„Znienawidziłam
siebie za bycie niezdolną by wybaczyć łzy, kłamstwa i miłość.
Ale
nie mogę zawrócić.”
Gdzieś na
południu Kraju Ognia, środa po południu. Sakura wypiła filiżankę herbaty w
małej kawiarence.
Była za pięć
czwarta. Położyła kilka monet przy pustym naczyniu i wyszła na zewnątrz. Droga,
którą przemierzyła zajęła jej dziesięć minut. Drzwi do budynku były uchylone,
nie zawracała więc sobie głowy pukaniem. Powietrze pachniało stęchlizną.
Wąskimi schodami weszła na pierwsze piętro aż dotarła do drzwi, których
szukała. Na szybie z matowego szkła widniało nazwisko „Maruyama”. Na ścianie po
lewej wisiał stary plakat towarowego statku. Fioletowa farba łuszczyła się na
spękanym gipsie. Nie chcąc więcej zwlekać weszła do środka. Siedział tyłem do
niej spowity w błękitną mgłą papierosowego dymu.
- Czy pan
Maruyama?
- A kto
pyta?
- Ktoś, kto
przypuszcza, że Maruyama naprawdę nazywa się Hayase.
Shinobi
zesztywniał a jego ręka znieruchomiała. Odwrócił się bardzo powoli. Widziała,
że ją rozpoznał. Na jego twarzy pojawił się strach, skóra zszarzała. Nosił
okulary. Zastanawiała się, czy soczewki nie są czasem zerowe – w przeszłości
nigdy ich nie miał, a z pewnością teraz bardzo mu zależało na zmianie wyglądu.
Stracił na wadze, przez co sprawiał wrażenie starego i zniszczonego, a miał
zaledwie trzydzieści pięć lat. Może jest chory, pomyślała. A może zjadają go
nerwy. Zawsze był nerwowy.
- Witaj,
Hayase.
- Na
Trzeciego Hokage, to ty.
- Tak. To
ja.
- Słyszałem,
że nie żyjesz.
- Może to
prawda. Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
- Czego
chcesz?
- Tego co
zawsze. Informacji, może broni.
- Już się
tym nie zajmuję.
- Jaka
szkoda. Naprawdę trzeba się było trzymać handlu bronią. Na tym się znałeś. Ale
burdel w Mgle? Rozczarowałeś mnie, Hayase. Choć nie zaskoczyłeś.
- Tym także
się już nie zajmuję.
- Tak myślałam. Domyślam się, że właśnie
dlatego opuściłeś północną część Kraju Ognia i zamieszkałeś na południu by mieć
dostęp do morza. Słyszałam, że zajmujesz się wynajmem statków. Tylko gdzie one
są? Rozsiane w portach na całym świecie? Czy może tylko w dokach twojej
wyobraźni? I co takiego obecnie transportujesz? – Obserwowała jego twarz i
teraz postanowiła iść śladem, który sam jej podsunął. – A może ty nie masz
żadnych statków? Może postanowiłeś wrócić do tego, co robiłeś najlepiej? –
Skrzywił się lekko. – Może jednak wróciłeś do broni?
- Co chcesz
wiedzieć?
Hayase był
na krawędzi paniki. Zgasił papierosa i drżącymi palcami wyłuskał z paczki
następnego. Sakura zamknęła drzwi i podeszła bliżej. Wiercił się na swoim
fotelu, ale nie wstał. Gdyby miała zamiar go zabić, nie stawiałby oporu.
Niektórzy właśnie tacy byli. Czekali na swój los bez ruchu, jak owce na rzeź.
- Broń. To
zawsze była twoja specjalność. A nie porywanie kobiet z Suny i sprzedawanie
ich.
Przełknął
ślinę i kiwnął głową.
- Mogę
dostarczyć ci, co tylko chcesz.
- Broń
nuklearna?
Kąciki jego
ust opadły nieco.
- Na
Trzeciego… nie wiem. Może…
-
Biologiczna?
- Mowy,
kurwa, nie ma.
- Nie kłam.
Powiedziałeś, że dostarczysz mi co tylko chce.
- Ale broń
biologiczna… to co innego.
- Kusagakure,
sześć lat temu. Dostarczyłeś miejscowym naukowcom pewną wybuchową substancje do
badań, która miała posłużyć do stworzenia broni biologicznej.
Przez chwilę
wyglądał tak, jakby miał się zaraz rozpłakać.
- To był
tylko ten jeden raz! Broń biologiczna to nie moja działka. Tak samo jak
chemiczna i nuklearna. Nienawidzę tego gówna. Ja zajmuję się bronią białą i
ofensywnymi zakazanymi technikami. Chcesz uzbroić wojsko w katany najlepszej
jakości, pogadajmy.
- Ale udało
ci się wtedy załatwić próbki.
Pokręcił
głową.
- Słuchaj,
to nie była moja misja…
- Ja nie
chcę tego kupić, Hayase.
- Nie?
- Ktoś inny
jest zainteresowany. A ja muszę się dowiedzieć, kto to jest, jak najszybciej.
Uspokoił się
trochę.
- Chyba mogę
popytać.
- Zrobisz
coś więcej. Mówię poważnie. Chcę poznać nazwiska. A jeśli mi ich nie podasz,
mili ludzie z tej wioski usłyszą jedno nazwisko. Twoje. Ja im je zdradzę. Nie
wiem co sądzą o Maruyame, ale jestem pewna, że Hayase im się nie spodoba.
Zwłaszcza kiedy się dowiedzą, że jest byłym właścicielem burdelu w Kraju Fal,
gdzie sprowadzano porwane kobiety.
- Suka!
- Daj
spokój, Hayase. Pochlebstwem nic nie zdziałasz.
Kiedy Sakura
wyszła na ulicę, deszcz nadal padał. W pokoju na pierwszym piętrze były chuunin
Konohy klęczał na podłodze, przyciskając obie dłonie do złamanego nosa.
Spomiędzy jego palców wypłynęły stróżki krwi.
Kusagakure,
niedziela, wpół do drugiej po południu. Siedzieli przy stoliku na tyłach małej
restauracji w środku osady. Pomieszczenie było ciepłe, ciemne i dyskretne. Na
każdym z dziewięciu stolików stała mała lampka, okna okalały miękkie zasłony,
na kominku strzelał ogień.
Hyou jadł
tempure, krewetki, ryby i warzywa maczane w sosie naleśnikowym. Sakura wzięła
jakąś sałatkę z owocami morza. Pili herbatę.
Poprzedniego
popołudnia, kiedy dotarła do Trawy, wyglądała na najwyżej dwadzieścia pięć lat.
Miała na sobie wytarty strój kunoichi, a włosy nastroszone i nieuczesane. Teraz
można było wziąć ją za elegancką trzydziestopięciolatkę – włosy zaczesane
gładko do tyłu, kostium kunoichi i kaszmirowy szal, teraz wiszący na kołku przy
drzwiach. Dalej jednak widać było, że jest ninja.
Hyou
opowiadał o swojej żonie, trojgu dzieciach, wnuku i wydawał się absolutnie
szczęśliwy. Nie było to życie, którego Sakura pragnęłaby dla siebie, ale on,
jako były członek ANBU Liścia, do niczego więcej nie aspirował. Dom w Kuso,
wygodna praca jako pielęgniarz w szpitalu i szacunek rodziny. A jednak kiedy
Sakura poznała go sześć lat temu, był człowiekiem na krawędzi samobójstwa.
Mówił o tym
jako o chwili szaleństwa. Misja w Mgle, zbyt wielu shinobi do zabicia, za mało
snu, chwilowa utrata rozsądku. Nigdy nie mógł tego pojąć. Był na miejscu, kiedy
się to stało. Alkohol wypity późnym wieczorem w barze, gdzie się zatrzymał.
Zmęczony, daleko od rodziny i domu… wypił o jeden czarkę sake za dużo. I zaczął
rozmawiać z tą kobietą: Yuugao Uzuki. Również należała do jednostki specjalnej
w Liściu. Była piękna, porcelanowa cera, długie fioletowe włosy.
W tym
momencie Sakura zaczęła się domyślać, co będzie dalej. Ale się pomyliła.
Hyou i
Yuugao wypili jeszcze trochę i poszli na górę do jego pokoju. Zaczęli się
całować, zdjęli ubrania. Hyou pamiętał, że czuł się mocno pijany. A następną
rzeczą, jaką zapamiętał, był poranek – zbudził się, sam, i czuł się bardzo źle.
To nie był zwykły kac – cały jego organizm był zatruty. Bolał go każdy milimetr
ciała, na ramionach i szyi miał siniaki, na prześcieradle widniały plamy krwi.
Miał lukę w pamięci, a po kunoichi, którą wieczorem zaprosił do pokoju, nie
został żaden ślad. Sprawdził zawartość kabury. Brakowało karteczki z listą
osób, które ma zabić. Nie zdążył nic zrobić, zemdlał i obudził się po dwóch
dniach.
- Myślałem,
że dostanę zawału – zwierzył się Sakurze. – Tam, w hotelu. Ujawnienie mojej
długiej listy shinobi do sprzątnięcia wywołałoby skandal w Wiosce Mgły. Nie
mogłem uwierzyć, że ninja Konohy, z którą wielokrotnie wykonywałem misje
zdołała zrobić mi coś takiego.
Yuugao zażądała
spotkania. Przedstawiła warunki – w zamian za listę chciała dostać pięćset
milionów jenów. Hyou powiedział jej, że to niemożliwe. Odparła, że powinien
pomyśleć o konsekwencjach, i dała mu tydzień do namysłu. Ostrzegła też, że
jeśli spróbuję ją zabić, któryś z jej ludzi udostępni listę naczelnym władzom
Mgły. Pięć dni później Hyou spotkał się z Sakurą w Kraju Fal.
To były
czasy jej świetności. I wyczuła sposobność.
- Mam mało
czasu – powiedział jej Hyou.
Był blady
jak ściana, drżał na całym ciele. Sakurze przyszło do głowy, że mógłby umrzeć,
jeszcze zanim minie termin wyznaczony przez Yuugao. Spytała, dlaczego taki
silny shinobi jak on, dał się tak zastraszyć. Zesztywniał i spojrzał jej w oczy
z taką godnością, na jaką jeszcze było go stać.
-
Przysiągłem sobie, że nigdy nie zabiję żadnego ninja z Wioski Liścia.
- Zrobię to
za ciebie pod jednym warunkiem.
- Słucham.
- Szukam
kogoś zaufanego, komu będę mogła powierzyć dużą sumę pieniędzy. Zaopiekujesz
się moimi oszczędnościami.
Zbyt
zdziwiony, by czegokolwiek jej odmówić, skinął głową. A Sakura powiedziała z
uśmiechem:
- Możesz
uważać ją i jej sługusów za zmarłych.
I w ciągu
tygodnia byli martwi.
Jej nazwiska
nigdzie nie wspomniano. Zrobiła to niezauważalnie.
- Dość o
mnie. Co cię sprowadza do Trawy?
- Przyszłam
odebrać trochę swoich oszczędności. Przy okazji chcę cię prosić o przysługę, Hyou.
- Dla ciebie
wszystko.
- Chciałabym
posłuchać szeptów, które nie sięgają moich uszu.
Kiwnął
głową.
Ruiny Konohy.
Piękny, rześki poranek. Wiał silny wiatr. Sakura dotarła do kamiennej ściany,
na której była kiedyś wyryta piątka Hokage. Do dziś przetrwał tylko Nidaime,
Tobirama Senju i połowa twarzy Yondaime, Minato Namikaze. Przeszła przez
szczelinę w skale, która poszerzała wzdłuż tworząc niewielką grotę. Potem
przeszła przez drugie przejście prowadzące w dół podziemi, aż dotarła do celu.
Jaskinie Konohy.
- Często się
zastanawiałem, czy jeszcze cię kiedyś zobaczę. I prawie zawsze dochodziłem do
wniosku, że nie. Nadal jesteś najpiękniejszym niebezpieczeństwem, z jakim
kiedykolwiek miałem do czynienia.
Odwróciła
się w kierunku, z którego dobiegał głos.
Siedział bez
ruchu na skalnym podłożu, najwyraźniej hałas wyrwał go z medytacji.
- Złotousty,
jak zawsze.
- Słyszałem,
że nie żyjesz.
- To
zaraźliwe założenie.
- To
naturalne założenie. Niewielu parających się z tą profesją dożywa emerytury.
Mamy zbyt wielu wrogów. Kiedy słuch o tobie zaginął, doszedłem do wniosku, że
myśliwy stał się zwierzyną.
Shikaku Nara
wstał sztywno z ziemi. Włosy trochę mu zsiwiały od czasu, kiedy widziała go
ostatni raz. Chociaż jak na swoje pięćdziesiąt dwa lata trzymał się całkiem
nieźle. Miał na sobie zniszczony granatowy strój shinobi. Shikaku nie
skorzystał z możliwości normalnego życia, tak jak swój syn. Został wolnym
strzelcem na terytorium Kraju Ognia. Podobnie jak Suigetsu, zaczął handlować
informacjami.
Sakura
ostentacyjnie rozejrzała się dookoła.
- A więc po
tylu latach ukrywania się w cieniu postanowiłeś wyjść na światło.
- Już
słyszałem ten żart. Szukasz mojego syna?
Sakura
skrzywiła się mimowolnie.
- Nie, i nie
będę na jego temat z tobą rozmawiać. To zamknięty rozdział. Szukam anonimowego
nabywcy docelowego. Chce kupić broń biologiczną. Jest Liderem Taki, to
prawdopodobnie Sasuke, ale nie jestem przekonana. Tyle wiem.
-
Rozmawiałaś z Hayase?
- Widziałam
się z nim jakiś tydzień temu.
- Co
powiedział?
- Niewiele.
Shikaku
uniósł brew.
Sakura
pokręciła głową.
- Ciągle
oddycha. Chociaż nos go pewnie boli.
- Wiesz o
Kusa.
- Wiem, że
Kusa próbowała już sprzedać komuś broń biologiczną. Nie udało się jednak doprowadzić
do transakcji.
- Nabywcami
również było wtedy Akatsuki, którzy chcieli sprzedać broń Tace za podwójną cenę.
Nie udało im się dogadać co do ceny.
- I wszystko
upadło.
- Transakcja
została odwołana.
- Kto za tym
stał?
- Wtedy?
Hidan.
Na dźwięk
tego imienia Sakura zadrżała.
-
Przypuszczam, że Lider bał się o swoją tożsamość, więc wysłał Hidana, by
działał w jego imieniu.
- To brzmi
prawdopodobnie.
- Na twoim
miejscu poszukałbym Hidana.
Rozmawiali
jeszcze pół godziny. Shikaku w zamian za informacje chciał wiedzieć, czy wie,
gdzie jest jego syn. Nie wiedziała.
Kiedy
wychodziła, odprowadził ją do końca ostatniego korytarza.
- Cieszę
się, że przyszłaś na stare śmiecie – powiedział. – I cieszę się, że plotki
okazały się nieprawdziwe. Rzadko pracuję teraz w terenie, ale wiele pamiętam.
Sakura
szybko opuściła teren Konohy i udała się na północ Kraju Ognia, gdzie
znajdowała się mała wioska, w której chciała się zatrzymać przed wyruszeniem w
dalszą drogę.
Dobrze znała
te tereny. Jej celem był bar na uboczu osady. Weszła do ciemnego pomieszczenia.
Zmęczona po podróży miała ochotę tylko się napić i iść spać. I wtedy zobaczyła
jego. Zatrzymała się natychmiast.
Za pierwszym razem nie mogę udawać, że się kochamy. Uprawiamy
seks. Głód, pot, urywany oddech. Najpierw żądza, później czułość. Kiedy jest
już po wszystkim, leżymy na łóżku spleceni w uścisku i milczymy. Drugi raz jest
wolniejszy, głębszy, słodszy.
Widzę ptaki przelatujące za oknem na tle ciemniejącego nieba.
Jesteśmy na drugim piętrze mieszkań do wynajęcia. Nasz pokój znajduje się na
poddaszu: drewniana podłoga, kilka podniszczonych dywaników, mosiężne łóżko i
jakieś zdjęcia martwej natury na ścianach. W ciasnej łazience stoi głęboka
wanna na nóżkach z zielonkawymi zaciekami wokół odpływu. Biała emaliowana
umywalka pożółkła ze starości.
- Swoją drogą, mówiłeś, że będziesz załatwiał swoje sprawy w Kiri.
- Zmiana planów.
Przesuwam palcami po jego wilgotnej skórze. Na środku jego klatki
piersiowej widzę małą bliznę, jednak rana po niej musiała zostać zadana całkiem
niedawno.
- Co ci się tu stało?
- Głupio się przyznać, ale oberwałem kunai.
Przesuwam palcami po bliznach na lewym ramieniu.
- Dziwne. Widzę je, ale nie mogę do końca uwierzyć, że je masz.
Wyglądają, jakby należały do kogoś innego.
- Bo należą do kogoś innego. Do człowieka, którym kiedyś byłem.
- Wtedy byłeś nukeninem klasy S. Teraz jesteś shinobi klasy S.
Nie wydaje się urażony.
- Nie wiem, czym jestem.
- Ale wiesz, kim jesteś, prawda?
Coś w moim głosie każe mu się do mnie odwrócić.
- Co masz na myśli?
- Sam mówiłeś. Wymordowanie klanu, dołączenie do Akatsuki.
Czymkolwiek jesteś, gdziekolwiek jesteś, zawsze wiesz, kim jesteś.
Uśmiecha się ostrożnie.
- A ty? Ty wiesz, kim jesteś?
- Już nie. Myślę, że zapomniałam.
- Prawdę mówiąc, myślę, że jesteś bardzo tajemniczą kunoichi.
- Pewnie masz rację.
- Od naszego spotkania w Chmurze próbowałem odkryć, kim jesteś.
Nie było to łatwe. Wiem o tobie wszystko aż do rozpoczęcia wojny, potem ślad
się urywa.
Moje serce przyspiesza.
- I czego się dowiedziałeś?
Porusza dłonią w lewo i w prawo.
- Trochę tego, trochę tamtego…
- Opowiedz mi o tym.
Patrzy mi prosto w oczy.
- Wiem, że ninja, który zabił Darui’ego i Samui prawdopodobnie był
kobietą.
Czuję się tak, jakby uderzył mnie w żołądek. Próbuję pozostać
nieprzenikniona, ale nie bardzo mi się to udaje.
- Wiem, że shinobi Darui’ego gonili zabójcę po dachu – ciągnie. –
Ninja ten zeskoczył z budynku. Słyszeli krzyk. Kobiecy krzyk. Musiała się
zranić. Ale mimo to udało jej się zbiec. A skoro tak, zawęża to spektrum możliwych
obrażeń.
- Tylko zgadujesz.
Itachi kładzie dłoń na moim lewym ramieniu, na którym widnieje
wielka blizna po prawie całkowitym zdarciu skóry. Ściska je lekko.
- To nie znaczy, że nie mam racji. Prawda?
Próbuję odgadnąć, co naprawdę myśli. Zakładał, że pojawiłam się w
Kumo, by dowiedzieć się kto jest Liderem Brzasku. Wiedział, że spotkałam się z
Sasuke. A teraz powiązał mnie z zabójstwem Darui’ego i Samui.
Nie mam pojęcia, co on czuje. Niepokój, złość, smutek?
- Cóż, jak sam powiedziałeś, jestem bardzo tajemniczą kunoichi.
- Czy wybicie setek niewinnych ludzi to jedna z twoich tajemnic?
Martwieję. Teraz nie ma już sensu kłamać.
- Że też nie skojarzyłem twojego nazwiska. Jest wiele teorii na
temat tego, kto jest odpowiedzialny za tyle zabójstw w Kraju Ognia jak i poza
nim. Ale poważnych kandydatów jest zaledwie kilku. A wśród nich jeszcze mniej
kobiet. Jest jedna. Kunoichi na zlecenie. Ostatnio było o niej cicho, ale jej
dotychczasowe dokonania mówią same za siebie. Utalentowana, co do tego nie ma
wątpliwości. Rzecz w tym, że nikt nie wie, gdzie ona jest ani dla kogo pracuje.
Powiedziałabym coś, gdybym mogła, ale nie mogę. Itachiemu
wystarcza moje milczenie.
- Sakura Haruno. Zabójca numer jeden w Kraju Ognia.
Teraz jestem bardziej obnażona, niżbym chciała. Siadam na łóżku i
owijam się kocem. Itachi leży bez ruchu. Kiedy się w końcu odzywam, moje słowa
brzmią gniewnie, gderliwie, płasko.
- Więc pomyślałeś, że pójdziesz ze mną jeszcze parę razy do łóżka,
zanim wreszcie powiesz coś na ten temat…
- A gdybym nic nie powiedział? Ile razy ty poszłabyś ze mną do
łóżka, zanim coś byś na ten temat powiedziała?
Znaleźli
małą tanią restauracyjkę. Na ścianach wisiały spłowiałe obrazy z zachodami
słońca. Itachi miał na sobie ten sam strój shinobi co wcześniej, ale bez kabury
z bronią. Mężczyzna, który siedział teraz po drugiej stronie stolika, nie był
tym samym mężczyzną, z którym wcześniej leżała w łóżku. Ten tutaj był przede
wszystkim niebezpiecznym ninją klasy S.
- Czy to ma znaczenie?
– spytała Sakura.
Od godziny
chciała zadać mu to pytanie i po raz pierwszy w życiu poczuła, że męczy ją
milczenie. Teraz zrozumiała, że nie zniesie go ani chwili dłużej.
- To
szaleństwo.
-
Oczywiście.
- Nie chcę,
żebyś była kimś, kim nie jesteś.
- Ale nie
chcesz też, żebym była sobą, prawda? Wydajesz się taki… niezdecydowany.
Itachi dopił
herbaty.
- Sakura,
właśnie w tej chwili możesz być na misji, gdzie jestem twoim celem. Nie zaufam
ci, dopóki nie dowiem się, dla kogo pracujesz i do czego zmierzasz.
Kunoichi
przemilczała to.
- Kiedy
uświadomiłem sobie, że to możesz być ty, powtarzałem sobie, że to niemożliwe.
Że nie dałabyś rady zabić tylu ludzi. Teraz mam pewność i…
Sakura
poczuła, jak ogarnia ją coś niebezpiecznie zbliżonego do paniki.
- I co?
- Im więcej
się o tobie dowiadywałem, o tym, co robiłaś, tym trudniej było mi uwierzyć, że
to ty. Coś mi nie pasowało. Nadal mi nie pasuje.
Chciała
powiedzieć, że Darui i Samui byli martwi, kiedy ich znalazła, ale Itachi i tak
by jej nie uwierzył. Przyszła tam, oni nie żyli. Teraz, z powodu chaosu, jaki
później zapanował, zakładano, że zabójcą była kunoichi, co jeszcze bardziej ją
obciążało. Na miejscu Uchihy też by nie uwierzyła.
- A co z
Shino? Czy to Akatsuki kazało go zabić?
-
Najwyraźniej.
- Myślisz,
że to mógł być ktoś inny?
- Wyglądało
to jak robota Brzasku, ale nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że to jednak
ktoś inny.
- A Darui?
- To znaczy?
- Robiłeś z
nim interesy.
- Cóż, to
nie pierwszy z moich partnerów biznesowych, który został zabity – odparł Itachi
rzeczowo. Bez zdumienia, bez emocji. – To ryzyko zawodowe, które podejmuje
każdy shinobi. Jeśli pojawia się problem, jest rozwiązanie.
- Nie miałeś
żadnych uczuć dla Darui’ego?
- Nie
byliśmy przyjaciółmi. Trzymały nas razem tylko pieniądze. A to niewiele.
- Nie jestem
pewna, czy mówisz prawdę.
- Wolałabyś
odpowiedź sentymentalną?
- Nigdy.
Uśmiechnął
się, ale był to chłodny uśmiech.
- Tak
myślałem.
- A ja? Kim
jestem, co robię: czy to ma dla ciebie znaczenie?
- Nie,
dopóki nie jestem twoim celem.
- Nie
uprawiam seksu z kimś, kto jest moim celem.
Kelnerka
sprzątnęła talerze ze stolika. Itachi poprosił o szklaneczkę mirinu.
- Jak
mogłoby to mieć dla mnie znaczenie, Sakura? Czy wolno mi cię osądzać, za to, co
robisz? Byłbym wtedy hipokrytą.
- Nie wiem i
nie obchodzi mnie to.
- Cóż,
jestem ostatnią osobą, która mogłaby mieć ci to za złe. Może ja powinienem
zadać to samo pytanie tobie.
-
Usłyszałbyś taką samą odpowiedź.
- Właśnie.
Nie możemy udawać, że jesteśmy inni. Nie przed sobą.
Gdyby tylko
to mogła być prawda.
Spędzili w
północnej części Kraju Ognia dwa dni, kochając się, jedząc, pijąc i spacerując.
Sakura zmieniła dla Itachiego swoje plany, łamiąc naczelną zasadę, jaką kiedyś
wpoił jej Ibiki: nie pozwól nigdy, by coś nabrało dla ciebie osobistego
znaczenia. W nocy, lekko pijani, starali się nie spać możliwie jak najdłużej.
Najpiękniejsze były chwile, kiedy się budziła. Otwierała oczy i widziała go
obok siebie. Całowała go, starając się zapamiętać jego dotyk i zapach. Aromat
herbaty, zmieszany z zapachem rześkiego powietrza wpadającego przez okno. Była
pewna, że nigdy tego wszystkiego nie zapomni.
Wczoraj
zapytał ją ile ma lat. Powiedziała, że dwadzieścia siedem. Spytał, czy nie
przeszkadza jej ta różnica wieku. Pomyślała, że mówiąc to, wyglądał jak mały
chłopiec. Pocałowała go, powiedziała, żeby nie był głupi, to tylko pięć lat.
Kiedy mówił
o interesach, mogło się zdawać, że nic go nie łączy z Akatsuki czy Taką. Teraz
zaprzątały go ceny leków na jego czarnym rynku w Kraju Błyskawic i Wody.
Dowiedziała
się, że najbardziej lubił jadać onigiri z wodorostami, a nie przepadał za
okonomiyaki. Powiedział, że pije zdecydowanie zbyt często, ale rzadziej niż
większość znanych mu shinobi.
Chętnie
czytał, jeśli miał na to czas. Nie lubił śniegu, także rzadko bywał w
Yukigakure i zimową porą w Kirigakure.
Poza tym
nigdy nie mówił o przeszłości. Ilekroć rozmowa zaczynała schodzić na ten temat,
stawali się czujni i oboje to wyczuwali, choć żadne z nich nigdy o tym nie
wspominało. Nie chcieli niszczyć kruchego piękna spędzanych razem chwil.
Ostatni
poranek nadszedł zbyt szybko. Sakura, mimo zmęczenia, żałowała czasu na sen.
Kochali się w milczeniu, w milczeniu pakowali rzeczy. W małej jadalni na dole
wypili kawę. Smutek zupełnie odebrał jej apetyt, który wcześniej cały czas jej
dopisywał. Wymeldowali się i ruszyli przed siebie w gęstej, uporczywej mżawce.
Itachi powiedział, że muszą się ukrywać. Z czysto zawodowych powodów.
Wiedziała, że miał rację, ale to bolało. Miała wrażenie, że bruka to łączącą ich
więź.
Stali w
centrum osady, gdzie każde z nich miało pójść w swoją stronę. Sakura na północ,
Itachi na wschód. Stanęła na palcach, żeby ostatni raz go pocałować.
- Kiedy cię
znowu zobaczę?
- Wkrótce.
***
Nie powiem, trochę się przy tym wymęczyłam a i tak nie wyszło tak jakbym chciała. Kolejny rozdział tak jak zwykle - jakieś dwa tygodnie, plus minus dwa dni. Klikając na imię możecie zobaczyć jak wyglądają poszczególni bohaterowie w tym rozdziale: Hayase, Hyou, Yuugao, Shikaku (wszyscy jakieś 10 lat starsi). Haha, tak, wiem, Hyou dużo widać, jego twarz pozostawiam waszej wyobraźni.
Nie doceniasz się. Wyszło genialnie. Jak każdy rozdział z resztą. Ten blog stał się moim ulubionym! :)
OdpowiedzUsuńNie bądź dla siebie zbyt ostra, jest naprawdę genialnie. Jestem pełna podziwu dla atmosfery jaką utworzyłaś w tej historii. Rownież nie mogę sie nadziwić dystansu, a jednak pożądania z jakim odnoszą sie do siebie Sakura i Itachi. Jestem bardzo ciekawa ich dalszego losu : )
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do siebie na byoukikibo.blogspot.com . Z góry dziękuje : )
Pozdrawiam.
Chciałam poinformować o nowym rozdziale u mnie, na który serdecznie zapraszam ^^.
OdpowiedzUsuńOraz przeprosić - niby wzięłam się za czytanie Twojego bloga, jednak na razie nie mam za bardzo na to czasu... ogólnie mam zaległości na innych blogach, więc może to trochę potrwać, zanim wszystko ogarnę i w ogóle...
[R E K L A M A]
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na bloga the-responsibility.blogspot.com, gdzie właśnie wystartowało opowiadanie oparte na serii krótkich filmów, znanych szerzej jako 'Happy Tree Friends'. Śmiech, łzy i krew, czyli wszystko to, co jest potrzebne, by psychika ludzi niszczyła się na wesoło~
Wybacz spam x.x
Yo.
OdpowiedzUsuńPozwolisz, że nie będę się rozczulać nad każdym rozdziałem i wyrażę się ogółem. Po wielu przeczytanych blogach ItaSaku rzygam na prawo i lewo oklepanym schematem. Straciłam już poniekąd nadzieję na kawałek czegoś dobrego z pomysłem. Ale ku mojemu zdziwieniu trafiłam na Twój blog^^ Masz zupełnie inny pomysł na postacie(mam już shizy od różowej słabej laleczki Sak), miejsca i czas za co naprawdę podziwiam. Masz również bardzo dobry styl pisania, bo nie zanudzasz opisami, a jest ich na tyle dużo, że doskonale obrazują sytuację. Wielbię Cię taż za szablon, który nie powoduje oczopląsu. Jeśli przypomną mi się jeszcze jakieś rzeczy do ubóstwiania dam znać w następnym kazaniu.
Pozdrowienia ^^
Zgłosiłaś się do oceny, ale nigdzie nie widzę linka. Jak to tak? Proszę szybko go wstawić albo poleci odmowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
[era-krytyki]