Tydzień
później, Kraj Wody.
Drżała na
całym ciele i powtarzała sobie, że to naprawdę nic wielkiego. Mdliło ją ze
zdenerwowania. Itachi był na wschód od Kiri, w osadzie Taki. Ona jednak
skierowała się na północ. Rozdzielili się już w Kraju Fal, tak na wszelki
wypadek. W drodze do Wody niewiele rozmawiali. Nie musieli.
Itachi miał
rację. To nie mogło trwać. Nie tak.
Nie spała.
Nie dlatego, że tęskniła za Uchihą, ale dlatego, że wiedziała, co ją teraz
czeka. Przewracała się z boku na bok. Mdliło ją, mięśnie miała obolałe i
sztywne z napięcia. Godzina między trzecią a czwartą była najczarniejszą
godziną tej nocy. Chciało jej się wyć, skakać z okna. Chciała zniknąć. Krótko
po piątej poddała się i wstała z łóżka. Dalsza walka nie miała sensu. Teraz
mogła już tylko przygotować się na to, co miało się stać. Próbowała się więc
skoncentrować, skupić na tym, by znowu wyzbyć się wszystkich emocji.
Przypomniała sobie, jaka była na południu Kraju Ognia i z czystą satysfakcją
złamała nos Hayase – dwukrotnie. Mogłaby to zrobić jeszcze raz.
Teraz jednak
walczyła z ogarniającą ją paniką. Oddychaj powoli. Nie wpadniesz w panikę,
jeśli zapanujesz nad oddechem. Wiedziała, że to prawda. Wzięła kąpiel, żeby się
trochę zrelaksować i uspokoić umysł. Właśnie tego, pięć lat temu nauczył ją
Ibiki. Oddech, wizualizacja. „Zobacz to, co chcesz, by się stało, a wówczas to
się stanie”.
Założyła
lekko obcisły czarny strój shinobi i fioletowy płaszcz. Podmalowała lekko oczy,
nałożyła trochę podkładu na twarz i pociągnęła wargi szkarłatną szminką. W
lustrze zobaczyła kobietę dziesięć lat starszą niż ona.
Kraj Wody
był dziwnie cichy. Gdy dotarła na miejsce poczuła, że panika wraca, lecz
uspokoiła się po chwili. Weszła do środka.
-
Wiedziałem, że wrócisz – odezwał się Hidan.
Sakura
milczała.
- Napijesz
się czegoś?
- Sake. I na
twoim miejscu nie byłabym taka pewna siebie. Będziesz musiał mnie przekonać, że
masz coś, po co warto było wrócić.
-
Oczywiście.
- Więc co
masz?
- A co ty
masz?
Niczego po
sobie nie pokazuj. Nawet, kiedy będziesz naga.
Sakura
zdjęła płaszcz.
- Chcę
wiedzieć, o czym rozmawiamy. W przeciwnym wypadku zrobimy to inaczej.
Hidan
szeroko otworzył oczy.
- Wiesz, że
zarżnęłabym cię jak psa, gdybym czuła, że nie masz żadnych ważnych dla mnie
informacji.
Pokiwał
głową.
- Mogę ci
powiedzieć, kto stworzył tę broń i gdzie, podać dokładny adres, wiem też kiedy
odbędzie się transakcja pomiędzy Brzaskiem a Taką. Mogę też rzucić parę podstawowych
informacji o Akatsuki, ale nie gwarantuję, że są sprawdzone.
- Data
transakcji Taki i Akatsuki interesuje mnie najbardziej.
- Wiem.
Sakura
rozejrzała się po pokoju. Na biurku leżał kunai. Hidan sprawiał wrażenie
zdenerwowanego. Zapewne jednak nie był tak zdenerwowany jak ona.
Wybór.
Ponownie poczuć się jak śmieć dla informacji? A Itachi? Z drugiej strony jednak
alternatywa jest bez wątpienia gorsza. Nie dostanie tego, po co tu przyszła,
łamiąc nos Hidanowi, tak jak Hayase. Hidan był uzdolnionym shinobi klasy S i
zupełnie innym typem człowieka.
Wziął jej
milczenie za zgodę i powiedział:
- Zdejmuj
ubrania.
Hidan opadł
na kanapę, ciężko dysząc. Zaproponował jej prysznic – kolejny prysznic,
wcześniej zażądał, by wzięła dwa – ale Sakura odmówiła. Chciała jak najszybciej
wyjść. Drżała na całym ciele. Hidan sięgnął po sake, które stało przy kanapie,
i patrzył jak wstawała. Kiedy schyliła się by podnieść majtki, powiedział, by
zostawiła je tam, gdzie są. Dodał, że zachowuje jej bieliznę na pamiątkę.
Sakura wiedziała, co próbował osiągnąć, i ugryzła się w język. Włożyła bluzkę,
która lepiła się jej do skóry. Czuła na sobie jego zapach, ciężki i
nekrotyczny. Była jak automat i dzięki temu właśnie przetrwała jakoś minione
godziny. Nie dała mu nic. Możliwe, że jej obojętność przedłużyła udrękę, ale
Sakura nie dbała o to. Mógł z nią robić, co tylko chciał, ona nie miała zamiaru
płakać ani jęczeć.
Kiedy
wkładała legginsy, spróbował jeszcze raz.
- Wiesz,
powinniśmy znowu to zrobić.
- Następnym
razem, kiedy spróbujesz mnie dotknąć, zabiję cię.
- To właśnie
najbardziej w ciebie lubię. Nie tylko świetnie się pieprzysz, ale naprawdę
jesteś twardą suką i świetną kunoichi. Przysięgam, drugiej takiej nie ma na
całym świecie.
- Za to
takich jak ty jest niestety zbyt wielu.
- Daj
spokój, Sakura. To ty podjęłaś decyzję. Postanowiłaś to zrobić. Tak, jak
przewidziałem.
Było wpół do
siódmej, kiedy Sakura wyszła z budynku i ruszyła w stronę hotelu. Czuła się
całkowicie otępiała, wiedziała jednak, że ten stan nie będzie trwał długo. Że
nie może trwać długo.
Postanowiła
wysłać jastrzębia do Dźwięku. Chciała spotkać się z Hanabi.
Zatrzaskuję drzwi wejściowe, wchodzę do pokoju hotelowego i
otwieram butelkę sake. Wychylam ją i piję do dna. Chcę pozbyć się z ust smaku
tego człowieka. Potem idę do łazienki, gdzie pół godziny stoję pod bardzo
gorącym prysznicem. Namydlam całe ciało i szoruję, po czym spłukuję pianę
wymieszaną z krwią. Rany na plecach, choć płytkie, w dalszym ciągu krwawiły.
Moja skóra przybiera barwę ostrego różu – poza tymi miejscami, w których
zaczynają się pojawiać sińce. Wychodzę spod prysznica i owijam się wielkim
ręcznikiem. Wyciągam z jednej z szafek duży czarny worek na śmieci i wrzucam do
niego wszystko to, co miałam na sobie, łącznie z płaszczem i butami. Niczego
nie chcę zatrzymać. Dodaję jeszcze kredkę do oczu, podkład, szminkę. Potem
stawiam worek pod drzwiami. Nie mogę nawet znieść świadomości, że mam go w tym
pomieszczeniu.
To jest dowód – gdyby potrzebne były dowody – że tak naprawdę nie
wróciłam do przeszłości. Po ucieczce z Dźwięku, uprawiałam seks z różnymi
shinobi, jeśli wymagała tego sytuacja. Kiedyś, zrobiłabym to co teraz tego
popołudnia, a potem spokojnie piłabym herbatę. Zrób co trzeba, rozpraw się z
tym i ruszaj dalej. Wtedy nie przejmowałabym się, bo nie pozwoliłabym sobie na
to. To była moja istota: umiałam perfekcyjnie funkcjonować, nic nie czuć,
wyeliminować czynnik ludzki ze swoich działań, by stać się piękną, niezawodną
maszyną.
Wtedy Hidan był jednym z tych shinobi. W przeszłości pozwalałam mu
na to, na co miał ochotę, i dawałam mu to, na co miał ochotę; jęczałam z
rozkoszy albo krzyczałam z bólu, w zależności od sytuacji. To właśnie
sprawiało, że byłam taka dobra w tym co robiłam: kłamałam, kradłam, pieprzyłam
się i zabijałam. Wszystko to robiłam tak samo doskonale.
Teraz czuję się zdezorientowana i rozbita, co powinno być dobrym
znakiem, bo pokazuje, że nie jestem taka jak kiedyś. Pokazuje, że jestem
człowiekiem. Mówiłam sobie, że to cena, jaką warto zapłacić za wolność.
Próbowałam się pocieszać, powtarzając sobie, że przecież nie zrobię niczego,
czego nie robiłabym już wcześniej. Pomyślałam sobie, że nie pozwolę, by mnie to
zraniło. Próbowałam się przekonać, że nie zdradzę Itachiego, bo cokolwiek
zrobię, nie będzie to miało żadnego emocjonalnego znaczenia. Jakież to było
naiwne.
Tydzień
później – dwudziestego dziewiątego grudnia – Hanabi dotarła do Kraju Wody. W
hotelu pojawiła się o świcie. Sakura wciągnęła dresowe spodnie i różową
podkoszulkę.
- Na Piątą,
wyglądasz okropnie. Wszystko w porządku?
Za dużo
sake, za dużo poczucia winy, za dużo bólu – za mało snu.
- Złapałam
tutaj jakieś przeziębienie – powiedziała. – Kawy, herbaty?
- Nie,
dziękuje. Do rzeczy: kiedy nastąpi transakcja?
- Równo za miesiąc.
Nie wiedział jednak, gdzie dokładnie, więc niewiele nam to daje. Trzeba przejąć
tę broń podstępem, skoro Dźwięk nie może sobie na nią pozwolić pod względem
finansowym. A co ty masz dla mnie?
Hanabi
podała jej zwój.
- Pracowałam
nad tym przez ostatnie dwa tygodnie. Śpieszyłam się i nie jest tego wiele, ale
na więcej i tak nie miałabyś czasu, bo wieczorem masz spotkanie.
- Z kim?
- Z Kiri.
Nie, nie chodzi mi o osadę, tylko o shinobi. To jego adres.
- Pamiętam
go. To ten uzdolniony medyczny ninja. Był w oddziale Ataku Z Zaskoczenia razem
z Omoim, Saiem i Kankurou.
- Tak. I
przez sześć lat pracował przy tworzeniu broni biologicznej w Trawie. Wszystko,
co powinnaś o nim wiedzieć, znajdziesz w zwoju.
Kiedy Hanabi
wyszła, Sakura otworzyła zwój. Syn medic-ninja, jego ojciec zmarł, gdy Kiri
miał dwanaście lat, został zabity przez shinobi z Iwy. Kiri uzyskał rangę
medic-ninja w wieku piętnastu lat, był bardzo biegły w dziedzinie medycyny,
biologii i chemii. Po trzech latach walki na linii frontu przyłączył się do
grupy badaczy w Kusagakure. Wrócił do Kraju Wody całkiem niedawno, bo jakiś rok
temu. W zwoju umieszczono dwa zdjęcia. Na jednym z nich, z czasów pokoju,
Sakura zobaczyła młodego, przystojnego shinobi o poważnym wyrazie twarzy i
czarnych, nastroszonych włosach. Na fotografii wykonanej później nadal był
przystojny, nadal miał poważny wyraz twarzy, ale był blondynem.
Kiri
mieszkał w dość dużym domu w północnej części Mgły, nad morzem. Okna na
parterze były zasłonięte firankami. Spomiędzy płyt prowadzącej do wejścia
ścieżki wyrastały chwasty, na frontowych drzwiach łuszczyła się zielona farba.
Kiedy je otworzył, Sakura przeżyła wstrząs. Według informacji, które dostała był
dwa lata starszy od niej. Miał dwadzieścia dziewięć lat, ale wyglądał na dużo
więcej. Resztki jego włosów były teraz prawie zupełnie siwe. Skórę miał suchą
jak pergamin i pokrytą przebarwieniami, a szyję całą w plamach wątrobowych.
Zaprowadził
ją do małej kuchni na tyłach domu. Była wąska i ciemna. Szafki wyglądały tak,
jakby miały trzydzieści lat; z całą pewnością znalazły się tu, zanim Kiri
wrócił do Kraju Wody.
- Napijesz
się herbaty?
- Tak,
proszę.
Postawił
zniszczony czajnik na gazie.
- Nie wiem
czy mnie pamiętasz ale na pewno o mnie czytałaś, jak przypuszczam.
- Tak.
- Domyślam
się, jakie mogłem zrobić wrażenie. Raczej nie wygrałbym konkursu na dobroczyńcę
roku pomagając stworzyć broń biologiczną.
Sakurze
żołądek podszedł do gardła. Przełknęła ślinę.
- Biorąc pod
uwagę mój własny życiorys, staram się nie oceniać innych. Mogę zapytać o coś,
czego w aktach nie było?
- Zapytać
możesz.
- Dlaczego
opuściłeś Trawę rok temu?
Wyjął z
kieszeni papierosa. Dłonie mu drżały, miał problem z zapalniczką. Płomień
błysnął dopiero przy szóstej próbie.
- Wróciłem
tutaj z powodu prawdy. Kimkolwiek się stałem, byłem medic-ninja, mój ojciec
również i w głębi serca zawsze najważniejsi byli dla mnie inni ludzie. Ty
również jesteś medykiem, nie mylę się? Składaliśmy przysięgę i złożyłem ją w
dobrej wierze.
- Chcesz
powiedzieć, że przez sześć lat pracowałeś nad bronią biologiczną, nie wiedząc,
co robisz?
- Chcę
powiedzieć, że w Kusagakure mówiło się jedno, a robiło się drugie. Powiedziano
mi, że będę pracował nad lekami i szczepionkami przydatnymi w zwalczaniu broni
biologicznej produkowanej przez Sune. Wierzyłem w to. I wierzyłem, że musimy
dotrzymać Sunie kroku, by powstrzymać ich przed użyciem takiej broni. Wszyscy w
to wierzyliśmy. Refleksja przyszła później, kiedy stało się jasne, że
wykorzystują moją wiedzę, żeby tworzyć broń.
Nalał
herbaty do dwóch szklanek w mosiężnych koszyczkach, rozchlapując wrzątek
dookoła.
- Na
początku byliśmy bardzo dumni z tej pracy, nie przeczę. Ekscytacja nauką
przeważyła nad względami moralnymi. Byliśmy młodzi, byliśmy pionierami. Nikt
nas nie znał, ale wszyscy o nas wiedzieli. W całej Trawie i Deszczu. Niczego
nam nie brakowało. Nie mówię o pieniądzach, oczywiście. Wtedy pieniądze jeszcze
nie miały takiego znaczenia jak teraz. Mówię o zaszczytach. O aprobacie.
Mieliśmy potężny budżet i potężne wpływy. W końcu wykonywaliśmy pracę dla
Akatsuki, jak się potem dowiedziałem. Harowaliśmy jak woły, ale nikt nie
narzekał. Mimo to jednak zacząłem mieć wątpliwości. Jeszcze zanim poznałem
prawdę. Może był to efekt opóźnionego procesu dojrzewania, a może rosnącego
rozczarowania władzą. A może faktu, że
pracowałem zbyt ciężko i zbyt długo.
- Co się
stało?
Patrzył w
oszklone drzwi wychodzące na maleńki ogródek. Sakurze wydawało się, że jest
otoczony płotem, nie było go jednak widać, bo ogródek całkowicie zarosły krzaki
i chwasty. Była pewna, że Kiri nigdy nawet nie próbował o niego zadbać.
-
Odwiedziłem szpital w Kusagakure. Sterylizowano igły parą, ponieważ brakowało
nowych i nie było możliwości zakupienia sterylizatora, kiedy stary się zepsuł.
Gdy odwiedziłem to miejsce rok później, igły trzeba było ostrzyć.
- Ostrzyć?
- Tak,
ponieważ końcówki się stępiły w wyniku wielokrotnego użycia. – Pokręciła głową.
– A to tylko jeden przykład na to, jak musieli cierpieć ludzie, kiedy my
mieliśmy pełen dostęp do wszystkiego, czego chcieliśmy. Mógłbym przytoczyć
dziesiątki innych.
- I to
właśnie tobą pokierowało?
- Głównie
tak.
Zaprowadził
ją do salonu. Ściany pokrywała ciemnozielona tapeta, brudne firanki, które
widziała z zewnątrz, prawie nie przepuszczały dziennego światła. Dwóm fotelom
bardzo przydałoby się nowe obicie, a w kominku trochę drewna. Lampy miały
ciemnofioletowe abażury ze złotymi wzorkami. Pokój był martwy i ciemny.
Sakura
usiadła i natychmiast poczuła ból. Poruszyła się niezgrabnie, szukając
wygodniejszej pozycji i odruchowo przypomniała sobie przyczynę bólu – Hidana.
Jego brutalne uściski, niepohamowaną agresję. Na samo wspomnienie wzdrygnęła
się z obrzydzeniem.
Nieświadomy
niczego Kiri ujął swoją szklankę obiema dłońmi i podniósł ją do ust.
- Jesteś
rozgoryczony?
- Nie tak,
jak kiedyś. Ale czasami tak, owszem. Dałem im wszystko. Zaufanie, intelekt,
najlepsze lata mojego życia. Zdrowie. Cierpię na największy zestaw alergii,
jaki można sobie wyobrazić. Nie mogę jeść wieprzowiny, drobiu ani jaj. Nie mogę
nawet dotykać produktów mlecznych: mleka, sera, masła. Jestem uczulony na owoce
cytrusowe i pszenicę. Trzy razy dziennie muszę nacierać całe ciało specjalną
maścią, ponieważ moja skóra nie ma już żadnych naturalnych substancji
natłuszczających. Cztery razy dziennie łykam pięć tabletek antyhistamowych. Z
powodu szczepionek, które brałem, mam znacznie obniżoną naturalną odporność
organizmu. Przeziębiam się średnio raz w miesiącu i muszę nosić specjalne
przyciemniane okulary, żeby moje źrenice nie były wystawione na działanie
promieni słońca.
- To
wszystko z powodu tej pracy?
Przytaknął.
- Dopóki nie
zacząłem siwieć i włosy nie zaczęły wypadać, przez cztery lata byłem blondynem.
- Zauważyłam
to na zdjęciu.
- A wiesz,
dlaczego tak było?
- Nie.
- Były
miejsca, w których rozpylano w powietrzu wodę utlenioną jako środek
dezynfekujący. Na samo wspomnienie tego zapachu, tego smaku, ciągle robi mi się
niedobrze. Przez sześć lat woda utleniona nie tylko odbarwiała mi włosy, ale
wnikała też do płuc, ilekroć wciągałem powietrze. Biorąc to wszystko pod uwagę,
uważam, że to cud, iż w ogóle jeszcze jestem w stanie oddychać.
- Nie
chciałabym cię urazić, ale to dziwne, że przy tym wszystkim palisz papierosy.
- Ha! Coś ci
powiem. Kiedy zrezygnowałem z dalszej pracy, wiesz, jak pożegnali mnie koledzy?
- Jak?
- Ciepło i
szczerze. Ściskali mi dłonie, obejmowali mnie, dziewczyny całowały w oba
policzki. A potem mi powiedzieli, że za dwa lata nie będzie mnie już wśród
żywych. Czyli został mi jeszcze jakiś rok. Nie sądzę, żeby kilka papierosów, a
nawet bardzo dużo papierosów, mogło jeszcze coś zmienić.
Sakura
przytaknęła.
-
Testowaliście tę broń na ludziach?
- Nie. Nie
celowo. Trzy lata temu doszło do wybuchu. Zarażony został jeden z biologów,
pracujących w oddziale zamkniętym. Nie było mnie wtedy w budynku, kiedy doszło
do tego incydentu. Zarażony zdążył zarazić trzy inne osoby zanim ktoś
zorientował się o wypadku.
- Czy ci
ludzie zmarli?
- Tak. I to
w taki sposób, z jakim nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Ich stan
pogarszał się znacznie szybciej niż przypuszczaliśmy. W ciągu kilku godzin trucizna
doprowadziła do pękania komórek ich organizmów. Wymiotowali. Mieli czarną
biegunkę, której nie można było powstrzymać. Krwawili z nosa, uszu, odbytu,
genitaliów. Nawet z sutków. Ich organy wewnętrzne przeszły w stan płynny,
krztusili się nimi na naszych oczach. Takie były właśnie efekty tej broni. Pod
koniec płakali krwią…
Kiri zapalił
kolejnego papierosa.
- Co byś
zrobił na moim miejscu?
Kiri milczał
przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią, a Sakura słuchała jego
świszczącego oddechu. W końcu powiedział:
- Jest ktoś,
kto mógłby ci pomóc. Kitou, medic-nin z Konohy. Był moim zastępcą w Trawie,
odszedł dwa miesiące po mnie. Jeśli uda ci się go odszukać, będziesz mogła mu
zaufać.
- Gdzie on
teraz jest?
- Gdzieś w
Kraju Wody. Słyszałem, że się ukrywa.
- Dlaczego?
- Tego nie
wiem.
- A jak mogę
go znaleźć?
- Najpierw
musisz znaleźć Hane Inuzuke. Jeśli ktokolwiek wie, gdzie jest Kitou, to właśnie
ona. Powiedz jej, że to ja cię przysłałem. Jeśli nie będzie wiedziała, gdzie on
jest, możliwe, że już nie żyje.
- Hana
Inuzuka pracowała z wami przy broni biologicznej? – Sakura nie zdołała ukryć
zdziwienia.
- Znasz ją?
- Bardziej
jej młodszego brata, ale tak, również pochodzi z Konohy.
- Zajmowała
się testowaniem trucizn na zwierzętach.
Sakura
zaniemówiła.
Matko i co ja mam teraz powiedzieć? Wojna zmienia ludzi, widać to w twoim opowiadaniu doskonale. Czytam wiele blogów, niektóre są lekkie i wesołe, które bez problemu się komentuje, ale niektóre, jak na przykład twój, skłaniają do refleksji. Czytam i czytam i zastanawiam się co napisać, bo szczerze to zaniemówiłam. Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem dojrzałego sposobu w jaki piszesz i ogólnie całej historii.
OdpowiedzUsuń'Czuła na sobie jego zapach, ciężki i nekrotyczny.' Genialne przedstawienie postaci Hidana w tym rozdziale, w końcu to jest kawał skurwiela a nie potulny misiak jak w niektórych opowiadaniach.
'To właśnie najbardziej w ciebie lubię.' - powinno być w tobie, nie?
Sposób w jaki sama Sakura o sobie mówi, o swojej przeszłości i teraźniejszości, o swojej zmianie.. rewelacja.
No i ciekawe czy Itachi dowie się o Hidanie i jak na to zareaguje?
Pozdrawiam, buziaki ;3
Oh, nie wierzę, że ktoś jeszcze to czyta po tak długiej przerwie. Jest mi niezmiernie miło.
UsuńDziękuję za wyłapanie błędu i komentarz, to naprawdę zachęca do dalszego pisania :).
W końcu doczekałam się kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że zrezygnowałaś całkowicie .
Tak jak wspomniałam w moim poprzednik komentarzu do Rozdziału 20. Jest to bardzo wyjątkowy blog mam nadzieje, że będziesz pisać dalej.
Oby Itachi nie dowiedział się o Hidanie. Chociaż jestem strasznie ciekawa reakcji Itachiego jak by się dowiedział .
Pozdrawiam :
Yuna N
[ in-the-dark-shinobi.blogspot.com ]
Witaj natrafiłam na twojego bloga dość przypadkowo. Z początku nie widziało mi się tego czytać. Tyle mroku w tak wesołej Sakurze, jednak zamiłowanie do postaci Itachiego nakazało mi czytać dalej, bo byłam ciekawa jak przedstawisz jego postać. Twój styl pisania mnie zachwycił. Między innymi dlatego też ruszyłam dalej z poznawaniem bloga i zrozumiałam czemu początek był taki a nie inny, ta cała metamorfoza po wojnie, a potem po poznaniu Itachiego. Usatysfakcjonowało mnie również zaprezentowanie Uchiha. Jak dla mnie bomba, na innych blogach jest ono błahe, bardzo mądry i dojrzały Itachi jest słodki i uroczy? Nie, nie, ja tego nie kupuję :) A ty zachowałaś cechy bohaterów oraz ich przemianę. Super, czekam na next notkę :)
OdpowiedzUsuń