Była
wyczerpana, ale nie mogła zasnąć. W swoim mieszkaniu podarowanym przez Kabuto w
Dźwięku dawno zostały zgaszone wszystkie światła. Sakura wybrała książkę z
regału, ale niemal natychmiast straciła zainteresowanie. Podciągnęła roletę.
Noc była bezchmurna, księżyc w pełni świecił jasno na usianym gwiezdnym pyłem
niebie.
Położyła się
na łóżku, podciągnęła koc pod brodę i zwinęła się w kłębek. Bolało ją całe
ciało; ale ten ból był słodki. Nie wiedziała dokładnie, ile razy się kochali;
przedwczorajsze popołudnie zdawała się spowijać mgła. Wykorzystali każdą
chwilę, by nie roztrwonić nic z tego krótkiego czasu, który mieli dla siebie.
Była pewna, że zintensyfikowało to doznania.
W drzwiach
pocałowali się na pożegnanie.
Na razie
było za wcześnie, by umiała stwierdzić, co czuje – poza wyczerpaniem i
odurzeniem. Nie panowała nad emocjami i nic ją to nie obchodziło.
Ból w
ramieniu ciągle jej dokuczał, zdjęła więc bandaż by uleczyć ranę do końca.
Przez pięć
minut delikatnie obracała i kręciła swoim lewym ramieniem, od czasu do czasu
uciskając mięśnie, by odnaleźć najbardziej bolące miejsca, a potem zaczęła
terapię leczniczą chakrą.
Po południu
Sakura dotarła do jaskiń Dźwięku. Kabuto był w swojej grocie, bardzo
niezadowolony.
- Ani
Lidera, ani zwoju, Darui, Samui i Aburame nie żyją. Gratulacje.
- Drobiazg.
- Uważasz,
że ich śmierć to dobry dowcip?
- Uważam, że
to żałosne. To wszystko.
Kabuto
pokiwał głową i odwrócił się do niej tyłem.
- To takie
typowe dla ciebie, Sakura. Doprawdy, nie powinienem być zaskoczony. Zawsze
szłaś po linii najmniejszego oporu.
- Twoim
zdaniem powinnam się przejąć Akatsuki? Albo zwojem?
- Mówię o
tych zabójstwach.
- Dzisiejszy
świat jest barbarzyński i nieprzewidywalny. Ale ja ich nie zabiłam.
- Nie wierzę
ci.
Kabuto
westchnął.
- Aburame
żył, kiedy go znaleziono.
O tym Sakura
nie słyszała.
- Jesteś
pewny?
-
Zdumiewające, ale był w stanie mówić. Rolnik, który go znalazł spisał jego
słowa. Zdaje się, że przed śmiercią chciał oczyścić sumienie.
Sakura była
zła i zmęczona. Spędziła ostatnią noc na bezproduktywnej analizie Uchihy,
podczas gdy miała ochotę tylko położyć się do łóżka i zasnąć.
- Co
powiedział?
- Niewiele,
ale wystarczy. Wiemy kto chce kupić broń nuklearną. To Taka prowadzi rozmowy z
shinobi Akatsuki, a Brzask próbuję zakończyć transakcje z Ame i Kuso.
- Dobrze
zrozumiałam? Akatsuki dostaje broń od bezpośrednich wykonawców – Ame i Kuso – a
następnie sprzedaje ją Tace? Gdzie tu sens?
-
Najwyraźniej Akatsuki bardziej potrzebne są pieniądze niż broń. Prócz mało
upierdliwej Suny nie prowadzą z nikim konfliktu, a z Taką od niedawna prowadzą
sojusz. Nie mają nic do stracenia. Poza tym jeśli Taka znajdzie kogoś, kto kupi
od nich broń za dużą sumę… Nigdy nic nie wiadomo.
- Jest coś
jeszcze?
Kabuto
skrzywił się, jakby bolały go zęby.
-
Dowiedziałem się, że Aburame i młody Uchiha nigdy nie byli w najlepszych
stosunkach. Gdyby Sasuke był Liderem Akatsuki lub byłby z nimi w jakiś sposób
powiązany, Aburame już dawno wyśpiewałby to Sunie. A tego nie zrobił.
- No i Taka
zmieniła zdanie. Nie są już zainteresowani bronią nuklearną. Teraz chcą
biologicznej. Dojdzie do transakcji.
- Kiedy?
- Nie wiadomo.
- I nie
wiadomo, kto jest liderem Taki oraz Akatsuki ani w jaki sposób chcą użyć tej
broni?
- Nie.
- Coś
jeszcze?
Kabuto
kiwnął głową.
- Masz
dowiedzieć się, kto rozkazuje Akatsuki. Jak ci się to nie uda, musisz udaremnić
transakcję. Jeśli broń wpadnie w ich ręce, już jej nie przejmiemy. O Liderze
Taki wiemy tylko tyle, że ma bliski kontakt z Itachim Uchihą. Stawiam na jego
brata, chociaż oczywiście to nie jest sprawdzona informacja.
- Jeśli to
Sasuke, to rzeczywiście kontakt jest bliski. A co ze zwojem?
- W świetle
wyznania Akatsuki zwój i tak nie ma już żadnej wartości. Dotyczył broni
nuklearnej. To przeszłość.
Sakura
pomyślała o zabitej parze z Kumogakure. Nigdy się nie dowiedzą jak bezsensowną
śmiercią zginęli, jednak nie czuła się przez to ani trochę lepiej.
- Wiesz,
gdzie jest ten zwój?
- Nie. Ale
wiem, że Darui nie miał zamiaru go sprzedać. Chciał oddać go Sunie w ramach
układu, który z nimi wynegocjował. W Piasku jednak nie wiedzą, że teraz
zagrożeniem jest broń biologiczna, a nie nuklearna. Więc nadal są przekonani,
że zwój ma znaczenie.
Sakura
analizowała tę informacje przez chwilę.
- Co sądzisz
o Itachim Uchiha? – spytał.
Sakura
poczuła się tak, jakby dostała cios w splot słoneczny.
- Co masz na
myśli?
Brakowało
jej tchu, a w głosie zabrzmiała nuta winy. Kabuto zdawał się tego nie zauważać.
- Często
robił interesy z Akatsuki i Taką. I jest bratem Sasuke.
- Nie wydaje
mi się, żeby miał coś z tym wspólnego. Raczej trzyma się na uboczu.
-
Prawdopodobnie masz rację. To był tylko taki pomysł.
Sakura przez
chwilę milczała nie wiedząc jak ubrać myśli w słowa.
- Jeśli to
ma się udać, muszę działać niezależnie.
- Słucham?
- Wywiążę
się z tego zadania. Zwój zniknął, ale dowiem się kto jest Liderem Akatsuki. I
Sinobi Gashir zostanie pomszczony. Ale nie będę związana z Oto. Nie mogę
przerywać tak ważnej misji po to, żeby złożyć ci raport i podróżować z jednego
kraju do drugiego.
Kabuto tylko
prychnął z pogardą.
- To absurd.
- Ja nie
proszę, tylko oświadczam.
- Więc pozwól,
że ja oświadczę, iż…
- Jeśli ci
się to nie podoba, możesz wziąć Akatsuki i wsadzić ich sobie w dupę. Ciasno tam
już pewnie, ale za to znajdą się w dobrym towarzystwie.
Kabuto
wyglądał tak, jakby przeżył mały szok.
Sakura
wycelowała w niego palec wskazujący.
- Nie daję
ci wyboru. Mówię jak będzie. Chcesz mojej pomocy? Świetnie. Ale nie będę się z
nią z tobą dzielić. Zrobię to po swojemu, ty dostaniesz to, czego chcesz, i
oboje będziemy zadowoleni. Jeśli będę czegoś potrzebowała, dam ci znać przez
Hanabi. Poza tym nie będziemy się kontaktować. A kiedy to się skończy, już
nigdy się nie spotkamy.
Kabuto
analizował to co powiedziała.
- W takim
razie trzeba zorganizować twój powrót na scenę.
- Co
sugerujesz?
- Kilka
akcji w Kraju Ognia, żeby nagłośnić sprawę.
Pokręciła
głową.
- Ja tego
nie zrobię.
- Nie
będziesz musiała. Wyślę kogoś innego. Ty masz być tylko gdzieś w pobliżu.
Pokazać się parę razy, żeby ludzie zaczęli gadać.
- Jak chcesz
to zorganizować?
- Hanabi cię
poinstruuje.
- Ale poza
tym jestem niezależna?
- Tak.
- W
porządku.
- Prócz tego
Ibiki prosił, żebym ci przekazał, że będzie jutro w Oto.
- Dobrze.
- Teraz
możesz już iść – powiedział Kabuto. – Od tej chwili zmierzamy w dwie różne
strony.
Zamykam drzwi mojego mieszkania. Jestem sama i piekielnie zmęczona
po dotarciu tutaj. Rzucam torbę na podłogę w sypialni, ale nie zawracam sobie
głowy wyciąganiem z niej czegokolwiek. Przez chwilę leżę na łóżku bez ruchu, o
niczym nie myśląc, niemal nie oddychając. Pokój oświetlają tylko uliczne latarnie,
widoczne za oknem. Rzucają na sufit duże prostokąty o rozmytych krawędziach.
On prawdopodobnie nadal jest w Chmurze albo w drodze do Mgły.
Myślę o nim pode mną, nade mną, za sobą, przed sobą. W sobie. Stał się częścią
mnie, nawet jeśli już nigdy go nie zobaczę.
Gotuję gyouza. Przed jedenastą kładę się do łóżka.
Rano czuję się inaczej. Jest wpół do dziesiątej. Środki
przeciwbólowe, które wczoraj wzięłam zapewniły mi dziesięć godzin snu.
Napuszczam wody do wanny i biorę kąpiel. Teraz mam wrażenie, że Itachi był
tylko snem. Odległym, nierealnym snem, tak ulotnym jak para, która wypełnia
łazienkę i sprawia, że na moje policzki wypływa rumieniec.
Znowu jestem niezależna. To nawet ekscytujące samemu podejmować
decyzje.
Siedzę w wannie pół godziny. Potem ubieram się i zaparzam dzbanek
herbaty.
Po porannej
toalecie, Sakura wyszła na opuszczone ulice Dźwięku. Mżyło. Kierowała się do
jedynego baru w Oto, gdzie mieszkańcy chętnie spędzali czas po pracy. Zobaczyła
Ibikiego na tyłach sali. Miał na sobie szary, wystrzępiony strój shinobi, który
rzucał się w oczy na tle zwykło ubranych mieszkańców.
W knajpie
było dość ciemno, a w powietrzu unosił się słodkawy zapach tytoniu. Dosiadła
się do stolika dość zakłopotana. Nie sądziła, że tak szybko spotka go ponownie.
Czuła się trochę jak uczennica, która coś przeskrobała, stojąca przed
nauczycielem.
- Chyba nie
wpadłaś w jakieś kłopoty, co?
W pierwszej
chwili nie przyszła jej do głowy żadna stosowna odpowiedź. Ibiki spojrzał na
nią wyczekująco.
- Próbuję
zostawić wszystkie swoje kłopoty za sobą. To będzie moja ostatnia akcja,
pamiętasz?
- Więc
jednak masz kłopoty.
- Dam sobie
radę.
Spojrzał
przelotnie na jej lewe ramię, gdzie widniała duża blizna po zdarciu skóry,
której wcześniej nie było.
- Naprawdę?
- Poczujesz
się lepiej, jeśli ci powiem, że oparzyłam się przy gotowaniu?
Uśmiechnął
się.
- Twój
informator cię szukał, aż w końcu dotarł do mnie. Będzie za godzinę na tyłach
baru.
- Suigetsu?
- Tak.
Przez chwilę
panowała niezręczna cisza.
- Pamiętasz
jak opowiadałam ci o porwaniu Mizukage?
- Jak
mógłbym zapomnieć?
- A potem
jak opowiedziałam ci o moich byłych relacjach z Shikamaru…
-
Oczywiście.
- Jak
sądzisz, dlaczego on uciekł?
- Nie wiem.
- Musiałeś
przecież o tym myśleć.
- To było ponad
cztery lata temu, Sakura… Zostaw to w spokoju, to już przeszłość.
- Może on
mnie nie kochał.
- Myślę, że
cię kochał.
- Może więc
nie kochał mnie dość mocno.
- A może
kochał cię zbyt mocno?
- To znaczy?
- Nic.
- Ibiki…
Był wyraźnie
zdenerwowany.
- Może bał
się, że jeśli z tobą zostanie, będziesz w niebezpieczeństwie. Może myślał, że
najważniejsze jest to, byś była wolna.
- Tak
myślisz? Czy po prostu wiesz, że tak było?
Patrzyli na
siebie przez chwilę. Sakura miała wrażenie, że trwało to jakiś czas, ale nie
zdołała dotrzeć do tego, co kryło się w jego oczach.
W końcu
wyszeptał:
- Tak tylko
sobie pomyślałem. To wszystko.
Suigetsu.
Diler informacji. Dziś był najwyraźniej w dobrym humorze.
- Co
porabiałaś, Sakura? Mam nadzieję, że nie zatrudniłaś kogoś innego. Niewierność
bardzo boli.
- To
towarzyska pogawędka? Czego chcesz?
- Bardziej
interesuje mnie to, czego ty chcesz.
- Interesuje
mnie kim jest Lider Akatsuki, kto nimi kieruje. I kto zabił Shino Aburame.
- A,
Aburame. Jeszcze jedno dobre źródło przychodów. Sporo na nim zarobiłem.
- Wiesz, kto
go zabił? Zapłacę za nazwisko.
- Zapłacisz
za wszystko…