poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 4



Pierwszy tydzień w Oto jest najgorszy. Czasami od rana rozmawiamy w jaskiniach. Jesteśmy sami. Kabuto od czasu do czasu notuje coś na papierze w taki sposób, żebym nie mogła dojrzeć, co napisał. W południe robimy przerwę na obiad, która trwa zwykle około godziny, a następnie pracujemy do wieczora. Spędzam mnóstwo czasu w podziemiach co wywołuje we mnie klaustrofobie.
Na początku padają ogólne pytania; Kabuto układa wszystko, co zaszło po porwaniu Piątej Mizukage, w porządku chronologicznym. Właściwie nie mam nic przeciw temu. Później, kiedy wchodzi w szczegóły, zaczynam kłamać. Nie cały czas, tylko w sprawach, które mają znaczenie. Rzucam kilka ochłapów, nie mam jednak zamiaru dzielić się z nim najlepszymi kąskami.
- Tracisz czas – mówię rano piątego dnia. – Nie masz pojęcia, czy to, co ci opowiadam, jest prawdą.
- Dowiem się tego, możesz mi wierzyć.
- Jeśli ci na to pozwolę.
I czasami pozwalam. Mimo iż instynkt podpowiada mi, by wszystko zachować dla siebie, robię pewne wyjątki. Chcę by wiedział, że osoba, którą się stałam, była lepsza ni ta stworzona przez Dźwięk. Opisując jednak, jak przeniknęłam do pilnie strzeżonego budynku starszyzny Takigakure i z zimną krwią ich zamordowałam, słyszę w moim głosie dumę. Kabuto udaje, że tego nie zauważa. Z zadowoleniem też opowiadam mu, jak niemal tydzień spędziłam na prażących słońcem pustyniach kraju Wiatru nieopodal Suny, by w końcu dotrzeć do kryjówki pewnego zdrajcy z Kirigakure i przebić jego serce kataną.
W piątek po południu Kabuto mówi:
- Suigetsu zajmował się też twoimi sprawami finansowymi, prawda?
- Suigetsu jest informatorem i pośrednikiem, a nie księgowym czy bankierem.
- Ale negocjował dla ciebie warunki?
- Tak.
- Ile dzięki temu zarobiłaś?
- To nie twój interes.
- Owszem, teraz już także mój.
Lekceważąco wzruszam ramionami.
- Znacznie więcej niż przy tobie.
Oj, zdenerwował się.
Uśmiecham się drwiąco.
- Znacznie więcej.

Zaczyna się drugi tydzień. Czasem jestem przygaszona i milcząca, czasami gotowa do sprzeczki. Kłócimy się zwykle kilka razy dziennie, przez co mam okazję przypomnieć sobie najgorsze wyrażenia z mojego słownika. W czwartek po południu, po bardzo gwałtownej wymianie zdań, wybiegam z groty, z kukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Zwalniam dopiero po wyjściu na świeże powietrze. Gdy dochodzę do cywilizacji dogania mnie Hanabi. Podchodzi ostrożnie, jakby się bała, że ją pogryzę.
- Sakura?
Idę, ale nie wiem, dokąd iść.
- Co?
- Wszystko w porządku?
- A co to ciebie, kurwa, obchodzi?
- Hej…
- Co to ma być? Dobry ninja, zły ninja? Będziesz mi tu słodzić, a później polecisz do niego i powtórzysz wszystko, co ci powiedziałam?
- Naprawdę tak myślisz?
Nie myślałam.
- Pracujesz dla Dźwięku, prawda? Jesteś częścią tej… organizacji? Bo wioską tego nie można nazwać.
Hanabi wydaje się raczej rozczarowana niż zła.
- Myślałam, że znasz mnie trochę lepiej.
Biorę głęboki oddech i powoli wypuszczam powietrze z płuc.
- Hanabi… To moja wina, ja cię tu sprowadziłam…
- W porządku.
Przykładam dłoń do czoła, zasłaniam oczy.
- Nie, nie jest w porządku. Przepraszam.



Środa po południu. Po dusznym, wilgotnym ranku przyszedł deszcz. Jak zwykle o tej porze Sakura siedziała w jaskiniach.
- Opowiedz mi o Władcy Feudalnym Kraju Wiatru.
Sakurze ścierpła skóra.
- Co chcesz wiedzieć?
- Krążyły plotki, że go zabiłaś.
Sakura odchyliła się ma oparciu krzesła.
- Ten daimyou był psem Akatsuki. I zginął jak pies; został uśpiony, nie zamordowany.
- Czy to ty go zabiłaś?
Sakura zamknęła oczy. Trzy lata temu, styczeń. Ich oczy spotkały się na ułamek sekundy. Użyła senbon ze specjalną trucizną, która usypiała ofiarę bez możliwości obudzenia się.
- Według naocznych świadków było dwóch zabójców. Kim był ten drugi?
- To bez znaczenia. Nie żyje.
- Zlecenie dostałaś od Suigetsu?
- Tak.
- Bez żadnych sugestii na temat tożsamości zleceniodawcy?
- Tak.
- Zabiłaś też wszystkich shinobi pilnujących Władcy Feudalnego?
- Nie. Skupiłam się na nim samym. Drugi zabójca zajął się całą resztą
- Łączono cię też z innymi zamachami w tym regionie. Starszyzna Śniegu?
- Nie.
- Piąta Hokage?
Sakura odwróciła wzrok.
- Nie.
- Był jeszcze ktoś, o kim powinienem wiedzieć?
Uśmiechnęła się chłodno.
- Władca Feudalny ci nie wystarczy?



Leżę na łóżku, wpatrując się w sufit. Jest mi zimno, ale skórę pokrywa pot. Próbuję coś powiedzieć, ale z moich ust nie wydobywa się żaden dźwięk. Nieświadomie oddaje mocz, który wsiąka w nierówny materac. Poruszam się dopiero, kiedy czuję, że zaraz zwymiotuję. Ale reaguje zbyt wolno. Upadam na kolana i rzygam na podłogę. Rzucam się w nieopanowanych torsjach, a kiedy jest już po wszystkim, przewracam się na bok i zwijam w kłębek. Nie wiem, jak długo tak leżę.

Najpierw wpadłam w obezwładniający letarg. Moje ciało zmieniło się w ołów, krew ścisnęła w żyłach. Wyobrażałam sobie, jak powoli gęstnieje i czernieje. Wraz z ta wizją pojawił się duszący strach. Przez dwa i pół roku funkcjonowałam nie znając tego uczucia. Dążąc do osiągnięcia mechanicznej doskonałości, potrafiłam zmienić niepokój w czujność, ból w karę. Chciałam nie czuć nic bez względu na to, co akurat robiłam. A cokolwiek robiłam, starałam się to robić z bezwzględną skutecznością.
Teraz, leżąc na podłodze, zlana potem, miotana nieopanowanymi emocjami, wiem, że coś we mnie pękło. Przez dwa dni nie jestem w stanie jeść ani pić. Moje ciało odrzuca wszystko, czym próbuję je nakarmić. Moje ciało, a także mój umysł. Sądzę, że w pewien sposób odrzucam samą siebie. Wojna zmienia psychikę człowieka. Na zawsze.

Nie była wcześniej w tym pomieszczeniu. Wyglądało tak jak każde inne w podziemiach, ale była pewna, że tu nie była.
Drzwi się otworzyły i wszedł mężczyzna ubrany w zniszczony kombinezon ninja Konohy.
- Cześć, Sakura. Przepraszam, że musiałaś czekać. – Sakura zesztywniała. Kotetsu Hagane? Tutaj? W Oto? Była pewna, że nie przeżył ostatecznego ataku. – Zapewne jesteś zdziwiona, że żyje.
- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam. – Spojrzała na jego odzienie. – Kabuto pozwala ci to nosić?
- Jestem nowy. – Posłał jej konspiracyjny uśmiech, którego nie odwzajemniła. – Przez jakieś cztery lata opłakiwałem Izumo i ukrywałem się w Yuki, potem krążyłem po świecie aż dotarłem do Dźwięku. Nie wiem, nigdy nic nie mówił.
Kotetsu wyjął notatnik i ołówek.
- Muszę zadać ci parę pytań. To rutynowa procedura.
- Jakich pytań?
- Głównie osobistych. W porządku?
- Kim ty tu w ogóle jesteś? Psychologiem?
- Kimś w tym rodzaju.
- Wydajesz się zdenerwowany.
- Ale nie jestem. Możemy już zacząć?
Sakura wzruszyła ramionami.
- Jasne. O co chcesz mnie zapytać?
- Cóż... Przychodzisz tu od trzech tygodni?
- I dwóch dni.
- Co robisz poza tym miejscem?
- To znaczy?
- Na przykład wieczorami.
- Siedzę w mieszkaniu. Wychodzę stąd, robię zakupy, gotuję coś w domu, czytam.
- Ani razu nie wyszłaś gdzieś wieczorem?
Tylko raz, w czasie drugiego tygodnia, po długim dniu, który spędziła, okłamując Kabuto na temat zlecenia, jakie przyjęła kiedyś w Kumo. Miała ochotę się napić, wstąpiła więc do jednego z obskurnych barów w Oto. Wybrała mały stolik przy drzwiach i przez pół godziny obserwowała ponury widok za oknem, czekając aż alkohol ją znieczuli.
- Niby gdzie? Dźwięk to wioska nędzy i rozpaczy, nikt się nie przejmuje ludźmi, którzy tutaj zamieszkali po wojnie, bo po co.
- W porządku… tak… - mruczał Kotetsu. – Ten członek Akatsuki, z którym niegdyś walczyłem. Hidan z Yukagakure. Według tego, co mówił Kabuto, powiedziałaś mu, że musiałaś sypiać Hidanem, aby zdobyć jego zaufanie i uzyskać dostęp do dokumentów.
- Sypiać?
- Uprawiać seks.
- I co w związku z tym?
- Jak się z tym czułaś?
- Jak się czułam?
- Tak.
- Obolała.
Kotetsu oblał się rumieńcem.
- Nie o to mi chodziło.
- Wiem, o co ci chodziło – rzuciła Sakura. – Ale czułam się właśnie obolała. A wiesz, dlaczego? Bo Hidan miał kutasa grubości twojego nadgarstka, i nie było w moim ciele takiego otworu, do którego nie miałby ochoty go wsadzić. A ja mu na to pozwalałam, ponieważ było to częścią zadania.
Kotetsu zaczął coś pisać w swoim notatniku.
- Dobrze… rozumiem. W porządku.
- W porządku?
Skrzywił się lekko.
- Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
- A jak? Co chciałeś przez to wyrazić? Współczucie? Zrozumienie? A może to jednak Izumo nosił spodnie w tym związku i…
Kotetsu spojrzał na nią ostro, ale Sakura nie przejęła się.
- Posłuchaj, ja tylko próbuję ci pomóc…
- Pozwól, że opowiem ci o Hidanie. Potrafi być uroczy. Ale jest potworem. I ma szczególnie upodobania. – Zawahała się i wbiła wzrok w swoje stopy. – Najbardziej lubił, żebym się przed nim rozbierała. Rozbierałam się, a w tym czasie on mówił mi, co mam robić, i ja to robiłam. Ale kończyło się zawsze tak samo. Przecinał mi skórę na plecach w paru miejscach a potem patrzył jak krew spływa po moim ciele. To go rajcowało. Mówił mi, jak się poruszać. A im bardziej się podniecał, tym bardziej był agresywny. W końcu, kiedy całe plecy spływały mi krwią, zaczynał mnie pieprzyć, w ten czy inny sposób.
Podniosła wzrok. Kotetsu patrzył na nią, niemal nie oddychając.
- Więc, jeśli mnie pytasz, jak się czułam, a ja mówię, że czułam się obolała, możesz to zapisać w swoim pieprzonym notatniku. Podobnie jak całą resztę tego gówna, które tak interesuje Kabuto.
- Słuchaj, Sakura-chan…
Prychnęła pogardliwie.
- Sakura-chan? To brzmi jak... jak…
- Po prostu staram się być miły.
- Więc lepiej nie marnuj czasu. Twojego i mojego. Po co mnie o to wszystko pytasz? Co ci dadzą moje odpowiedzi?
- To tylko rutynowa procedura.
Sakura uśmiechnęła się lekko. Oboje wiedzieli, że to kłamstwo.
- Zastanawiałeś się kiedyś jako ninja, jak to jest zabić setki albo i tysiące niewinnych ludzi, dzieci, matki, siostry, najbliższą rodzinę i pozostać przy zdrowych zmysłach? Wiesz czym zajmowałam się po wojnie, musiałeś to rozważać ze swojego punktu widzenia.
Kotetsu najwyraźniej nie wiedział, co powiedzieć.
- Spojrzeć w oczy dziecku, które dobrze wie, co się zaraz stanie, i wbić mu kunai w serce. Czuć jak gorąca krew spływa ci na palce, a potem na nadgarstek. Jesteś ninja, nie raz to przeżyłeś, ale w Liściu zawsze zabijaliśmy tylko tych, którzy zasługiwali na śmierć. Dziecko, niewinne, bezbronne… niechciane, zlecone zabójcy przez wujka, ojca, matkę, którzy sami nie mogli sprostać zadaniu, którzy nie potrafili kochać… Ale to nic nie znaczy. To tylko słowa. Nigdy tego nie zrozumiesz. – Sakura wstała, obeszła biurko i zbliżyła się do Kotetsu. – Spójrz na siebie. Żyjesz przeszłością. Nieudolnie próbujesz odnaleźć się w brutalnej teraźniejszości, dlatego dołączyłeś do Dźwięku. Twój kochanek nie żyje, twoi przyjaciele nie żyją, twoja wioska została doszczętnie zniszczona…
Nie odpowiedział. Sakura oparła się biodrem o biurko, niemal dotykając udem jego nogi. Teraz czuła lodowaty spokój, który przychodził wraz z poczuciem pełnej kontroli. Kotetsu był blady jak ściana.
- Znasz to… Jesteś w kraju, gdzie toczy się wojna – wyszeptała. – Ukrywasz się w stosie trupów. Widzisz, jak grupa shinobi z Kumo gwałci młodą kunoichi z Konohy a potem obcina jej głowę. Głowa toczy się w twoją stronę. Jej byakugan zostaje uśpiony, już na zawsze. Jeśli raz zobaczysz coś takiego, zostaje to na zawsze wyryte w twojej pamięci. Pojawia się tylko pytanie, jak z tym dalej żyć?
Miał czarne jak węgiel oczy. Dopiero teraz to zauważyła. Zupełnie nieruchome.
- Może wiesz?
Pokręcił głową.
- Właśnie. Ja też nie wiem. Po prostu żyjesz. Wytrzymujesz to jakoś. Na ogół. Aż do chwili, kiedy staje się to nie do wytrzymania. A ta chwila zawsze w końcu nadchodzi. – Odwróciła się do niego plecami. – Nie bierz tego do siebie, to nie twoja wina, ale nie mam zamiaru odpowiadać już na żadne z twoich żałosnych pytań. A jeśli chodzi o Kabuto, powiedz mu co chcesz. Mam to gdzieś.









***









No i mamy czwarty rozdział. Zdjęcie Kotetsu i Izumo, dla tych z gorszą pamięcią. Nowe rozdziały będą dodawane najdłużej z dwu tygodniowymi przerwami. Oczywiście nic prócz mojego czasu nie stoi na przeszkodzie, by pojawiały się w mniejszych odstępach czasu :). 
 

3 komentarze:

  1. Super rozdział! Wiem, że piszę to za każdym razem, ale naprawdę podoba mi się twój styl pisania ;) Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że wolnego czasu będziesz miała coraz więcej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosskie <3 musisz dodawać notki częściej! :P Jak przeczytałam wszystko za jednym razem to teraz taką pustkę wyczuwam, że nie ma kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że doczekam się kolejnej notki ^^ Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarze :)! Nowy rozdział udostępnię jeszcze tej nocy, także jutro rano będzie na sto procent.

      Usuń