poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 10


Mieszkanie Karui mieściło się w małym budynku w zachodniej części Kumo. Sakura weszła po schodach na pierwsze piętro. Omoi czekał na nią przy końcu korytarza.
Było to małe dwupokojowe mieszkanie. Sakura dojrzała Karui, kunoichi, z którą ramię w ramię walczyła przeciw wrogom Liścia i Chmury.
Wiedziała, że Omoi ma dwadzieścia dziewięć lat i że Karui jest w tym samym wieku. Rzecz w tym, że wyglądała na co najmniej dziesięć lat starszą niż powinna.
Była niższa i drobniejsza niż Sakura ją zapamiętała na polu bitwy. Blizny, zmarszczki na jej twarzy i przebarwienia cery mocno dawały jej się we znaki. Karui zauważyła jej zdziwione spojrzenie i zwróciła się do Omoi’ego.
- Nie powiedziałeś jej, Omoi? – Zachrypiała.
Spojrzała na Sakure i przewróciła oczami.
- Nie powiedział ci, w jakim jestem stanie?
- Nie.
Sakura uśmiechnęła się uprzejmie. Nie tego się spodziewała widząc ją po sześciu latach.
- Otrząsnęłaś się po śmierci przyjaciół i jesteś jedną z najdroższych kunoichi na zlecenie. To dwa powody, dla których nigdy nie zrozumiesz. Omoi uważa, że po takim czasie to śmieszne. Ale dla mnie, utracić tyle ważnych osób… Może nie powinnam zostawać shinobi. Nie mogę zapomnieć. Czuję, że nie powinnam zapomnieć. – Sakura otworzyła buzię z zamiarem wtrącenia jej się w zdanie ale nie zdążyła, bo Karui znów zaczęła mówić. – Wiem, że każdy z nas przeżył podobną stratę, ale mi nie udało się przetrwać. Nigdy nie zapomnę twarzy tych martwych ludzi. Wiem, co sobie myślisz. Teraz, kiedy jest już lepiej w świecie shinobi, mogę przestać patrzeć wstecz i zacząć zapominać. Dla tych, którzy żyją teraz, tutaj, ale czuję, że powinnam zginąć wtedy na polu bitwy. Wśród ogromu trupów, niewinnych kobiet i dzieci zostawiłam tam coś ważnego, cząstkę siebie. Żeby mnie zrozumieć nie wystarczy przeżyć tej rzezi. Trzeba jeszcze nauczyć się żyć, tak, jak się chcę. A ja nie chcę więcej żyć zabijając, już nigdy.
Nastała ciężka cisza. Sakura powstrzymywała chęć podejścia i przytulenia jej.
- Ale mniejsza o to, chciałam tylko krótko wytłumaczyć mój stan, którym jak widziałam byłaś zdziwiona. Mogę ci pomóc z twoją misją.
Różowo włosa kunoichi spojrzała karcąco na Omoi’ego.
- Tak, wiem, miał nic nikomu nie mówić, ale ja naprawdę mogę pomóc. Chociażby przez wzgląd na stare interesy.
Sakura skinęła głową na znak, że się zgadza.
- Ci członkowie, których znamy, czyli prawdopodobnie osobnicy, których widziano żywych po największych bitwach: Deidara, Hidan oraz Kisame. Jak wszyscy wiemy, Uchiha Itachi oficjalnie nie należy już do żadnej z organizacji, jednak nigdy nic nie wiadomo. Co do Konan, kunoichi z Amegakure. Odłączyła się od brzasku, przez dwa lata przebywała w Ame a potem przyłączyła się do Taki. Ponoć tak jak ty, przez jakiś czas wykonywała zlecenia. Szczegóły nieznane. Reszta… Cóż, Sasori umarł z twojej ręki, Kakuzu poległ w czasie ataku na Sune, Zetsu, ten nieudany eksperyment, również długo nie żył w czasie ostatecznego ataku na Konohe. Madara ostatecznie dobity przez Naruto, który dopełnił ten czyn swoim jakże widowiskowym samobójstwem i wypuszczeniem dziewięcioogoniastego na wolność demolując jednocześnie Liścia.
Sakura skrzywiła się nieznacznie na dźwięk imienia Naruto.
- Intryguje mnie Konan. Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego przyłączyła się do Taki. I to odłączenie się od Brzasku. To trochę dziwne.
- Dziwne? Nie, ani trochę. Konan jest przywódczynią Deszczu, a to Akatsuki przyczyniło się do tak znaczących strat w tym rejonie. Nie powiesz mi przecież, że ta osada nie ucierpiała… Pewnie miała żal do Brzasku.
Jak na tak niemrawą osobę, Karui była dość wygadana. Pewnie nie często miała gości innych niż Omoi’ego.
- Dobrze. A masz jakieś informacje na temat Sasuke?
- Jeśli o to chodzi, wiem niewiele więcej co ty. Owszem, żyje. Jest przywódcą Taki i utrzymuje z bratem zdrowe – jak na klan Uchiha – relacje.
Rozmawiały jeszcze przez chwilę, kiedy Omoi dobierał się do jedzenia w kuchni Karui.
Sakura obiecała, że jeśli będzie miała wolny czas, jeszcze odwiedzi schorowaną kobietę, na co ta, bardzo się ucieszyła. Wyszła i wolnym krokiem wracała do hotelu patrząc na migoczące w ciemności gwiazdy. Piętnaście minut przed północą weszła do pokoju. Stopą zamknęła za sobą drzwi i zrzuciła płaszcz.
- Nie mówiłaś, że pochodzisz z Konohy.



Podskakuję, przestraszona. A ponieważ jestem zmęczona, zaskoczenie szybko przekształca się w złość.
- Co ty tu robisz, do cholery? Zabieraj się stąd.
Itachi siedzi na krześle przy oknie. Zasłony są zaciągnięte. Poczęstował się sake. Nie rusza się.
- Ładnie to tak się włamywać?
Idiotyczne pytanie, biorąc pod uwagę, że zostało zadane człowiekowi, który prawdopodobnie przez całe swoje życie zabił dwa razy tylu ludzi co ja.
- Byłaś uczennicą Tsunade.
- A kto to Tsunade?
Uśmiecha się, ale nie jest rozbawiony.
- To ty zabiłaś Sasoriego. Mam swoich informatorów.
Nie mam siły się opierać.
- Co mam ci powiedzieć? Jestem nieśmiała, nie lubię mówić o sobie.
- No, to wszystko wyjaśnia. W takim razie pójdę już. – Ale nie idzie. Siedzi, patrzy na mnie, a ja z każdą chwilą czuję się coraz bardziej niezręcznie. – Zastanawiasz się, po co tu przyszedłem. A ja zastanawiam się, po co ty poszłaś do Karui. Nie ma zbyt dobrej opinii wśród mieszkańców Chmury.
Nie chcę dać się w to wciągnąć.
- Nie mówiłaś również, że znasz mojego brata. A właściwie, że spędziliście razem urocze dzieciństwo. W każdym razie rozmawialiśmy o tobie z Shino. Powiedział, że ci nie ufa. Sądzi, że jesteś podstawiona przez Dźwięk, Sune lub inną zagrażającą nam wioskę.
Czuję, jak moje ciało sztywnieje.
- A co ty mu powiedziałeś?
- Że moim zdaniem tak nie jest. Ale nie miałem pewności – Pociąga łyk sake z butelki. – To jednak było, zanim cię zauważyłem wychodzącą z budynku, w którym mieszka ta konfidentka  o dość kiepskiej opinii. Byłaś tam z jeszcze jednym shinobi pochodzącym z Chmury: jak on się nazywa?
Milczę.
- Wydaje mi się, że już go kiedyś widziałem. Na pewno walczył po stronie  Liścia.
- Byłam u Karui bo musiałam cię jeszcze sprawdzić.
Zaskakuje go prostota tych słów.
- Dlaczego?
- Z tego samego powodu, dla którego ty przyszedłeś tutaj. Mam co do ciebie pewne przeczucie, ale nie jestem pewna…
To odruchowe kłamstwo i jak wszystkie najlepsze kłamstwa ma w sobie ziarno prawdy. Cokolwiek planował, porzucił swoje plany. Poznaję to z jego twarzy. Milczymy przez całą minutę, a ja czuję się w tym czasie lepiej niż kiedykolwiek odkąd weszłam do pokoju.
- Jesteś głodna? – mówi w końcu.
Jedzenie to ostatnia rzecz, o jakiej bym w tej chwili pomyślała.

Kiedy wyszli z hotelu, pod wejściem stał Shino. Itachi powiedział Sakurze, że musi z nim chwilę porozmawiać. Odparła, że nie ma nic przeciwko temu, i usiadła na ławce nieopodal, udając, że zupełnie jej to nie interesuje. Z dobiegających ją strzępów zdań domyśliła się o czym rozmawiali. Taka i Kirigakure. Czyżby tam się ukrywali? Rozmowa zajęła im jakieś trzy minuty, potem Aburame spojrzał wymownie na Sakure i zniknął w chmurze dymu.
Restauracja Tomoko w Kumo była jedną z lepszych w tej wiosce. Kobieta, która ich przywitała zaprowadziła ich do prywatnego pokoju. Itachi zdjął buty i usiadł ze skrzyżowanymi nogami na jedwabnej poduszce. Sakura usiadła naprzeciw niego. Pozwoliła, żeby wybrał potrawy. Zamówił sushi i sashimi oraz dwie butelki kirinu.
Kunoichi spytała go, co dokładnie robi. Powiedział, że aktualnie jest pośrednikiem pomiędzy Taką a Akatsuki. Potem on zapytał ją o jej pracodawców i o to, czym się zajmuje. Sakura odparła, że z pewnością może ich sobie wyobrazić i że zajmuję się tym, co aktualnie się nawinie.
- Prawdopodobnie ich znasz. – Skłamała gładko, dobrze wiedziała, że zna i to nawet zbyt dobrze.
- Domyślam się. Powiedz mi, dlaczego ukrywałaś się w Iwie pod innym nazwiskiem.
- Chciałam trochę  normalności. Pod nazwiskiem Haruno raczej bym jej nie zaznała. Poza tym nie chciałam zostawiać śladów.
Trawił to przez chwilę.
- Jesteś niezależna?
- Co masz na myśli?
- Ktoś ci pomaga? Działasz sama?
Sakura uniosła jedną brew.
- Jak my wszyscy, prawda?
Zapadła cisza. Itachi najwyraźniej nie miał ochoty jej przerwać, a Sakurze to odpowiadało. Zawsze była w tym dobra.
- Mówiłeś, że jesteś pośrednikiem pomiędzy Akatsuki a Taką. - Skinął głową.  – Wykonujesz dla nich jakieś… misje?
Spodziewała się wymijającej odpowiedzi i miała rację.
- Obecnie mam mniej powodów, żeby robić z nimi cokolwiek. Mniej powodów i mniej chęci. Słuchaj, Sakura… - Zawahał się. – Ty i ja… cóż, nie będę udawał niewiniątka. Robiąc interesy z Akatsuki lub Taką podejmujesz pewne ryzyko. Jeśli im się w jakikolwiek sposób narazisz…
- Więc jednak należysz do któregoś z ugrupowań.
- Nie. To ludzie, którym coś zawdzięczam, ludzie, którzy mi pomogli i którym udało się przetrwać. Ktoś z zewnątrz może zniszczyć zaufanie jakim siebie nawzajem darzymy.
- Ja jestem kimś z zewnątrz?
- Oczywiście. Oboje jesteśmy.
- Wiesz, o czym mówię.
- Tak, jesteś.
Była mu wdzięczna za to, że nie skłamał. Mówił o życiu, które dobrze znała; o podróżach, bezustannym zmęczeniu, o wioskach, które po pewnym czasie zaczynają się wydawać łudząco do siebie podobne. I wtedy zrozumiała. Przyjmował zlecenia, był zabójcą. Takim samym, jakim ona  była jeszcze dwa lata temu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz