czwartek, 27 września 2012

Rozdział 15


„Znienawidziłam siebie za bycie niezdolną by wybaczyć łzy, kłamstwa i miłość.
Ale nie mogę zawrócić.”


Gdzieś na południu Kraju Ognia, środa po południu. Sakura wypiła filiżankę herbaty w małej kawiarence.
Była za pięć czwarta. Położyła kilka monet przy pustym naczyniu i wyszła na zewnątrz. Droga, którą przemierzyła zajęła jej dziesięć minut. Drzwi do budynku były uchylone, nie zawracała więc sobie głowy pukaniem. Powietrze pachniało stęchlizną. Wąskimi schodami weszła na pierwsze piętro aż dotarła do drzwi, których szukała. Na szybie z matowego szkła widniało nazwisko „Maruyama”. Na ścianie po lewej wisiał stary plakat towarowego statku. Fioletowa farba łuszczyła się na spękanym gipsie. Nie chcąc więcej zwlekać weszła do środka. Siedział tyłem do niej spowity w błękitną mgłą papierosowego dymu.
- Czy pan Maruyama?
- A kto pyta?
- Ktoś, kto przypuszcza, że Maruyama naprawdę nazywa się Hayase.
Shinobi zesztywniał a jego ręka znieruchomiała. Odwrócił się bardzo powoli. Widziała, że ją rozpoznał. Na jego twarzy pojawił się strach, skóra zszarzała. Nosił okulary. Zastanawiała się, czy soczewki nie są czasem zerowe – w przeszłości nigdy ich nie miał, a z pewnością teraz bardzo mu zależało na zmianie wyglądu. Stracił na wadze, przez co sprawiał wrażenie starego i zniszczonego, a miał zaledwie trzydzieści pięć lat. Może jest chory, pomyślała. A może zjadają go nerwy. Zawsze był nerwowy.
- Witaj, Hayase.
- Na Trzeciego Hokage, to ty.
- Tak. To ja.
- Słyszałem, że nie żyjesz.
- Może to prawda. Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha.
- Czego chcesz?
- Tego co zawsze. Informacji, może broni.
- Już się tym nie zajmuję.
- Jaka szkoda. Naprawdę trzeba się było trzymać handlu bronią. Na tym się znałeś. Ale burdel w Mgle? Rozczarowałeś mnie, Hayase. Choć nie zaskoczyłeś.
- Tym także się już nie zajmuję.
 - Tak myślałam. Domyślam się, że właśnie dlatego opuściłeś północną część Kraju Ognia i zamieszkałeś na południu by mieć dostęp do morza. Słyszałam, że zajmujesz się wynajmem statków. Tylko gdzie one są? Rozsiane w portach na całym świecie? Czy może tylko w dokach twojej wyobraźni? I co takiego obecnie transportujesz? – Obserwowała jego twarz i teraz postanowiła iść śladem, który sam jej podsunął. – A może ty nie masz żadnych statków? Może postanowiłeś wrócić do tego, co robiłeś najlepiej? – Skrzywił się lekko. – Może jednak wróciłeś do broni?
- Co chcesz wiedzieć?
Hayase był na krawędzi paniki. Zgasił papierosa i drżącymi palcami wyłuskał z paczki następnego. Sakura zamknęła drzwi i podeszła bliżej. Wiercił się na swoim fotelu, ale nie wstał. Gdyby miała zamiar go zabić, nie stawiałby oporu. Niektórzy właśnie tacy byli. Czekali na swój los bez ruchu, jak owce na rzeź.
- Broń. To zawsze była twoja specjalność. A nie porywanie kobiet z Suny i sprzedawanie ich.
Przełknął ślinę i kiwnął głową.
- Mogę dostarczyć ci, co tylko chcesz.
- Broń nuklearna?
Kąciki jego ust opadły nieco.
- Na Trzeciego… nie wiem. Może…
- Biologiczna?
- Mowy, kurwa, nie ma.
- Nie kłam. Powiedziałeś, że dostarczysz mi co tylko chce.  
- Ale broń biologiczna… to co innego.
- Kusagakure, sześć lat temu. Dostarczyłeś miejscowym naukowcom pewną wybuchową substancje do badań, która miała posłużyć do stworzenia broni biologicznej.
Przez chwilę wyglądał tak, jakby miał się zaraz rozpłakać.
- To był tylko ten jeden raz! Broń biologiczna to nie moja działka. Tak samo jak chemiczna i nuklearna. Nienawidzę tego gówna. Ja zajmuję się bronią białą i ofensywnymi zakazanymi technikami. Chcesz uzbroić wojsko w katany najlepszej jakości, pogadajmy.
- Ale udało ci się wtedy załatwić próbki.
Pokręcił głową.
- Słuchaj, to nie była moja misja…
- Ja nie chcę tego kupić, Hayase.
- Nie?
- Ktoś inny jest zainteresowany. A ja muszę się dowiedzieć, kto to jest, jak najszybciej.
Uspokoił się trochę.
- Chyba mogę popytać.
- Zrobisz coś więcej. Mówię poważnie. Chcę poznać nazwiska. A jeśli mi ich nie podasz, mili ludzie z tej wioski usłyszą jedno nazwisko. Twoje. Ja im je zdradzę. Nie wiem co sądzą o Maruyame, ale jestem pewna, że Hayase im się nie spodoba. Zwłaszcza kiedy się dowiedzą, że jest byłym właścicielem burdelu w Kraju Fal, gdzie sprowadzano porwane kobiety.
- Suka!
- Daj spokój, Hayase. Pochlebstwem nic nie zdziałasz.
Kiedy Sakura wyszła na ulicę, deszcz nadal padał. W pokoju na pierwszym piętrze były chuunin Konohy klęczał na podłodze, przyciskając obie dłonie do złamanego nosa. Spomiędzy jego palców wypłynęły stróżki krwi.

Kusagakure, niedziela, wpół do drugiej po południu. Siedzieli przy stoliku na tyłach małej restauracji w środku osady. Pomieszczenie było ciepłe, ciemne i dyskretne. Na każdym z dziewięciu stolików stała mała lampka, okna okalały miękkie zasłony, na kominku strzelał ogień.
Hyou jadł tempure, krewetki, ryby i warzywa maczane w sosie naleśnikowym. Sakura wzięła jakąś sałatkę z owocami morza. Pili herbatę.
Poprzedniego popołudnia, kiedy dotarła do Trawy, wyglądała na najwyżej dwadzieścia pięć lat. Miała na sobie wytarty strój kunoichi, a włosy nastroszone i nieuczesane. Teraz można było wziąć ją za elegancką trzydziestopięciolatkę – włosy zaczesane gładko do tyłu, kostium kunoichi i kaszmirowy szal, teraz wiszący na kołku przy drzwiach. Dalej jednak widać było, że jest ninja.
Hyou opowiadał o swojej żonie, trojgu dzieciach, wnuku i wydawał się absolutnie szczęśliwy. Nie było to życie, którego Sakura pragnęłaby dla siebie, ale on, jako były członek ANBU Liścia, do niczego więcej nie aspirował. Dom w Kuso, wygodna praca jako pielęgniarz w szpitalu i szacunek rodziny. A jednak kiedy Sakura poznała go sześć lat temu, był człowiekiem na krawędzi samobójstwa.
Mówił o tym jako o chwili szaleństwa. Misja w Mgle, zbyt wielu shinobi do zabicia, za mało snu, chwilowa utrata rozsądku. Nigdy nie mógł tego pojąć. Był na miejscu, kiedy się to stało. Alkohol wypity późnym wieczorem w barze, gdzie się zatrzymał. Zmęczony, daleko od rodziny i domu… wypił o jeden czarkę sake za dużo. I zaczął rozmawiać z tą kobietą: Yuugao Uzuki. Również należała do jednostki specjalnej w Liściu. Była piękna, porcelanowa cera, długie fioletowe włosy.
W tym momencie Sakura zaczęła się domyślać, co będzie dalej. Ale się pomyliła.
Hyou i Yuugao wypili jeszcze trochę i poszli na górę do jego pokoju. Zaczęli się całować, zdjęli ubrania. Hyou pamiętał, że czuł się mocno pijany. A następną rzeczą, jaką zapamiętał, był poranek – zbudził się, sam, i czuł się bardzo źle. To nie był zwykły kac – cały jego organizm był zatruty. Bolał go każdy milimetr ciała, na ramionach i szyi miał siniaki, na prześcieradle widniały plamy krwi. Miał lukę w pamięci, a po kunoichi, którą wieczorem zaprosił do pokoju, nie został żaden ślad. Sprawdził zawartość kabury. Brakowało karteczki z listą osób, które ma zabić. Nie zdążył nic zrobić, zemdlał i obudził się po dwóch dniach.
- Myślałem, że dostanę zawału – zwierzył się Sakurze. – Tam, w hotelu. Ujawnienie mojej długiej listy shinobi do sprzątnięcia wywołałoby skandal w Wiosce Mgły. Nie mogłem uwierzyć, że ninja Konohy, z którą wielokrotnie wykonywałem misje zdołała zrobić mi coś takiego.
Yuugao zażądała spotkania. Przedstawiła warunki – w zamian za listę chciała dostać pięćset milionów jenów. Hyou powiedział jej, że to niemożliwe. Odparła, że powinien pomyśleć o konsekwencjach, i dała mu tydzień do namysłu. Ostrzegła też, że jeśli spróbuję ją zabić, któryś z jej ludzi udostępni listę naczelnym władzom Mgły. Pięć dni później Hyou spotkał się z Sakurą w Kraju Fal.
To były czasy jej świetności. I wyczuła sposobność.
- Mam mało czasu – powiedział jej Hyou.
Był blady jak ściana, drżał na całym ciele. Sakurze przyszło do głowy, że mógłby umrzeć, jeszcze zanim minie termin wyznaczony przez Yuugao. Spytała, dlaczego taki silny shinobi jak on, dał się tak zastraszyć. Zesztywniał i spojrzał jej w oczy z taką godnością, na jaką jeszcze było go stać.
- Przysiągłem sobie, że nigdy nie zabiję żadnego ninja z Wioski Liścia.
- Zrobię to za ciebie pod jednym warunkiem.
- Słucham.
- Szukam kogoś zaufanego, komu będę mogła powierzyć dużą sumę pieniędzy. Zaopiekujesz się moimi oszczędnościami.
Zbyt zdziwiony, by czegokolwiek jej odmówić, skinął głową. A Sakura powiedziała z uśmiechem:
- Możesz uważać ją i jej sługusów za zmarłych.
I w ciągu tygodnia byli martwi.
Jej nazwiska nigdzie nie wspomniano. Zrobiła to niezauważalnie.
- Dość o mnie. Co cię sprowadza do Trawy?
- Przyszłam odebrać trochę swoich oszczędności. Przy okazji chcę cię prosić o przysługę, Hyou.
- Dla ciebie wszystko.
- Chciałabym posłuchać szeptów, które nie sięgają moich uszu.
Kiwnął głową.

Ruiny Konohy. Piękny, rześki poranek. Wiał silny wiatr. Sakura dotarła do kamiennej ściany, na której była kiedyś wyryta piątka Hokage. Do dziś przetrwał tylko Nidaime, Tobirama Senju i połowa twarzy Yondaime, Minato Namikaze. Przeszła przez szczelinę w skale, która poszerzała wzdłuż tworząc niewielką grotę. Potem przeszła przez drugie przejście prowadzące w dół podziemi, aż dotarła do celu. Jaskinie Konohy.
- Często się zastanawiałem, czy jeszcze cię kiedyś zobaczę. I prawie zawsze dochodziłem do wniosku, że nie. Nadal jesteś najpiękniejszym niebezpieczeństwem, z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia.
Odwróciła się w kierunku, z którego dobiegał głos.
Siedział bez ruchu na skalnym podłożu, najwyraźniej hałas wyrwał go z medytacji.
- Złotousty, jak zawsze.
- Słyszałem, że nie żyjesz.
- To zaraźliwe założenie.
- To naturalne założenie. Niewielu parających się z tą profesją dożywa emerytury. Mamy zbyt wielu wrogów. Kiedy słuch o tobie zaginął, doszedłem do wniosku, że myśliwy stał się zwierzyną.
Shikaku Nara wstał sztywno z ziemi. Włosy trochę mu zsiwiały od czasu, kiedy widziała go ostatni raz. Chociaż jak na swoje pięćdziesiąt dwa lata trzymał się całkiem nieźle. Miał na sobie zniszczony granatowy strój shinobi. Shikaku nie skorzystał z możliwości normalnego życia, tak jak swój syn. Został wolnym strzelcem na terytorium Kraju Ognia. Podobnie jak Suigetsu, zaczął handlować informacjami.
Sakura ostentacyjnie rozejrzała się dookoła.
- A więc po tylu latach ukrywania się w cieniu postanowiłeś wyjść na światło.
- Już słyszałem ten żart. Szukasz mojego syna?
Sakura skrzywiła się mimowolnie.
- Nie, i nie będę na jego temat z tobą rozmawiać. To zamknięty rozdział. Szukam anonimowego nabywcy docelowego. Chce kupić broń biologiczną. Jest Liderem Taki, to prawdopodobnie Sasuke, ale nie jestem przekonana. Tyle wiem.
- Rozmawiałaś z Hayase?
- Widziałam się z nim jakiś tydzień temu.
- Co powiedział?
- Niewiele.
Shikaku uniósł brew.
Sakura pokręciła głową.
- Ciągle oddycha. Chociaż nos go pewnie boli.
- Wiesz o Kusa.
- Wiem, że Kusa próbowała już sprzedać komuś broń biologiczną. Nie udało się jednak doprowadzić do transakcji.
- Nabywcami również było wtedy Akatsuki, którzy chcieli sprzedać broń Tace za podwójną cenę. Nie udało im się dogadać co do ceny.
- I wszystko upadło.
- Transakcja została odwołana.
- Kto za tym stał?
- Wtedy? Hidan.
Na dźwięk tego imienia Sakura zadrżała.
- Przypuszczam, że Lider bał się o swoją tożsamość, więc wysłał Hidana, by działał w jego imieniu.
- To brzmi prawdopodobnie.
- Na twoim miejscu poszukałbym Hidana.
Rozmawiali jeszcze pół godziny. Shikaku w zamian za informacje chciał wiedzieć, czy wie, gdzie jest jego syn. Nie wiedziała.
Kiedy wychodziła, odprowadził ją do końca ostatniego korytarza.
- Cieszę się, że przyszłaś na stare śmiecie – powiedział. – I cieszę się, że plotki okazały się nieprawdziwe. Rzadko pracuję teraz w terenie, ale wiele pamiętam.
Sakura szybko opuściła teren Konohy i udała się na północ Kraju Ognia, gdzie znajdowała się mała wioska, w której chciała się zatrzymać przed wyruszeniem w dalszą drogę.
Dobrze znała te tereny. Jej celem był bar na uboczu osady. Weszła do ciemnego pomieszczenia. Zmęczona po podróży miała ochotę tylko się napić i iść spać. I wtedy zobaczyła jego. Zatrzymała się  natychmiast.


Za pierwszym razem nie mogę udawać, że się kochamy. Uprawiamy seks. Głód, pot, urywany oddech. Najpierw żądza, później czułość. Kiedy jest już po wszystkim, leżymy na łóżku spleceni w uścisku i milczymy. Drugi raz jest wolniejszy, głębszy, słodszy.
Widzę ptaki przelatujące za oknem na tle ciemniejącego nieba. Jesteśmy na drugim piętrze mieszkań do wynajęcia. Nasz pokój znajduje się na poddaszu: drewniana podłoga, kilka podniszczonych dywaników, mosiężne łóżko i jakieś zdjęcia martwej natury na ścianach. W ciasnej łazience stoi głęboka wanna na nóżkach z zielonkawymi zaciekami wokół odpływu. Biała emaliowana umywalka pożółkła ze starości.
- Swoją drogą, mówiłeś, że będziesz załatwiał swoje sprawy w Kiri.
- Zmiana planów.
Przesuwam palcami po jego wilgotnej skórze. Na środku jego klatki piersiowej widzę małą bliznę, jednak rana po niej musiała zostać zadana całkiem niedawno.
- Co ci się tu stało?
- Głupio się przyznać, ale oberwałem kunai.
Przesuwam palcami po bliznach na lewym ramieniu.
- Dziwne. Widzę je, ale nie mogę do końca uwierzyć, że je masz. Wyglądają, jakby należały do kogoś innego.
- Bo należą do kogoś innego. Do człowieka, którym kiedyś byłem.
- Wtedy byłeś nukeninem klasy S. Teraz jesteś shinobi klasy S.
Nie wydaje się urażony.
- Nie wiem, czym jestem.
- Ale wiesz, kim jesteś, prawda?
Coś w moim głosie każe mu się do mnie odwrócić.
- Co masz na myśli?
- Sam mówiłeś. Wymordowanie klanu, dołączenie do Akatsuki. Czymkolwiek jesteś, gdziekolwiek jesteś, zawsze wiesz, kim jesteś.
Uśmiecha się ostrożnie.
- A ty? Ty wiesz, kim jesteś?
- Już nie. Myślę, że zapomniałam.
- Prawdę mówiąc, myślę, że jesteś bardzo tajemniczą kunoichi.
- Pewnie masz rację.
- Od naszego spotkania w Chmurze próbowałem odkryć, kim jesteś. Nie było to łatwe. Wiem o tobie wszystko aż do rozpoczęcia wojny, potem ślad się urywa.
Moje serce przyspiesza.
- I czego się dowiedziałeś?
Porusza dłonią w lewo i w prawo.
- Trochę tego, trochę tamtego…
- Opowiedz mi o tym.
Patrzy mi prosto w oczy.
- Wiem, że ninja, który zabił Darui’ego i Samui prawdopodobnie był kobietą.
Czuję się tak, jakby uderzył mnie w żołądek. Próbuję pozostać nieprzenikniona, ale nie bardzo mi się to udaje.
- Wiem, że shinobi Darui’ego gonili zabójcę po dachu – ciągnie. – Ninja ten zeskoczył z budynku. Słyszeli krzyk. Kobiecy krzyk. Musiała się zranić. Ale mimo to udało jej się zbiec. A skoro tak, zawęża to spektrum możliwych obrażeń.
- Tylko zgadujesz.
Itachi kładzie dłoń na moim lewym ramieniu, na którym widnieje wielka blizna po prawie całkowitym zdarciu skóry. Ściska je lekko.
- To nie znaczy, że nie mam racji. Prawda?
Próbuję odgadnąć, co naprawdę myśli. Zakładał, że pojawiłam się w Kumo, by dowiedzieć się kto jest Liderem Brzasku. Wiedział, że spotkałam się z Sasuke. A teraz powiązał mnie z zabójstwem Darui’ego i Samui.
Nie mam pojęcia, co on czuje. Niepokój, złość, smutek?
- Cóż, jak sam powiedziałeś, jestem bardzo tajemniczą kunoichi.
- Czy wybicie setek niewinnych ludzi to jedna z twoich tajemnic?
Martwieję. Teraz nie ma już sensu kłamać.
- Że też nie skojarzyłem twojego nazwiska. Jest wiele teorii na temat tego, kto jest odpowiedzialny za tyle zabójstw w Kraju Ognia jak i poza nim. Ale poważnych kandydatów jest zaledwie kilku. A wśród nich jeszcze mniej kobiet. Jest jedna. Kunoichi na zlecenie. Ostatnio było o niej cicho, ale jej dotychczasowe dokonania mówią same za siebie. Utalentowana, co do tego nie ma wątpliwości. Rzecz w tym, że nikt nie wie, gdzie ona jest ani dla kogo pracuje.
Powiedziałabym coś, gdybym mogła, ale nie mogę. Itachiemu wystarcza moje milczenie.
- Sakura Haruno. Zabójca numer jeden w Kraju Ognia.
Teraz jestem bardziej obnażona, niżbym chciała. Siadam na łóżku i owijam się kocem. Itachi leży bez ruchu. Kiedy się w końcu odzywam, moje słowa brzmią gniewnie, gderliwie, płasko.
- Więc pomyślałeś, że pójdziesz ze mną jeszcze parę razy do łóżka, zanim wreszcie powiesz coś na ten temat…
- A gdybym nic nie powiedział? Ile razy ty poszłabyś ze mną do łóżka, zanim coś byś na ten temat powiedziała?


Znaleźli małą tanią restauracyjkę. Na ścianach wisiały spłowiałe obrazy z zachodami słońca. Itachi miał na sobie ten sam strój shinobi co wcześniej, ale bez kabury z bronią. Mężczyzna, który siedział teraz po drugiej stronie stolika, nie był tym samym mężczyzną, z którym wcześniej leżała w łóżku. Ten tutaj był przede wszystkim niebezpiecznym ninją klasy S.
- Czy to ma znaczenie? – spytała Sakura.
Od godziny chciała zadać mu to pytanie i po raz pierwszy w życiu poczuła, że męczy ją milczenie. Teraz zrozumiała, że nie zniesie go ani chwili dłużej.
- To szaleństwo.
- Oczywiście.
- Nie chcę, żebyś była kimś, kim nie jesteś.
- Ale nie chcesz też, żebym była sobą, prawda? Wydajesz się taki… niezdecydowany.
Itachi dopił herbaty.
- Sakura, właśnie w tej chwili możesz być na misji, gdzie jestem twoim celem. Nie zaufam ci, dopóki nie dowiem się, dla kogo pracujesz i do czego zmierzasz.
Kunoichi przemilczała to.
- Kiedy uświadomiłem sobie, że to możesz być ty, powtarzałem sobie, że to niemożliwe. Że nie dałabyś rady zabić tylu ludzi. Teraz mam pewność i…
Sakura poczuła, jak ogarnia ją coś niebezpiecznie zbliżonego do paniki.
- I co?
- Im więcej się o tobie dowiadywałem, o tym, co robiłaś, tym trudniej było mi uwierzyć, że to ty. Coś mi nie pasowało. Nadal mi nie pasuje.
Chciała powiedzieć, że Darui i Samui byli martwi, kiedy ich znalazła, ale Itachi i tak by jej nie uwierzył. Przyszła tam, oni nie żyli. Teraz, z powodu chaosu, jaki później zapanował, zakładano, że zabójcą była kunoichi, co jeszcze bardziej ją obciążało. Na miejscu Uchihy też by nie uwierzyła.
- A co z Shino? Czy to Akatsuki kazało go zabić?
- Najwyraźniej.
- Myślisz, że to mógł być ktoś inny?
- Wyglądało to jak robota Brzasku, ale nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że to jednak ktoś inny.
- A Darui?
- To znaczy?
- Robiłeś z nim interesy.
- Cóż, to nie pierwszy z moich partnerów biznesowych, który został zabity – odparł Itachi rzeczowo. Bez zdumienia, bez emocji. – To ryzyko zawodowe, które podejmuje każdy shinobi. Jeśli pojawia się problem, jest rozwiązanie.
- Nie miałeś żadnych uczuć dla Darui’ego?
- Nie byliśmy przyjaciółmi. Trzymały nas razem tylko pieniądze. A to niewiele.
- Nie jestem pewna, czy mówisz prawdę.
- Wolałabyś odpowiedź sentymentalną?
- Nigdy.
Uśmiechnął się, ale był to chłodny uśmiech.
- Tak myślałem.
- A ja? Kim jestem, co robię: czy to ma dla ciebie znaczenie?
- Nie, dopóki nie jestem twoim celem.
- Nie uprawiam seksu z kimś, kto jest moim celem.
Kelnerka sprzątnęła talerze ze stolika. Itachi poprosił o szklaneczkę mirinu.
- Jak mogłoby to mieć dla mnie znaczenie, Sakura? Czy wolno mi cię osądzać, za to, co robisz? Byłbym wtedy hipokrytą.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to.
- Cóż, jestem ostatnią osobą, która mogłaby mieć ci to za złe. Może ja powinienem zadać to samo pytanie tobie.
- Usłyszałbyś taką samą odpowiedź.
- Właśnie. Nie możemy udawać, że jesteśmy inni. Nie przed sobą.
Gdyby tylko to mogła być prawda.


Spędzili w północnej części Kraju Ognia dwa dni, kochając się, jedząc, pijąc i spacerując. Sakura zmieniła dla Itachiego swoje plany, łamiąc naczelną zasadę, jaką kiedyś wpoił jej Ibiki: nie pozwól nigdy, by coś nabrało dla ciebie osobistego znaczenia. W nocy, lekko pijani, starali się nie spać możliwie jak najdłużej. Najpiękniejsze były chwile, kiedy się budziła. Otwierała oczy i widziała go obok siebie. Całowała go, starając się zapamiętać jego dotyk i zapach. Aromat herbaty, zmieszany z zapachem rześkiego powietrza wpadającego przez okno. Była pewna, że nigdy tego wszystkiego nie zapomni.
Wczoraj zapytał ją ile ma lat. Powiedziała, że dwadzieścia siedem. Spytał, czy nie przeszkadza jej ta różnica wieku. Pomyślała, że mówiąc to, wyglądał jak mały chłopiec. Pocałowała go, powiedziała, żeby nie był głupi, to tylko pięć lat.
Kiedy mówił o interesach, mogło się zdawać, że nic go nie łączy z Akatsuki czy Taką. Teraz zaprzątały go ceny leków na jego czarnym rynku w Kraju Błyskawic i Wody.
Dowiedziała się, że najbardziej lubił jadać onigiri z wodorostami, a nie przepadał za okonomiyaki. Powiedział, że pije zdecydowanie zbyt często, ale rzadziej niż większość znanych mu shinobi.
Chętnie czytał, jeśli miał na to czas. Nie lubił śniegu, także rzadko bywał w Yukigakure i zimową porą w Kirigakure.
Poza tym nigdy nie mówił o przeszłości. Ilekroć rozmowa zaczynała schodzić na ten temat, stawali się czujni i oboje to wyczuwali, choć żadne z nich nigdy o tym nie wspominało. Nie chcieli niszczyć kruchego piękna spędzanych razem chwil.
Ostatni poranek nadszedł zbyt szybko. Sakura, mimo zmęczenia, żałowała czasu na sen. Kochali się w milczeniu, w milczeniu pakowali rzeczy. W małej jadalni na dole wypili kawę. Smutek zupełnie odebrał jej apetyt, który wcześniej cały czas jej dopisywał. Wymeldowali się i ruszyli przed siebie w gęstej, uporczywej mżawce. Itachi powiedział, że muszą się ukrywać. Z czysto zawodowych powodów. Wiedziała, że miał rację, ale to bolało. Miała wrażenie, że bruka to łączącą ich więź.
Stali w centrum osady, gdzie każde z nich miało pójść w swoją stronę. Sakura na północ, Itachi na wschód. Stanęła na palcach, żeby ostatni raz go pocałować.
- Kiedy cię znowu zobaczę?
- Wkrótce.









***









Nie powiem, trochę się przy tym wymęczyłam a i tak nie wyszło tak jakbym chciała. Kolejny rozdział tak jak zwykle - jakieś dwa tygodnie, plus minus dwa dni. Klikając na imię możecie zobaczyć jak wyglądają poszczególni bohaterowie w tym rozdziale: Hayase, Hyou, Yuugao, Shikaku (wszyscy jakieś 10 lat starsi). Haha, tak, wiem, Hyou dużo widać, jego twarz pozostawiam waszej wyobraźni.

6 komentarzy:

  1. Nie doceniasz się. Wyszło genialnie. Jak każdy rozdział z resztą. Ten blog stał się moim ulubionym! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bądź dla siebie zbyt ostra, jest naprawdę genialnie. Jestem pełna podziwu dla atmosfery jaką utworzyłaś w tej historii. Rownież nie mogę sie nadziwić dystansu, a jednak pożądania z jakim odnoszą sie do siebie Sakura i Itachi. Jestem bardzo ciekawa ich dalszego losu : )

    Ps. Zapraszam do siebie na byoukikibo.blogspot.com . Z góry dziękuje : )

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałam poinformować o nowym rozdziale u mnie, na który serdecznie zapraszam ^^.
    Oraz przeprosić - niby wzięłam się za czytanie Twojego bloga, jednak na razie nie mam za bardzo na to czasu... ogólnie mam zaległości na innych blogach, więc może to trochę potrwać, zanim wszystko ogarnę i w ogóle...

    OdpowiedzUsuń
  4. [R E K L A M A]
    Zapraszam serdecznie na bloga the-responsibility.blogspot.com, gdzie właśnie wystartowało opowiadanie oparte na serii krótkich filmów, znanych szerzej jako 'Happy Tree Friends'. Śmiech, łzy i krew, czyli wszystko to, co jest potrzebne, by psychika ludzi niszczyła się na wesoło~

    Wybacz spam x.x

    OdpowiedzUsuń
  5. Yo.
    Pozwolisz, że nie będę się rozczulać nad każdym rozdziałem i wyrażę się ogółem. Po wielu przeczytanych blogach ItaSaku rzygam na prawo i lewo oklepanym schematem. Straciłam już poniekąd nadzieję na kawałek czegoś dobrego z pomysłem. Ale ku mojemu zdziwieniu trafiłam na Twój blog^^ Masz zupełnie inny pomysł na postacie(mam już shizy od różowej słabej laleczki Sak), miejsca i czas za co naprawdę podziwiam. Masz również bardzo dobry styl pisania, bo nie zanudzasz opisami, a jest ich na tyle dużo, że doskonale obrazują sytuację. Wielbię Cię taż za szablon, który nie powoduje oczopląsu. Jeśli przypomną mi się jeszcze jakieś rzeczy do ubóstwiania dam znać w następnym kazaniu.
    Pozdrowienia ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgłosiłaś się do oceny, ale nigdzie nie widzę linka. Jak to tak? Proszę szybko go wstawić albo poleci odmowa.

    Pozdrawiam ciepło!
    [era-krytyki]

    OdpowiedzUsuń