czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 22




W Kraju Wody było minus piętnaście stopni, więc kiedy dotarła do wioski shinobi na wschód od ruin Kirigakure pierwsze co zrobiła, to weszła do pubu, by napić się gorącej herbaty. Wyszła stamtąd jednak tak samo szybko jak weszła i ruszyła w stronę lokum Itachiego. W połowie drogi zwątpiła. On się domyśli. Zobaczy to w moich oczach, wyczuje w zapachu skóry.
Na powitanie pocałował ją w usta i podał kieliszek kirinu. Tak, to się stanie zaraz…
- Jak podróż?
Sakura powiedziała prawdę.
- Czułam się samotna. – Upiła łyk - Zanim poznałam ciebie, nigdy nie czułam się samotna, nawet kiedy byłam sama.
- Też tęskniłem.
Kiedy ją rozbierał, pomyślała o sińcach, które mogły ją zdradzić. W rzeczywistości nigdy nie były zbyt widoczne, a teraz już prawie zniknęły. Kiedy kochali się pierwszy raz tego wieczoru, była spięta i zawstydzona. Później dużo piła, by zapomnieć o poczuciu winy. Za drugim razem prawie udało jej się przekonać siebie, że to się nigdy nie stało.
Jedli domowe jedzenie przygotowywane przez Sakure. Leżeli na podłodze w salonie na swoich rozrzuconych rzeczach, owinięci w dwa prześcieradła. Sakura chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie. Milczeli bardzo długo, kiedy zapytał ją nagle, o czym myśli.
- Myślałam o czasie, który spędziłeś w Akatsuki po wybiciu swojego klanu. Tyle lat. Straconych lat. Myślałam o tym, jak znosiłeś myśl, że pozbawiłeś Sasuke rodziny i zastanawiałam się, jak mogłeś to przetrwać w wieku czternastu lat.
Odpowiedział niemal obojętnie.
- Poświęciłem rodzinę dla Konohy i musiałem to zaakceptować.
Sakura podparła się na łokciu i spojrzała na niego, zaskoczona.
- Zaakceptowałeś to?
- Im prędzej zaakceptujesz rzeczywistość, tym szybciej mija czas. Nie mogłem z tym walczyć. Kiedy cierpiałem, dzień wydawał się dwa razy dłuższy.
- Jak można coś takiego zaakceptować?
- Nie myślisz o tym. Zamykasz się. Nie zastanawiasz się nad przeszłością ani nad przyszłością, nie myślisz o tym, co cię omija. Starasz się w ogóle nie myśleć. Musisz żyć chwilą obecną i nic nie czuć. Hibernujesz się psychicznie. Zamrażasz emocje.
Pogłaskał ją po głowie.
- Myślę, że skądś to znasz, Sakura.

Było jeszcze ciemno, kiedy Itachi wstał z łóżka i zaczął się ubierać. Sakura, ciągle zaspana, zapytała go, co się stało. Nic, odparł. Musi się z kimś spotkać. To tylko interesy.
- Która godzina?
- Dwadzieścia po piątej.
- Załatwiasz interesy dwadzieścia po piątej rano?
- Muszę dotrzeć do Kraju Fal.
- Wyruszasz do Kraju Fal?
Pochylił się nad łóżkiem i ją pocałował.
- Tak. Zobaczymy się wkrótce.
Ale się nie zobaczyli. Sakura przeniosła się z jego mieszkania do hotelu.

Trzy dni po opuszczeniu wioski przez Itachiego, Sakura postanowiła spotkać się z jego bratem. Wieczorem ruszyła dobrze jej znaną drogą w stronę wschodniego lasu. O tej porze większość shinobi, w tym także Taka, zbierała się by oglądać walki, pić i dobrze się bawić.
Sakura miała wrażenie, że tym razem kobiet jest więcej niż ostatnio, ale natychmiast zorientowała się, iż nie są one kunoichi. Ktoś sprowadził je tutaj dla użytku mężczyzn.
Naokoło paliło się parę ognisk, nad którymi smażono mięso i ryby. Sasuke znalazł ją pierwszy, ubrany cały na czarno wyglądał smutno i poważnie. Odeszli z tłumu, który oglądał walkę dwóch kunoichi.
- Szukałaś mnie?
- Tak. Co z transakcją?
- Dam ci znać, kiedy ustalimy ostateczny termin.
Sakura kiwnęła głową bacznie mu się przyglądając, kiedy wspomnienia ich młodości zaczęły bombardować jej myśli.
- Dobrze.


- Możemy porozmawiać?
Konan zaczepia mnie, kiedy oddaje się okrutnej rozrywce Kraju Wody oglądając sparing dwóch młodych kunoichi. Zwracam uwagę na jej bladą, mleczną skórę, która wydaje się nieskazitelnie gładka. Jest ubrana całkiem normalnie, granatową bluzkę z siateczką po bokach i legginsy o tym samym kolorze. Ma delikatny makijaż i idealnie ułożone włosy. Nie wiem dlaczego, ale przy niej czuję się trochę zaniedbana.
- Porozmawiać?
Znajdujemy trochę spokojniejsze miejsce na uboczu, bez żadnych ciekawskich uszu czy spojrzeń. Nagle zaskakuje mnie dziwnym pytaniem. Jak to jest zabić bezbronnego człowieka? Pytanie pojawia się ni stąd, ni zowąd.
Gram na zwłokę.
- Dlaczego nie zapytasz o to samej siebie? Jestem pewna, że dobrze wiesz.
Konan kiwa głową i odwraca wzrok.
- Wiem.
Jestem pewna, że wie. Uczucie to samo. Uznaję, że też mogę zadać jej pytanie.
- Dlaczego dołączyłaś do Taki?
- Bo po odbudowie Deszczu, Akatsuki nie miało mi już nic do zaoferowania.
Mam nadzieję, że moja twarz wyraża współczucie.
- Słyszałam, jakie straty poniosło Ame.
Konan wzrusza ramionami.
- Nie byłam naiwna, wiedziałam, że jeśli wojna wybuchnie, Ame bardzo na tym ucierpi, ale nigdy nie przypuszczałam, że tyle czasu zajmie mi odbudowa osady.
Konan wpatruje się we mnie intensywnie, co irytuje mnie i rozczula jednocześnie.
- Może to zabrzmi dziwnie, ale cię lubię.
Ma rację. Ja też ją lubię. Ale przed oczami mam obraz, który nie chce zniknąć. Widzę, jak przeszkodziła mi w zdobyciu broni biologicznej, a ja ją zabijam, pozbawiając Amegakure wspaniałej przywódczyni, anioła stróża.

Następnego dnia. Szare, metaliczne niebo, nieprzerwanie padający śnieg, dziesięć stopni poniżej zera i ani śladu po Itachim. Poszła do jego mieszkania, ale nie było go tam. Próbowała wymyślić coś, co mogłoby wyjaśnić sytuację, ale nic wiarygodnego nie przychodziło jej do głowy.
Biegła w śniegu przez las, dotarła do niewielkiego jeziora, skręciła na południe aż znalazła się w okolicy zabudowań. Kiri dostarczył jej adres, musiała tylko jeszcze znaleźć ten dom. Minęło pięć minut i znalazła się pod dwupiętrową chatką. Weszła przez bramkę i zapukała.
- Kto tam?
- Haruno Sakura.
Po drugiej stronie przez chwilę panowała cisza.
- Widziałam się z Kirim kilka dni temu. Przysłał mnie do ciebie.
Znowu zapadła cisza, w której Sakura słyszała tylko zgrzyt zamka i łańcucha. Hana Inuzuka również wyglądała na starszą niż powinna. Była zdecydowanie zbyt chuda i przygarbiona. Na ramiona miała zarzucony szary wełniany szal. Gestem zaprosiła kunoichi do środka.
Mieszkanie było ciemne. W zagraconym saloniku ciężkie szafirowe zasłon częściowo zasłaniały okno. Na zielonych ścianach widniały czarne smugi wilgoci.
- Co słychać o Kiri’ego? Od dawna nie miałam od niego żadnego listu. Myślałam nawet, że może już umarł.
- Odniosłam wrażenie, że żyje na przekór.
Hana uśmiechnęła się lekko.
- Tak, to cały on.
Poszła do kuchni i wróciła po chwili z dwiema szklankami herbaty. Zaczęły rozmawiać o Kitou.
- To prawda. Byłam blisko z Kitou, głównie przez to, że obydwoje pochodziliśmy z Liścia. Parę miesięcy przed naszą dymisją popadł w depresje.
- To przez tę broń? Przeszłość?
- Nie wiem. Ale wyglądał okropnie. Zapuszczony, wyczerpany…
- Kiedy zniknął?
- Od kiedy odszedł z Trawy.
- Wiesz, gdzie go znajdę?
- Mówił, że będzie bezpieczniej dla mnie, jeśli nie będę wiedziała.
- Kontaktował się z tobą od tego czasu?
- Czasami wysyła listy. Rzadko. Zawsze wysyła innego jastrzębia. W listach pyta, czy ktoś był u niego w mieszkaniu. Albo czy ktoś pytał o niego.
- A czy ktoś pytał?
- Ostatnio nie. Po tym, jak przepadł, raz czy dwa razy Akatsuki przysłało do mnie jakiegoś shinobi, żeby mnie wypytał. Ale przestali się tym interesować. Od tego czasu cisza.
- Ale on nadal pisze?
- Od czasu do czasu.
- Widziałaś go?
- Nie.
Sakura upiła łyk herbaty.
- Muszę z nim porozmawiać. Osobiście.
- Nie sądzę, żeby…
- Jest jakiś sposób, żebyś mogła się z nim skontaktować?
Hana wbiła wzrok w swoją szklankę.

Sakura wróciła do hotelu. Chciała, żeby zbudził ją Itachi. Chciała poczuć na policzku jego delikatny pocałunek, jego ciepłe ciało tuż przy niej pod kołdrą. Ale zbudził ją niepokój. Spojrzała na zegarek. Siódma piętnaście. Mógł być wszędzie.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Wstała i odkryła, że boi się je otworzyć. A kiedy to zrobiła, poczuła się strasznie zawiedzona. Sasuke. Wściekły Sasuke.
- Muszę ci coś pokazać, zbieraj się.
Sakura zmarszczyła brwi, miała złe przeczucia. Poprosiła go, by poczekał. Chwyciła kaburę i obmyła twarz.
Ruszyli przez las, w którym wieczorami zbierali się shinobi Kirigakure. Po dwudziestu minutach dotarli do skalnej groty. Sasuke chwycił kawałek dużej gałęzi drzewa i złamał ją w pół. Używając katon podpalił ją tworząc pochodnie. W środku panował przenikliwy chłód.
Dalej, w mroku, dostrzegła grupę shinobi. Echo zniekształcało ich stłumione przez odległość głosy. Kiedy podeszła bliżej, spróbowała ich policzyć. Stali w nieregularnym kółku. Było ich dwunastu. Może piętnastu. Dopiero gdy zbliżyła się na tyle, by móc rozpoznać ich twarze, zauważyła jeszcze jednego człowieka.
Ręce miał związane na plecach nićmi chakry, które następnie podciągnięto do góry. Jego stopy zwisały kilka centymetrów nad podłogą. Chakra, która go obezwładniła wrzynała mu się w nadgarstki pokryte teraz krwią, która ściekając, tworzyła na podłodze kałużę. Sakura podejrzewała, że musiało już dojść do dyslokacji kości w jego barkach. Twarz miał tak opuchniętą i posiniaczoną, że nie potrafiła jej rozpoznać. Nie od razu. Stopniowo jednak zaczęło do niej docierać, kto to jest.
Na Piątą Hokage, nie. Nie on. Proszę, nie on…


Omoi wyglądał tak, jakby był nieprzytomny. Głowa opadała mu na jedną stronę. Sasuke podszedł do niego i aktywował sharingana.
Sakura nie pozwoliła sobie na żadną widoczną reakcję. W środku jednak odczuwała kombinację różnych emocji: szoku, odrazy, litości. I ulgi. To nie był Itachi. Chociaż on pewnie nie dałby się złapać.
Pierwszy odezwał się Sasuke.
- Jak widzisz, mamy problem.
Chwycił Omoi’ego za włosy i odchylił jego głowę do tyłu, przekręcając twarz do światła. Sakurze żołądek podszedł do gardła. Prawe oko było tylko wąską szparą w fioletowo-czerwonej kuli. Wargi – zawsze dość mięsiste – teraz były groteskowo opuchnięte. Oddychał ciężko przez otwarte usta, w których dostrzegła fragmenty wybitych zębów. Złamany nos był nienaturalnie skrzywiony w lewo.
- Poznajesz go?
Kłamstwa spływały z jej ust gładko, niemal bez wysiłku.
- Walczył w Dywizji Ataku z Zaskoczenia na wojnie. Razem z Sai’em.
- Nie o to pytam, Sakura.
- Od tego czasu spotkałam go w Chmurze.
- Gdzie?
- W jednym z okolicznych pubów.
- Kiedy go ostatni raz widziałaś?
- Kiedy tu ostatnio byłam.
- To znaczy kiedy?
- Jakiś miesiąc temu.
Sasuke uniósł jedną brew.
- Wiesz, co on mówi? Mówi, że jesteś naszym wrogiem.
- Jeśli będziesz torturował słabego ninje dostatecznie długo, powie ci wszystko, co zechcesz.
- Byliśmy w jego mieszkaniu. Ma tam twoje dwa zdjęcia i informacje z nieznanego źródła.
- Sądził, że pracuję dla Suny. Czy coś z tego brzmi znajomo?
Cisza, która nagle zapadła, wskazywała, że tak.
- Wiesz, co jeszcze powiedział?
- Co?
- Że pomogłaś mu przeszmuglować leki do Suny.
- Więc co robię tutaj?
- Powiedział, że się zaprzyjaźniliście. Że naprawdę go lubiłaś.
- A gdyby ci powiedział, że w poprzednim wcieleniu był Hashiramą Senju, też byś mu uwierzył?
Sasuke uśmiechnął się chłodno, ale była to tylko fasada. Sięgnął do kabury na plecach i wyciągnął katanę. Sakura zastanawiała się, jak długo trwały cierpienia Omoi’ego. Cokolwiek miał do powiedzenia, powiedział to między pierwszym a drugim ciosem. Sasuke rzucił jej ostrze, a ona złapała je zgrabnie.
- Może ty to zrobisz?

5 komentarzy:

  1. 'W połowie drogi zwątpiła. On się domyśli. Zobaczy to w moich oczach, wyczuje w zapachu skóry.' - Na chwilę zmieniłaś narrację na pierwszoosobową, nie wiem czy zabieg specjalny czy przypadkowy, więc na wszelki wypadek cię o tym poinformuję ;D
    Kurde, nie umiem sobie wyobrazić szczęśliwego zakończenia twojego opowiadania, wiesz? Ma taki ponury, pesymistyczny, powojenny klimat, że nawet nie pasowałoby mi na koniec 'i żyli długo i szczęśliwie'
    Hmmm 'Myślę, że skądś to znasz, Sakura.' chodziło o przeszłość Sakury, czy domyślił się sprawy z Hidanem?
    Hmpf, pozostaje mi czekać na następny rozdział ;D
    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ja bd oceniać, napiszę, że podoba mi się bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiadomość na http://sasuke-i-sakura-w-innej-odslonie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog jest jedyny w swoim rodzaju ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. nominowałam cie do "The Versatile Blogger Award"; więcej informacji u mnie na [ mtears ] w zakładce.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń