Mieszkanie
Karui mieściło się w małym budynku w zachodniej części Kumo. Sakura weszła po
schodach na pierwsze piętro. Omoi czekał na nią przy końcu korytarza.
Było to małe
dwupokojowe mieszkanie. Sakura dojrzała Karui, kunoichi, z którą ramię w ramię walczyła
przeciw wrogom Liścia i Chmury.
Wiedziała,
że Omoi ma dwadzieścia dziewięć lat i że Karui jest w tym samym wieku. Rzecz w
tym, że wyglądała na co najmniej dziesięć lat starszą niż powinna.
Była niższa
i drobniejsza niż Sakura ją zapamiętała na polu bitwy. Blizny, zmarszczki na
jej twarzy i przebarwienia cery mocno dawały jej się we znaki. Karui zauważyła
jej zdziwione spojrzenie i zwróciła się do Omoi’ego.
- Nie
powiedziałeś jej, Omoi? – Zachrypiała.
Spojrzała na
Sakure i przewróciła oczami.
- Nie powiedział
ci, w jakim jestem stanie?
- Nie.
Sakura
uśmiechnęła się uprzejmie. Nie tego się spodziewała widząc ją po sześciu
latach.
-
Otrząsnęłaś się po śmierci przyjaciół i jesteś jedną z najdroższych kunoichi na
zlecenie. To dwa powody, dla których nigdy nie zrozumiesz. Omoi uważa, że po
takim czasie to śmieszne. Ale dla mnie, utracić tyle ważnych osób… Może nie
powinnam zostawać shinobi. Nie mogę zapomnieć. Czuję, że nie powinnam
zapomnieć. – Sakura otworzyła buzię z zamiarem wtrącenia jej się w zdanie ale
nie zdążyła, bo Karui znów zaczęła mówić. – Wiem, że każdy z nas przeżył
podobną stratę, ale mi nie udało się przetrwać. Nigdy nie zapomnę twarzy tych
martwych ludzi. Wiem, co sobie myślisz. Teraz, kiedy jest już lepiej w świecie
shinobi, mogę przestać patrzeć wstecz i zacząć zapominać. Dla tych, którzy żyją
teraz, tutaj, ale czuję, że powinnam zginąć wtedy na polu bitwy. Wśród ogromu
trupów, niewinnych kobiet i dzieci zostawiłam tam coś ważnego, cząstkę siebie.
Żeby mnie zrozumieć nie wystarczy przeżyć tej rzezi. Trzeba jeszcze nauczyć się
żyć, tak, jak się chcę. A ja nie chcę więcej żyć zabijając, już nigdy.
Nastała
ciężka cisza. Sakura powstrzymywała chęć podejścia i przytulenia jej.
- Ale
mniejsza o to, chciałam tylko krótko wytłumaczyć mój stan, którym jak widziałam
byłaś zdziwiona. Mogę ci pomóc z twoją misją.
Różowo włosa
kunoichi spojrzała karcąco na Omoi’ego.
- Tak, wiem,
miał nic nikomu nie mówić, ale ja naprawdę mogę pomóc. Chociażby przez wzgląd
na stare interesy.
Sakura
skinęła głową na znak, że się zgadza.
- Ci
członkowie, których znamy, czyli prawdopodobnie osobnicy, których widziano
żywych po największych bitwach: Deidara, Hidan oraz Kisame. Jak wszyscy wiemy,
Uchiha Itachi oficjalnie nie należy już do żadnej z organizacji, jednak nigdy
nic nie wiadomo. Co do Konan, kunoichi z Amegakure. Odłączyła się od brzasku,
przez dwa lata przebywała w Ame a potem przyłączyła się do Taki. Ponoć tak jak
ty, przez jakiś czas wykonywała zlecenia. Szczegóły nieznane. Reszta… Cóż,
Sasori umarł z twojej ręki, Kakuzu poległ w czasie ataku na Sune, Zetsu, ten
nieudany eksperyment, również długo nie żył w czasie ostatecznego ataku na
Konohe. Madara ostatecznie dobity przez Naruto, który dopełnił ten czyn swoim
jakże widowiskowym samobójstwem i wypuszczeniem dziewięcioogoniastego na
wolność demolując jednocześnie Liścia.
Sakura
skrzywiła się nieznacznie na dźwięk imienia Naruto.
- Intryguje
mnie Konan. Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego przyłączyła się do Taki. I to
odłączenie się od Brzasku. To trochę dziwne.
- Dziwne?
Nie, ani trochę. Konan jest przywódczynią Deszczu, a to Akatsuki przyczyniło
się do tak znaczących strat w tym rejonie. Nie powiesz mi przecież, że ta osada
nie ucierpiała… Pewnie miała żal do Brzasku.
Jak na tak
niemrawą osobę, Karui była dość wygadana. Pewnie nie często miała gości innych
niż Omoi’ego.
- Dobrze. A
masz jakieś informacje na temat Sasuke?
- Jeśli o to
chodzi, wiem niewiele więcej co ty. Owszem, żyje. Jest przywódcą Taki i
utrzymuje z bratem zdrowe – jak na klan Uchiha – relacje.
Rozmawiały
jeszcze przez chwilę, kiedy Omoi dobierał się do jedzenia w kuchni Karui.
Sakura
obiecała, że jeśli będzie miała wolny czas, jeszcze odwiedzi schorowaną
kobietę, na co ta, bardzo się ucieszyła. Wyszła i wolnym krokiem wracała do
hotelu patrząc na migoczące w ciemności gwiazdy. Piętnaście minut przed północą
weszła do pokoju. Stopą zamknęła za sobą drzwi i zrzuciła płaszcz.
- Nie
mówiłaś, że pochodzisz z Konohy.
Podskakuję, przestraszona. A ponieważ jestem zmęczona, zaskoczenie
szybko przekształca się w złość.
- Co ty tu robisz, do cholery? Zabieraj się stąd.
Itachi siedzi na krześle przy oknie. Zasłony są zaciągnięte.
Poczęstował się sake. Nie rusza się.
- Ładnie to tak się włamywać?
Idiotyczne pytanie, biorąc pod uwagę, że zostało zadane
człowiekowi, który prawdopodobnie przez całe swoje życie zabił dwa razy tylu
ludzi co ja.
- Byłaś uczennicą Tsunade.
- A kto to Tsunade?
Uśmiecha się, ale nie jest rozbawiony.
- To ty zabiłaś Sasoriego. Mam swoich informatorów.
Nie mam siły się opierać.
- Co mam ci powiedzieć? Jestem nieśmiała, nie lubię mówić o sobie.
- No, to wszystko wyjaśnia. W takim razie pójdę już. – Ale nie
idzie. Siedzi, patrzy na mnie, a ja z każdą chwilą czuję się coraz bardziej
niezręcznie. – Zastanawiasz się, po co tu przyszedłem. A ja zastanawiam się, po
co ty poszłaś do Karui. Nie ma zbyt dobrej opinii wśród mieszkańców Chmury.
Nie chcę dać się w to wciągnąć.
- Nie mówiłaś również, że znasz mojego brata. A właściwie, że
spędziliście razem urocze dzieciństwo. W każdym razie rozmawialiśmy o tobie z
Shino. Powiedział, że ci nie ufa. Sądzi, że jesteś podstawiona przez Dźwięk,
Sune lub inną zagrażającą nam wioskę.
Czuję, jak moje ciało sztywnieje.
- A co ty mu powiedziałeś?
- Że moim zdaniem tak nie jest. Ale nie miałem pewności – Pociąga
łyk sake z butelki. – To jednak było, zanim cię zauważyłem wychodzącą z
budynku, w którym mieszka ta konfidentka
o dość kiepskiej opinii. Byłaś tam z jeszcze jednym shinobi pochodzącym
z Chmury: jak on się nazywa?
Milczę.
- Wydaje mi się, że już go kiedyś widziałem. Na pewno walczył po
stronie Liścia.
- Byłam u Karui bo musiałam cię jeszcze sprawdzić.
Zaskakuje go prostota tych słów.
- Dlaczego?
- Z tego samego powodu, dla którego ty przyszedłeś tutaj. Mam co
do ciebie pewne przeczucie, ale nie jestem pewna…
To odruchowe kłamstwo i jak wszystkie najlepsze kłamstwa ma w
sobie ziarno prawdy. Cokolwiek planował, porzucił swoje plany. Poznaję to z
jego twarzy. Milczymy przez całą minutę, a ja czuję się w tym czasie lepiej niż
kiedykolwiek odkąd weszłam do pokoju.
- Jesteś głodna? – mówi w końcu.
Jedzenie to ostatnia rzecz, o jakiej bym w tej chwili pomyślała.
Kiedy wyszli
z hotelu, pod wejściem stał Shino. Itachi powiedział Sakurze, że musi z nim
chwilę porozmawiać. Odparła, że nie ma nic przeciwko temu, i usiadła na ławce
nieopodal, udając, że zupełnie jej to nie interesuje. Z dobiegających ją
strzępów zdań domyśliła się o czym rozmawiali. Taka i Kirigakure. Czyżby tam
się ukrywali? Rozmowa zajęła im jakieś trzy minuty, potem Aburame spojrzał
wymownie na Sakure i zniknął w chmurze dymu.
Restauracja Tomoko w Kumo była jedną z
lepszych w tej wiosce. Kobieta, która ich przywitała zaprowadziła ich do
prywatnego pokoju. Itachi zdjął buty i usiadł ze skrzyżowanymi nogami na
jedwabnej poduszce. Sakura usiadła naprzeciw niego. Pozwoliła, żeby wybrał
potrawy. Zamówił sushi i sashimi oraz dwie butelki kirinu.
Kunoichi
spytała go, co dokładnie robi. Powiedział, że aktualnie jest pośrednikiem
pomiędzy Taką a Akatsuki. Potem on zapytał ją o jej pracodawców i o to, czym
się zajmuje. Sakura odparła, że z pewnością może ich sobie wyobrazić i że
zajmuję się tym, co aktualnie się nawinie.
-
Prawdopodobnie ich znasz. – Skłamała gładko, dobrze wiedziała, że zna i to
nawet zbyt dobrze.
- Domyślam
się. Powiedz mi, dlaczego ukrywałaś się w Iwie pod innym nazwiskiem.
- Chciałam
trochę normalności. Pod nazwiskiem Haruno
raczej bym jej nie zaznała. Poza tym nie chciałam zostawiać śladów.
Trawił to
przez chwilę.
- Jesteś
niezależna?
- Co masz na
myśli?
- Ktoś ci
pomaga? Działasz sama?
Sakura
uniosła jedną brew.
- Jak my
wszyscy, prawda?
Zapadła
cisza. Itachi najwyraźniej nie miał ochoty jej przerwać, a Sakurze to
odpowiadało. Zawsze była w tym dobra.
- Mówiłeś,
że jesteś pośrednikiem pomiędzy Akatsuki a Taką. - Skinął głową. – Wykonujesz dla nich jakieś… misje?
Spodziewała
się wymijającej odpowiedzi i miała rację.
- Obecnie
mam mniej powodów, żeby robić z nimi cokolwiek. Mniej powodów i mniej chęci.
Słuchaj, Sakura… - Zawahał się. – Ty i ja… cóż, nie będę udawał niewiniątka.
Robiąc interesy z Akatsuki lub Taką podejmujesz pewne ryzyko. Jeśli im się w
jakikolwiek sposób narazisz…
- Więc
jednak należysz do któregoś z ugrupowań.
- Nie. To
ludzie, którym coś zawdzięczam, ludzie, którzy mi pomogli i którym udało się
przetrwać. Ktoś z zewnątrz może zniszczyć zaufanie jakim siebie nawzajem
darzymy.
- Ja jestem
kimś z zewnątrz?
-
Oczywiście. Oboje jesteśmy.
- Wiesz, o
czym mówię.
- Tak,
jesteś.
Była mu
wdzięczna za to, że nie skłamał. Mówił o życiu, które dobrze znała; o
podróżach, bezustannym zmęczeniu, o wioskach, które po pewnym czasie zaczynają
się wydawać łudząco do siebie podobne. I wtedy zrozumiała. Przyjmował zlecenia,
był zabójcą. Takim samym, jakim ona była
jeszcze dwa lata temu.