcześniej, kiedy oglądała jego zdjęcia, nie miała takie wrażenia. Był oczywiście bardzo podobny do brata, typowy Uchiha.
Miał na sobie zwyczajny strój ninja w odcieniu bardzo ciemnego granatu. Był równie szczupły jak na fotografiach i blady.
- Moja matka. Tak się nazywa. Uchiha Mikoto.
- To ona namalowała te obrazy?
- Połowę. Druga połowa to dzieła Uchiha Shisui’ego, mojego kuzyna, nawiasem mówiąc. – Podszedł bliżej. – Wioska Ukryta w Liściach. Nie wszystkim się podobają te obrazy. Niektórzy uważają, że są zbyt kolorowe, zbyt uproszczone, ale ja odnajduję w tym coś, co dobrze znam.
- To znaczy co?
- Coś, czego prawdopodobnie nie zrozumiesz. Itachi Uchiha.
Podali sobie ręce. Jego dłoń była sucha i szorstka. Kiedy usiedli, spojrzał na Sakurę.
Przez chwilę rozmawiali o wszystkim i o niczym, Sakura automatycznie wypowiadała swoje banalne kwestie, dokładnie tak, jak trzeba. Potem Itachi zaczął mówić o Tace.
- Taka niewiele potrafiła mi powiedzieć na temat twojego pracodawcy. Musiałem się sam dowiadywać, a możesz mi wierzyć, nie było to łatwe, ponieważ – ciężko mi się do tego przyznać – niczego się nie dowiedziałem.
- Mojemu zleceniodawcy zależy na anonimowości.
Milczał, jakby czekał na właściwe wyjaśnienie. Cóż jednak mogła mu powiedzieć? Czuła się zdezorientowana. Było coś w tym człowieku – i w jego reakcji na niego – co wytrąciło ją z równowagi. Otwartość, jaką na początku w nim dostrzegła, znikła i teraz był całkowicie nieprzenikniony.
- Czy masz coś przeciw temu, żebym zadał parę pytań?
Nie spodziewała się dobrych manier. Sama właściwie nie wiedziała, czego się spodziewała, ale z całą pewnością nie tego. Ktoś musiał się chyba pomylić… Usiłowała wyobrazić sobie człowieka naprzeciw niej mordującego z zimną krwią tysiące shinobi w trakcie Czwartej Wielkiej Wojny.
- Rozmawiałem ze swoim informatorem i mam pewien pomysł na to, jak mógłbym ci pomóc. On mówi, że reprezentujesz grupę, która chciałaby zainwestować pewną kwotę.
- Tak.
- Unikając pytań na temat pochodzenia tych pieniędzy.
- Zgadza się.
- I domyślam się, że ludziom tym bardzo zależy też na zachowaniu anonimowości.
- Tak.
- Czy ta grupa jest teraz na terenie Kraju Błyskawic?
- Nie.
- A w Kraju Ognia?
- Można tak powiedzieć.
- Interesy mieszane?
- Mieszane?
- Morderstwa, kupno.
Przez cały kwadrans bezskutecznie usiłowała się skupić na tym, co mówił Uchiha. Patrzyła jak poruszają się jego usta, ale prawie nie słyszała słów. Wiedziała, że się na niego gapi, ale nie dbała o to.



Jestem pewna, że już go kiedyś spotkałam, choć nie mam cienia wątpliwości, że nigdy się wcześniej nie widzieliśmy. Nie wiem o nim nic, a jednak wiem wystarczająco dużo. Nie jest tak przystojny jak jego brat, ale pociąga mnie fizycznie w sposób, jakiego nigdy przedtem nie doświadczyłam. Nie czuję tego w sercu, raczej w żołądku. Słucham go, bo chcę zapamiętać tembr jego głosu, a nie to, co do mnie mówi. Gdyby w tej chwili poprosił mnie, żebym go pocałowała, zrobiłabym to bez wahania. Gdyby powiedział, że chce się ze mną kochać, pozwoliłabym mu na to.
Nie wiem czy on czuje coś podobnego, czy nie. Patrzymy na siebie – nie odrywamy od siebie nawzajem wzroku – ale nie mam pojęcia, co on sobie myśli. Czuję się absurdalnie. Wiem o nim tylko tyle, ile przeczytałam i usłyszałam, a nie były to same superlatywy. Nie ma powodu, bym się tak czuła. Ale nie umiem nic na to poradzić i to mnie irytuje. To nie w moim stylu; powinnam być ponad takimi emocjami. Czyż nie byłam kiedyś wzorem samokontroli?
Nie potrafię tego wyjaśnić. Nagle robi mi się niedobrze ze zdenerwowania. I wtedy przypominam sobie, po co tu przyszłam.


- Ludzie, których reprezentuję, chcieliby coś kupić.
Itachi zmarszczył brwi.
- Sądziłem, że o tym właśnie rozmawiamy. W pewnym sensie…
- Chcieliby kupić coś przez jednego z twoich znajomych.
- Kto to?
- Lider Akatsuki
Żadnej widocznej reakcji.
- Co chcą kupić?
- Powiem to drogiemu Liderowi, kiedy się z nim spotkam.
- Nie znam nikogo takiego, od kiedy Akatsuki ma oficjalnego przywódcę?
- A czy znasz shinobi, który nazywa się Aoi Rokushou?
Tym razem Itachi zesztywniał.
- Oczywiście, że tak – powiedziała Sakura. – Kiedy został zabity, był z nim Sinobi Gashir. On także zginął. Zabójca zbiegł i nie został schwytany. Zidentyfikowano jednak shinobi, który stał za tym zabójstwem. Chciałbyś wiedzieć, kto to jest?
Teraz wydawał się niepewny i lekko zirytowany.
- Nie rozumiem, co to ma do rzeczy…
- Chcesz wiedzieć, czy nie?
Itachi wzruszył ramionami z udawaną obojętnością.
- W porządku. Więc kto to jest?
- Ty.
- Ja?
Sakura skinęła głową.
- Wynająłeś kogoś, by zamordował tę dwójkę shinobi.
Odnosiła wrażenie, że trochę mu ulżyło.
- Zostałaś wprowadzona w błąd.
Sakura czuła, że jego świeża odzyskana pewność siebie to tylko gra.
- Jestem pewna, że naprawdę tak myślisz. W najgorszym wypadku ktoś będzie się chciał za nich mścić.
- Właśnie.
- Rzecz w tym, że mam świadka.
- To niemożliwe.
- Świadek, który może potwierdzić, że przekazałeś dużą sumę pieniędzy Hidanowi, członkowi Akatsuki, płatnemu zabójcy.
Spodziewała się gniewu. Ale Uchiha wydawał się tylko zdezorientowany.
- Nie mam z tym nic wspólnego.
Sakura kiwnęła głową.
- Ale to już bez znaczenia, prawda? Nieważne, kto komu zapłacił. Zabójcą mógł być nawet sam Lider Akatsuki. Liczy się tylko to, w co wierzą ludzie.
- Mylisz się.
Spojrzała mu prosto w oczy.
- Wiem.
Na chwilę zapadła ciężka cisza.
W końcu Itachi powiedział:
- Nigdy nie spotkałem Lidera. Obaj tak zdecydowaliśmy.
- Nie wierzę.
- Pomyśl o tym. Zawsze korzystaliśmy z pośrednika.
Układ podobny do tego, jaki miała z Suigetsu, też nigdy nie spotykała swoich zleceniodawców.
- Więc skontaktuj mnie z nim bez pośrednika.
- Jeśli tego właśnie chcesz.
Sakura wyczuła w tym zdaniu podtekst.
- Czy tego właśnie chcesz? – zapytał.
Patrzył na nią nieruchomym wzrokiem, a ona nie była w stanie niczego wyczytać z jego twarzy.
- Lepiej mnie nie szantażować. Inni już próbowali. To nigdy nie działa
Nie zabrzmiało to jak groźba. Raczej jak prośba. A nawet błaganie.
- Więc co mam zrobić?
- Poprosić.
- Słucham?
- Poprosić, żebym wyświadczył ci przysługę.
- Dlaczego?
- Bo wtedy ja, w ramach rewanżu, będę mógł poprosić o przysługę ciebie.
- Jaką przysługę?
- Jeszcze nie wiem. Ale coś wymyślę.
Wiedziała, że to gra, w którą nie powinna dać się wciągnąć.
- Zgoda. A więc, proszę…
- Dobrze.
- Zatrzymałam się w hotelu Tobu. Tam mnie znajdziesz.
Itachi pozwolił sobie na zimny uśmiech.
- Znajdę cię. Tego możesz być pewna.


czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 7



W mandze Naruto można znaleźć wiele wspaniałych cytatów, a przed rozdziałem siódmym, chciałabym podzielić się z wami czymś, co mogę określić jako motta tego fanfica. Mowa bowiem o najnowszym odcinku Naruto Shippuuden, gdzie Zabuza wypowiada słowa:  "W świecie shinobi albo wykorzystujesz, albo sam jesteś wykorzystywany. A my shinobi jesteśmy zwykłymi narzędziami. Shinobi nie potrzebują ideałów" a także jego późniejsze słowa: "Nie można stać się narzędziem bez emocji". Wiem, że rozdział jest krótki i mało wnosi do fabuły, ale nie miałam ostatnio wolnego czasu na pisanie..







 ***








      Kabuto wydaje się rozczarowany moim widokiem.
- Wykluczyliśmy jednego z kandydatów na Lidera Akatsuki. Nie jest nim Uchiha Itachi.
- Co za niespodzianka. Kim więc są inni kandydaci?
- Aktualnie nie wiemy. Ale dowiedzieliśmy się, że prawdopodobnie Taka chce kupić tę broń nuklearną, a ich przywódcą jest Sasuke.
Przez chwilę panowała cisza.
- Skąd wiesz, że on jeszcze w ogóle żyje? Nikt go nie widział od dobrych pięciu lat.
- Mógł skorzystać na śmierci Aoi’ego Rokushou. W każdym razie jest człowiek, który może nas skierować na właściwą stronę. Właśnie Itachi Uchiha. Nigdy go jeszcze nie spotkałaś, prawda? To takie dziwne, że brał udział w wojnie a…
- Do rzeczy.
- Oficjalnie nie jest członkiem żadnej organizacji, choć ma powiązania z Akatsuki do którego kiedyś należał oczywiście, oraz z Taką. Jeśli Akatsuki i Taka to tryby w maszynie przestępczości w naszych czasach, Itachi jest smarem, dzięki któremu wszystko sprawnie działa.
- Smarem? Jakie to stylowe.
- Itachi stale się przemieszcza ale ma stałe lokum w Deszczu i Mgle. Wiadomo też, że ma powiązania z bratem.
- A co on robi?
- Od informatorów wiemy, że wykonuje jakieś tajne zlecenia dla Taki.
- Morduje elitę…
- Technicznie jest czysty.
- Więc pewnie załatwia to przez kogoś.
- Niezupełnie. Swoje już zrobił, wiesz o tym. Ale to wszystko teraz należy do przeszłości.
- Co mam zrobić?
- Wykorzystasz Itachiego, żeby dotrzeć do Sasuke.
- Jak?
- Udasz, że chcesz kupić purutoniumu-239. Itachi sam nie będzie chciał się tym zająć. Ale z pewnością zechce zarobić, więc przekaże interes Akatsuki, żeby dostać procent od transakcji. Wiesz, że w tych czasach, pieniądze są priorytetem. Każdy chce odbudować swoje osady.
- A jeśli się nie uda?
- Zanim zbliżysz się do Itachiego, wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. Jeśli on nabierze jakichkolwiek podejrzeń, znajdziemy się w ślepej uliczce. Ale kiedy już za ciebie poręczy…
- A jeśli tego nie zrobi?
- Musisz się postarać, żeby zrobił.
- Jak go znajdziemy?
- Tu, na granicy Oto i Kraju Ognia, jest ktoś, kto może nam pomóc. Wnuczka Onokiego, Trzeciego Tsuchikage. Nazywa się Kurotsuchi i na pewno widziałaś ją kiedyś w czasie wielkiego sojuszy pięciu krajów Shinobi. W każdym razie Hanabi dostarczy ci wszelkich informacji.
- Czy za morderstwo naszego człowieka w Kumo może być odpowiedzialna Taka albo Akatsuki?
- Mnie o to pytasz?
- Och, na litość boską…



Hanabi szeroko otworzyła oczy.
- Na piątą Hokage, co się stało z twoimi włosami?
- Nie pytaj.
Siedziba Kabuto, podziemie, poziom czwarty, grota 2A. Przyćmione światło świec. Sakura słyszała tylko cichy oddech Hanabi. Usiadła na kanapę koło niej. Młoda Hyuuga mówiła, jednocześnie przeglądając kartki papieru.
- Kurotsuchi, data urodzenia: czwarty września, miejsce urodzenia; Iwa, Kraj Ziemii.
Pokazała jej zdjęcie kunoichi, Sakura od razu ją rozpoznała, mimo że ostatni raz natknęła się na nią jakieś siedem lat temu. Ładna twarz, czarne, podkrążone oczy i równie czarne, rzadkie włosy.
Kurotsuchi zarządza małą grupą shinobi z Iwy. Aktualnie przebywa na granicy Oto i Kraju Ognia. Według światków jest sama. Od czasu, kiedy przybyła z Iwy na te tereny, to znaczy od dwóch lat, jej życie było wzorem wszelkiej poprawności. Przedtem jednak zabiła parę ważnych osobistości w Sunie.
Sakura otworzyła drugą teczkę, która leżała na stoliku przed nimi. Itachi Uchiha miał trzydzieści trzy lata. Pociągła twarz, czarne oczy o intensywnym spojrzeniu i tak samo czarne włosy, zebrane w kitkę. Typowy Uchiha. Sakura przeczytała jego życiorys. Dorastał w czasie wojny. W wieku siedmiu lat zdał Akademię Ninja, rok później udało mu się aktywować Sharingan. W wieku zaledwie dziesięciu lat pomyślnie przeszedł Egzamin na Chuunina. Gdy osiągnął wiek trzynastu lat stał się kapitanem elitarnej jednostki ANBU. Dostał od Danzou i starszyzny misję zlikwidowania wszystkich członków swego klanu, na którą przystał mając na uwadze pokój jaki zapewni dopuszczając się mordu na własnej rodzinie. Wymusił on jednak, że pozostawiony przy życiu będzie jego młodszy brat – Sasuke. Opuścił wioskę jako zdrajca i przyłączył się do zbrodniczej organizacji - Akatsuki, by śledzić poczynania Madary i chronić przed nim Konohe. W wojnie stanął po stronie Sojuszu, teraz ma kontakty z Taką i Akatsuki, do którego już ponoć nie należy.
Czytając notatki o tym, gdzie widziano go przez ostatnie pięć lat Hanabi stwierdziła, że Itachi czuje się równie dobrze w Kraju Ziemi jak w Kraju Ognia czy Wiatru. Tak jak i ona.



Wstaję z łóżka, idę do łazienki, nalewam wody do wanny, po czym wykonuję kilka ćwiczeń rozciągających. Widzę w lustrze mięśnie brzucha napinające się pod moją skórą jak płynny marmur. Moje piersi są mniejsze i twardsze, uda szczuplejsze. Wargi są pełne jak zawsze, ale cała twarz przybrała wyraz pewnej twardości, a oczy wydają się zimne. Wyglądam jak kunoichi, którą byłam jakieś dwa lata temu, ale tak się nie czuje. Powoli moje odbicie przesłania mgiełka pary wodnej.
W wannie zamykam oczy. Przypominam sobie Saia. Kochamy się w mojej sypialni na górze, przez otwarte okno wpada ciepła bryza. Czuję smak jego skóry, słyszę dźwięki, jakie wydają nasze ciała. Pod powierzchnią wody wsuwam dłoń między uda. Moje palce to jego palce. Przygryzam dolną wargę aż do bólu. W pewnym momencie – nie mam pojęcia kiedy dokładnie – to już nie Sai jest we mnie, lecz Ibiki.
Owinięta ręcznikiem, kapiąc wodą na drewnianą podłogę, idę do kuchni i nastawiam wodę.
Wsypuję kawę do kubka i zalewam wrzątkiem.
 Zazwyczaj się nie maluję. Nie lubię tego, coś mi jednak mówi, że powinnam stosować delikatny makijaż. Z ubraniem nie mam żadnego problemu. Twarda, skuteczna kunoichi, używająca swojej płci jako broni, udając, że jest słaba, zwykły czarny kostium wystarczy. Gorzej z bronią. Czy powinnam wziąć ze sobą katane czy może tylko podstawowe ostrza kunai i parę shurikenów? Zasadniczo nie używam katany, chyba że jest to absolutnie konieczne. Problem w tym, by wiedzieć, kiedy może się przydać.

Mimo deszczu w małej wiosce na granicy Dźwięku i Kraju Ognia tłoczyli się mieszkańcy. Sakura przeszła przez małą uliczkę i zatrzymała się przed dużymi drewnianymi drzwiami. Wślizgnęła się do środka.
Przeszła przez korytarz i otwierając jeszcze jedne drzwi, weszła do środka dużego pomieszczenia. Sakura dostrzegła informatorkę w rogu pokoju siedzącą na fotelu. Wyglądała nadzwyczaj pięknie, zmieniła się przez te parę dobrych lat. Sakura widziała, że Kurotsuchi też dokładnie jej się przyjrzała: wyższa od niej, w czarnym opinającym ciało kostiumie kunoichi i ze spiętymi włosami. Delikatny makijaż, podkreślone oczy, lekko pociągnięte szminką wargi. Na prawej ręce miała urządzenie do wystrzeliwania zatrutych senbon, w lewej trzymała katane. Schowała ją do kabury na plecach.
- Herbaty?
- Dziękuje, nic.
Usiadła na krześle, które stało na środku pokoju.
- A więc… w czym mogę pomóc?
- Chcę informacji.
- O jakie konkretnie informacje chodzi?
- Informacji o ludziach. A raczej, w tym wypadku, o jednej osobie.
- Słucham.
- Chciałabym, żebyś powiedziała mi, gdzie znajduje się Itachi Uchiha lub przedstawiła go mnie.
Tym, co Kurotsuchi bardzo chciała przed nią w tym momencie ukryć, nie było zaskoczenie, lecz strach.
- Chyba nie znam…
- Owszem, znasz.
Po krótkiej chwili milczenia Kurotsuchi pociągnęła nosem i odchrząknęła, a jej twarz znowu stała się nieprzenikniona. Podniosła pędzelek ze stolika i zaczęła się nim bawić.
- Nie widzę powodu, dla którego miałabym ci mówić, gdzie się on znajduje. A tym bardziej przedstawiać cię mu.
- A gdyby leżało to w twoim interesie? Hipotetycznie, rzecz jasna…
- Hipotetycznie?
- Jesteś informatorem, prawda?
Myślała przez chwilę.
- Potrzebowałabym gwarancji.
Sakura milczała, czekając na ciąg dalszy.
- Proszę podać kwotę.
- Zrobię coś więcej. Podam ci powód.
Kurotsuchi zmrużyła oczy.
- Powód?
- Masz przyjaciela, który mieszka w Trawie. Nazywa się Akatsuchi i tak jak ty pochodzi z Iwy. – Sakura wyciągnęła sześć zdjęć z kabury i rzuciła je na stolik.
Kurotsuchi spojrzała na zdjęcia.
- Masz też ojca, który mieszka w tej wiosce. Kitsuchi. Jesteście sobie bardzo bliscy. Dziwne, że mieszkacie w tej samej okolicy, a widujecie się bardzo rzadko. Nigdy nie spotykacie się dwa razy w tym samym miejscu. I nigdy nie spotykacie się w miejscu, w którym któreś z was mieszka lub bywa. Dlaczego?
- Nie możesz mi grozić.
Sakura spojrzała na nią ostro.



Wróciła do podziemi Dźwięku. Tydzień później spotkała się z Kurotsuchi w lesie nieopodal. Powiedziała jej, że rozmawiała z Itachim, który załatwiał swoje sprawy w Kraju Błyskawic, ale ma wrócić do Kraju Ognia pod koniec tygodnia.
- Masz ochotę na sashimi? – spytała Hanabi. – Jeszcze nic dzisiaj nie jadłam.
Sakura nie była pewna.
- Dobra.
Przeszły przez wąski korytarz. W zakrzywionej lekko ścianie znajdowały się drzwi. Weszły przez nie, Sakura usiadła przy stoliku, a Hanabi poszła przygotowywać jedzenie.
Po piętnastu minutach położyła przed Sakurą talerz i sama zaczęła jeść rybę ze swojego.
Po skończonym posiłku, Hanabi położyła na stole zdjęcie.
- Omoi z Chmury. Twój kontakt w trakcie trwania tej misji.
Sakura znała go, podczas sojuszu był jednym z shinobi, z którym potrafiła się dobrze zgrać i walczyć w ramię w ramię. Miał ciemną karnacje, jak większość ninja z Kumo. Dość wyłupiaste oczy. Jasne włosy odznaczające się na tle ciemnej skóry.
- Pamiętam go. Wiemy coś o nim?
- Naturalnie. To średniej wielkości ryba pływająca w paru średniej wielkości stawach. Mieszka w Kumo, ma kontakty w Kraju Błyskawic i Wody.
- Czym się zajmuje?
- Wszystkim, co może przynieść zyski. Kiedyś ochrona ważnych osobistości lub ich zabijanie, głównie w Kumo, ale także w Kiri. W tej chwili jest bardzo ostrożny.
Zapadła chwila ciszy.
- Sakura-san? Mogę zadać ci pytanie… osobiste?
Sakura spróbowała się uśmiechnąć.
- Zadać możesz.
- Czy on zmusił cię do powrotu? To znaczy, no wiesz, myślałam, że już nigdy się nie spotkamy.
- Ja też tak myślałam.
- Co się stało?
- Dobiliśmy targu. Kiedy ta sprawa dobiegnie końca, on zrezygnuje ze swoich wyimaginowanych praw do mojego życia.
- Wierzysz, że to zrobi?
- Szczerze mówiąc, nie wiem.
- I mimo to wróciłaś.
- Wystarczyła mi jego obietnica. Nie chcę spędzić reszty życia, myśląc o Oto. Nawet kiedy już się całkiem fajnie urządziłam w Iwie, ciągle się nad tym zastanawiałam. W ten sposób pozbędę się tego raz na zawsze.
- A jeśli Kabuto nie wywiąże się z obietnicy?
Sakura wzruszyła ramionami.
- Cały czas marzyłam o tym, żeby go zabić. Ale teraz już taka nie jestem. Więc nie wiem.
Kiedy rozstawały się na korytarzu, Hanabi ucałowała Sakure w oba policzki.
- Powodzenia.