niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 8


Świeciło ostre słońce, na niebie nie było ani jednej chmury, ale w lodowatym powietrzu zamarzał oddech. Sakura przemieszczała się najszybciej jak mogła, żeby tylko wczesnym rankiem dotrzeć do Kumo. Gdy minęła bramy wioski sprawdziła adres, który zanotowała. Ośrodek pomocy chorym. Znalazła ten opuszczony budynek pomiędzy jakimś barem a obskurną chałupą.
W środku było ciemno, w powietrzu unosił się słodki zapach pomarańczy. Na ścianach wisiały obrazy martwej natury, na podłodze, pod nimi, leżały drewniane i szklane pudełka pełne suchych traw i liści, korzonków, sproszkowanych ziół. Każde z pudełek było opatrzone karteczką z listą schorzeń, które leczy jego zawartość. Dalej, przy końcu pomieszczenia znajdowała się ciemna drewniana lada.
- Czy zastałam Omoi’ego?
Mężczyzna w czarnym zapinanym na guziki swetrze podniósł głowę i spojrzał na Sakure poczym rozsunął wiszącą za nim fioletową zasłonę i rzucił w ciemność z tyłu kilka niezrozumiałych słów.
Chwilę później przejście wypełniła postać Omoi’ego. Raczej był taki, jakim go zapamiętała. Ciemna karnacja i kontrastujące z nią prawie białe, nastroszone włosy. Trzydniowy zarost na jego twarzy był trochę ciemniejszy. Ubrany był w bordowy strój shinobi.
Omoi gdy tylko zobaczył Sakure przez moment wydawał się zaskoczony, ale zaraz pojawiła się irytacja.
- Co tu robisz?
Sakura uśmiechnęła się, ale nie odpowiedziała. Wspomnienia z tych ciężkich dni wróciły natychmiastowo, kiedy tylko go zobaczyła. Po powstaniu Połączonych Sił Shinobi został przydzielony do oddziału Ataku Z Zaskoczenia.
- Chodźmy stąd – powiedział.
Wyszli na dość zatłoczone o tej porze ulice Chmury.
- Zatrzymałaś się teraz na dłużej w Iwie, mam racje?
- Nie.
- To gdzie?
- Nigdzie.
Uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd równych białych zębów.
- Wszyscy jesteście tacy sami.
- Podoba ci się tu, Omoi?
- Jasne. To w końcu moja wioska, najmniej poszkodowana z wszystkich. Zniszczenia są widoczne, ale to kwestia jeszcze paru lat.
- A Mgła?
- Co Mgła? Mam tam lokum. Ale tu jest mój dom.
- A jednak cztery razy do roku pojawiasz się w Kiri.
Wzruszył ramionami.
- Mam tam przyjaciół…
- Naturalnie.
Dotarli do deptaka i skręcili w lewo, mijając parę sklepów.
- Co wiesz o Itachim Uchiha?
- Wiem, że wzbogacił się przez ostatnie lata. Słyszałem, że ma mieszkanie w Deszczu.
- A tu się czasami pojawia?
- Tak.
- Co go interesuje?
- Import-eksport…
- Import-eksport?
- Uhm.
- Czyli, z grubsza biorąc, wszystko, nawet ludzi, prawda?
Zatrzymali się przed słabo oświetloną restauracją przy deptaku. Wielki zielony szyld wiszący nad nią był zepsuty. Weszli do środka, Omoi zamówił dwie filiżanki herbaty i usiedli do stolika pod przyciemnioną okienną szybą, która ciągnęła się przez całą długość lokalu od strony deptaka.
- Jaki jest Uchiha?
- Nie poznałem go osobiście przez te wszystkie lata.
- A ze słyszenia?
- Teraz sika sake i sra jenami. Doprawdy, zauważyłaś jak zmieniły się nasze wartości przez ostatnie parę lat? Odkąd większość osad nie ma już kage, nie ma żadnego człowieka sprawującego władzę, a duża część shinobi zginęła, wszystkich interesują tylko pieniądze, żeby odbudować to, co zostało zniszczone...
Omoi skrzywił się nieznacznie.
- Coś jeszcze?
- Słyszałem historie, że jakieś dwa lata temu, kiedy przesiadywał w Mgle, wtrącił się w sprawy pomiędzy Akatsuki a Taką. Poszło o tereny wkoło Kraju Wody, wiesz, te okoliczne wyspy i tak dalej. W każdym razie zrobiła się z tego grubsza chryja. Paru shinobi zostało zabitych, a do tego wtrącili się neutralni ninja z Mgły. I wtedy zajął się tym Uchiha. Nie dla siebie, dla wszystkich. W ciągu paru dni doszło do porozumienia. Uzgodniono kwotę odszkodowania za zmarłych shinobi. Ponoć Sasuke Uchiha, lub ktoś kto przewodził wtedy Taką, zgodził się zapłacić Akatsuki dwadzieścia miliardów jenów za prawo do ziem wokół Kraju Wody. Poprosili więc Itachiego, żeby załatwił transport i zabezpieczenie dla tak dużej sumy pieniędzy. Obie strony mu ufały. Uchiha zatrudnił swojego zaufanego ninje, któremu wcześniej zlecał już takie sprawy. Rzecz w tym, że nigdy nie z taką dużą sumą pieniędzy. Dwadzieścia miliardów! Wyobraź to sobie. W każdym razie ten szczur wystawił Uchihe. Rozpłynął się w powietrzu.
- Razem z pieniędzmi Taki.
- Tak. Zrobił Uchihe w bambuko. Ale Itachi i tak dostarczył Akatsuki tę kasę. To było tak ważne, że oddał własne pieniądze. Dwadzieścia miliardów. Które miał gdzieś na boku, jak to czasem bywa. Tak czy inaczej, Itachi zapłacił i wszyscy byli zadowoleni. Ponoć nigdy nawet nie powiedział o tym Tace i Akatsuki. Dowiedzieli się później. A tymczasem Itachi dał zlecenie na kuriera, który miał przekazać pieniądze. Pięćset milionów jenów. Nikt jednak go nie znalazł. Więc Uchiha wrócił do swoich interesów, bogacił się coraz bardziej, a ten shinobi pewnie myślał, że mu się upiecze. Ale nic z tego. Rok później był w Trawie i tam natknął się…
- Na Uchihe.
- Tak. No więc ten ninja jest sobie w Trawie i pewnego ranka obsługa hotelowa znajduje go w łazience. Martwego. Wszędzie pełno krwi. Wiesz, jak Uchiha go zabił?
- Jak?
- Jednym ciosem. Facet był martwy, zanim jeszcze upadł na podłogę. Uderzył go w brzuch z taką siłą, że pięść przeszła przez jamę brzuszną i przebiła się przez ciało. Bez żadnych technik, zwykłe taijutsu.
Na stole pojawiły się dwie szklanki z herbatą w mosiężnych uchwytach na okrągłej trzcinowej tacy.
- Chcesz czegoś jeszcze?
- Darui’ego. Twojego kamrata z Chmury. Zaprowadzisz mnie do niego?
Przez chwilę Omoi patrzył na nią niepewnie, potem skinął głową.
- Dobra. Nie ma problemu.
Sakura uśmiechnęła się lekko. Upiła łyk herbaty. Była mocna i gorzka.


Sakura szukała w Chmurze miejsca, do którego klientela nie przywiązuje zbyt wielkiej wagi do jakości zakwaterowania, a obsługa nie przejmuje się klientelą. Hotel Tobu wydawał się idealnym lokum.
Biorąc pod uwagę fakt, że dalej mogą być wystawione na nią listy gończe, zameldowała się pod nazwiskiem Hitomo Iwahara. Człowiek siedzący w recepcji dał jej klucz do pokoju na szóstym piętrze. Poszła na górę, weszła do pokoju i zamknęła się od środka. Potem przez chwilę siedziała nieruchomo na łóżku, słuchając przytłumionych dźwięków wydobywających się z dworu. Materac był nierówny, sprężysty i skrzypiały.
Kiedy weszła do pokoju, okna były zasłonięte. Rozsunęła nieco zasłony i wyjrzała na zewnątrz. Sprawdziła szafę, szuflady i grubość ścian, zajrzała pod łóżko. W łazience obejrzała sedes, zbiornik na wodę i listwę wokół wanny. Potem wróciła do sypialni i podniosła wykładzinę w rogu. Pod spodem były tylko gołe deski.
Rzuciła kaburę na łóżko i wyszła z hotelu.



Zamówiłam posiłek do pokoju i zaczęłam przeglądać plany apartamentu Darui’ego. Niemal widzę dach tego budynku z mojego okna, które wychodzi na jego południowo-wschodni róg.
Analizuje raz jeszcze spotkanie z Suigetsu, które odbyło się dosłownie godzinę temu w pobliskim barze.

- Kiedy widzieliśmy się ostatnio, byłeś w lepszym nastroju.
Długa chwila ciszy. A później:
- Czego chcesz?
Podaję mu listę.
- Na kiedy to potrzebujesz?
- Jak najszybciej.
- Trzy dni?
- Spróbuj na pojutrze.
- Za wcześnie.
- Spróbuj.
Wzdycha ciężko, co było do przewidzenia.
- Spróbuję…
- Ile?
- Dziesięć.
- Dobra.

Pojawia się mój posiłek, ale czuję, że nagle straciłam apetyt. Potem rozbieram się do bielizny i wykonuję zestaw ćwiczeń rozciągających, czerpiąc trochę przyjemności z rozgrzanych ruchem mięśni. Pół godziny później biorę kąpiel i staram się rozluźnić. Wychodzę z wanny i ubieram się powoli.
Wybrałam jedwabną tunikę w odcieniu tak głębokiego szafiru, że pod pewnym kątem wydaje się fioletowa albo czarna. Do tego legginsy, doskonale skrojone, całość wygląda dość elegancko. Jestem przyjemnie zaskoczona faktem, że tak dobrze wyglądam. I natychmiast zaczynam czuć się jak oszustka. Ja nie jestem elegancka. Z drugiej strony, przed kim ja tu udaję? Jestem oszustką.

Sakura została wprowadzona do małego pomieszczenia, które urządzone było w zachodnim stylu. Poproszono ją by chwilę poczekała, i zaproponowano jej herbatę. Podziękowała. Kiedy drzwi się zamknęły podeszła do okna. Ludzie mali jak mrówki tłoczyli się na chodniku. Miała wrażenie, że dzieli ją od nich znacznie więcej niż tylko pięć pięter.
Na ścianach pokoju wisiało kilkanaście utrzymanych w jednym stylu obrazów. Nawet nieprawne oko Sakury dostrzegło, że mogły być pędzla tego samego malarza. Oleje na płótnie, przedstawiały krajobrazy wioski Liścia; lasy, rozkwitłe letnie ogrody, złote jesienne drzewa, rozświetlony słońcem staw. Spojrzała na podpis na jednym z pejzaży.
- Uchiha Mikoto – odezwał się za nią męski głos.
Odwróciła się szybko.
- Słucham?
Na jego widok odczuła nagły skurcz w klatce piersiowej, jakby spotkała kogoś, kogo już znała. I wydawało jej się, że on doświadczył czegoś podobnego. Dziwne, wcześniej, kiedy oglądała jego zdjęcia, nie miała takie wrażenia. Był oczywiście bardzo podobny do brata, typowy Uchiha.
Miał na sobie zwyczajny strój ninja w odcieniu bardzo ciemnego granatu. Był równie szczupły jak na fotografiach i blady.
- Moja matka. Tak się nazywa. Uchiha Mikoto.
- To ona namalowała te obrazy?
- Połowę. Druga połowa to dzieła Uchiha Shisui’ego, mojego kuzyna, nawiasem mówiąc. – Podszedł bliżej. – Wioska Ukryta w Liściach. Nie wszystkim się podobają te obrazy. Niektórzy uważają, że są zbyt kolorowe, zbyt uproszczone, ale ja odnajduję w tym coś, co dobrze znam.
- To znaczy co?
- Coś, czego prawdopodobnie nie zrozumiesz. Itachi Uchiha.
Podali sobie ręce. Jego dłoń była sucha i szorstka. Kiedy usiedli, spojrzał na Sakurę.
Przez chwilę rozmawiali o wszystkim i o niczym, Sakura automatycznie wypowiadała swoje banalne kwestie, dokładnie tak, jak trzeba. Potem Itachi zaczął mówić o Tace.
- Taka niewiele potrafiła mi powiedzieć na temat twojego pracodawcy. Musiałem się sam dowiadywać, a możesz mi wierzyć, nie było to łatwe, ponieważ – ciężko mi się do tego przyznać – niczego się nie dowiedziałem.
- Mojemu zleceniodawcy zależy na anonimowości.
Milczał, jakby czekał na właściwe wyjaśnienie. Cóż jednak mogła mu powiedzieć? Czuła się zdezorientowana. Było coś w tym człowieku – i w jego reakcji na niego – co wytrąciło ją z równowagi. Otwartość, jaką na początku w nim dostrzegła, znikła i teraz był całkowicie nieprzenikniony.
- Czy masz coś przeciw temu, żebym zadał parę pytań?
Nie spodziewała się dobrych manier. Sama właściwie nie wiedziała, czego się spodziewała, ale z całą pewnością nie tego. Ktoś musiał się chyba pomylić… Usiłowała wyobrazić sobie człowieka naprzeciw niej mordującego z zimną krwią tysiące shinobi w trakcie Czwartej Wielkiej Wojny.
- Rozmawiałem ze swoim informatorem i mam pewien pomysł na to, jak mógłbym ci pomóc. On mówi, że reprezentujesz grupę, która chciałaby zainwestować pewną kwotę.
- Tak.
- Unikając pytań na temat pochodzenia tych pieniędzy.
- Zgadza się.
- I domyślam się, że ludziom tym bardzo zależy też na zachowaniu anonimowości.
- Tak.
- Czy ta grupa jest teraz na terenie Kraju Błyskawic?
- Nie.
- A w Kraju Ognia?
- Można tak powiedzieć.
- Interesy mieszane?
- Mieszane?
- Morderstwa, kupno.
Przez cały kwadrans bezskutecznie usiłowała się skupić na tym, co mówił Uchiha. Patrzyła jak poruszają się jego usta, ale prawie nie słyszała słów. Wiedziała, że się na niego gapi, ale nie dbała o to.



Jestem pewna, że już go kiedyś spotkałam, choć nie mam cienia wątpliwości, że nigdy się wcześniej nie widzieliśmy. Nie wiem o nim nic, a jednak wiem wystarczająco dużo. Nie jest tak przystojny jak jego brat, ale pociąga mnie fizycznie w sposób, jakiego nigdy przedtem nie doświadczyłam. Nie czuję tego w sercu, raczej w żołądku. Słucham go, bo chcę zapamiętać tembr jego głosu, a nie to, co do mnie mówi. Gdyby w tej chwili poprosił mnie, żebym go pocałowała, zrobiłabym to bez wahania. Gdyby powiedział, że chce się ze mną kochać, pozwoliłabym mu na to.
Nie wiem czy on czuje coś podobnego, czy nie. Patrzymy na siebie – nie odrywamy od siebie nawzajem wzroku – ale nie mam pojęcia, co on sobie myśli. Czuję się absurdalnie. Wiem o nim tylko tyle, ile przeczytałam i usłyszałam, a nie były to same superlatywy. Nie ma powodu, bym się tak czuła. Ale nie umiem nic na to poradzić i to mnie irytuje. To nie w moim stylu; powinnam być ponad takimi emocjami. Czyż nie byłam kiedyś wzorem samokontroli?
Nie potrafię tego wyjaśnić. Nagle robi mi się niedobrze ze zdenerwowania. I wtedy przypominam sobie, po co tu przyszłam.


- Ludzie, których reprezentuję, chcieliby coś kupić.
Itachi zmarszczył brwi.
- Sądziłem, że o tym właśnie rozmawiamy. W pewnym sensie…
- Chcieliby kupić coś przez jednego z twoich znajomych.
- Kto to?
- Lider Akatsuki
Żadnej widocznej reakcji.
- Co chcą kupić?
- Powiem to drogiemu Liderowi, kiedy się z nim spotkam.
- Nie znam nikogo takiego, od kiedy Akatsuki ma oficjalnego przywódcę?
- A czy znasz shinobi, który nazywa się Aoi Rokushou?
Tym razem Itachi zesztywniał.
- Oczywiście, że tak – powiedziała Sakura. – Kiedy został zabity, był z nim Sinobi Gashir. On także zginął. Zabójca zbiegł i nie został schwytany. Zidentyfikowano jednak shinobi, który stał za tym zabójstwem. Chciałbyś wiedzieć, kto to jest?
Teraz wydawał się niepewny i lekko zirytowany.
- Nie rozumiem, co to ma do rzeczy…
- Chcesz wiedzieć, czy nie?
Itachi wzruszył ramionami z udawaną obojętnością.
- W porządku. Więc kto to jest?
- Ty.
- Ja?
Sakura skinęła głową.
- Wynająłeś kogoś, by zamordował tę dwójkę shinobi.
Odnosiła wrażenie, że trochę mu ulżyło.
- Zostałaś wprowadzona w błąd.
Sakura czuła, że jego świeża odzyskana pewność siebie to tylko gra.
- Jestem pewna, że naprawdę tak myślisz. W najgorszym wypadku ktoś będzie się chciał za nich mścić.
- Właśnie.
- Rzecz w tym, że mam świadka.
- To niemożliwe.
- Świadek, który może potwierdzić, że przekazałeś dużą sumę pieniędzy Hidanowi, członkowi Akatsuki, płatnemu zabójcy.
Spodziewała się gniewu. Ale Uchiha wydawał się tylko zdezorientowany.
- Nie mam z tym nic wspólnego.
Sakura kiwnęła głową.
- Ale to już bez znaczenia, prawda? Nieważne, kto komu zapłacił. Zabójcą mógł być nawet sam Lider Akatsuki. Liczy się tylko to, w co wierzą ludzie.
- Mylisz się.
Spojrzała mu prosto w oczy.
- Wiem.
Na chwilę zapadła ciężka cisza.
W końcu Itachi powiedział:
- Nigdy nie spotkałem Lidera. Obaj tak zdecydowaliśmy.
- Nie wierzę.
- Pomyśl o tym. Zawsze korzystaliśmy z pośrednika.
Układ podobny do tego, jaki miała z Suigetsu, też nigdy nie spotykała swoich zleceniodawców.
- Więc skontaktuj mnie z nim bez pośrednika.
- Jeśli tego właśnie chcesz.
Sakura wyczuła w tym zdaniu podtekst.
- Czy tego właśnie chcesz? – zapytał.
Patrzył na nią nieruchomym wzrokiem, a ona nie była w stanie niczego wyczytać z jego twarzy.
- Lepiej mnie nie szantażować. Inni już próbowali. To nigdy nie działa
Nie zabrzmiało to jak groźba. Raczej jak prośba. A nawet błaganie.
- Więc co mam zrobić?
- Poprosić.
- Słucham?
- Poprosić, żebym wyświadczył ci przysługę.
- Dlaczego?
- Bo wtedy ja, w ramach rewanżu, będę mógł poprosić o przysługę ciebie.
- Jaką przysługę?
- Jeszcze nie wiem. Ale coś wymyślę.
Wiedziała, że to gra, w którą nie powinna dać się wciągnąć.
- Zgoda. A więc, proszę…
- Dobrze.
- Zatrzymałam się w hotelu Tobu. Tam mnie znajdziesz.
Itachi pozwolił sobie na zimny uśmiech.
- Znajdę cię. Tego możesz być pewna.


3 komentarze:

  1. You made my day!
    Dziękuję ci bardzo za ten rozdział, szkoda tylko, że krótszy od poprzedniego, ale cieszę się bardzo, że go napisałaś. Nareszcie wydarzyło się to na co czekałam, czyli spotkanie Sakury i Itachiego! Czytałam to z wypiekami na twarzy i nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy. Czytając inne opowiadania z Sakurą jako główną bohaterką jak i jej osoba w anime bardzo mnie denerwują. Nie może sobie z niczym poradzić taka ofiara. A tu proszę. Prawdziwa kobieta, która potrafi o siebie zadbać. Doskonale ukazujesz jej rozterki wewnętrzne, te wahania i jej myśli. Cała rozmowa z Itachim była moim skromnym zdaniem idealna. Itachi tajemniczy, intrygujący i seksowny. Ciekawa jestem czy on odczuwał to samo w stosunku do Sakury.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, czekam z niecierpliwością i wysyłam ci tony weny! Powtarzam się, ale to najlepszy blog o tej tematyce!
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może cię zdziwię, ale ten rozdział był dłuższy od poprzedniego, sprawdziłam ^^
      Tak, szczerze powiedziawszy to też nie mogę się doczekać następnego rozdziału i już zaczęłam coś majstrować w Wordzie. Także całkiem możliwe, że rozdział 9 pojawi się szybciej. Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. To przeczytałam go w zadziwiająco szybkim tempie! Haha ;D
      Jeśli ty się nie możesz doczekać to pomyśl co twoi czytelnicy muszą przeżywać! Piszę to za każdym razem... zresztą i tak wiesz, że nie mogę się doczekać! ;)

      Usuń